Dla wielu był ojcem

O spokoju w niespokojnych czasach, wolności w zniewolonym kraju i „duszpasterstwie pączkowym” mówi Anna Rastawicka.

Ale nie lubił, kiedy rozdawałyście jego zdjęcia.

Ksiądz prymas nie był zadowolony z tego, że gościom przychodzącym na audiencje grupowe z okazji świąt czy jego imienin wręczałyśmy koperty z jego zdjęciem. Mówił, że to jest autoreklama. Odpowiadałyśmy, że ludzie o to proszą i są bardzo wdzięczni. Wtedy ustąpił. Do kopert wkładałyśmy też zazwyczaj jakiś tekst aktualnego przemówienia, przepisany na maszynie. Nie można było w tamtym czasie wydawać tekstów religijnych, więc przepisywanie na maszynie przez kalkę było jedyną formą upowszechniania nauczania prymasa. Prześladowany przez władzę, nierozumiany przez niektóre kręgi inteligencji katolickiej ksiądz prymas był uwielbiany przez naród. To była jego siła. Strzegł się jednak, żeby niczego nie przypisywać sobie. Wszystko w jego życiu było „Soli Deo” – Bogu samemu. Był skromny. W ciągu dwunastu lat pracy w sekretariacie na Miodowej nie było przemeblowań, większych zakupów garderoby. Gdy amerykańska Polonia podarowała prymasowi chryslera, oddał go do Sekretariatu Episkopatu, dla zagranicznych gości. Powiedział, że wstydziłby się takim luksusowym samochodem pojechać na wizytację do jakiejś ubogiej parafii.

W jednym z kazań prymas mówił o „posłudze detalicznej” matek, ojców. Bardzo cenił codzienny, niepozorny trud, wiarę przekazywaną w rodzinie.

Sprawy człowieka i rodziny zawsze były mu bliskie. To było też jego osobiste doświadczenie. Do końca życia wspominał matkę Juliannę, która umarła, gdy miał 9 lat, i osierociła sześcioro dzieci. Było to dla niego jedno z najtrudniejszych przeżyć. Podziwiał ojca, który potrafił godzinami klęczeć na posadzce w kościele w Zuzeli, przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Kiedyś w czasie wakacji u sióstr samarytanek w Fiszorze koło Wyszkowa, spacerowaliśmy po lesie i ksiądz prymas zapytał mnie, czy znam Koronkę do Najświętszego Serca Jezusowego. To była modlitwa, której nauczył go ojciec – jedna z jego ulubionych. Kardynał upominał się o prawa rodziny, uczył, że jest to pierwsza, najważniejsza wspólnota, uświadamiał rodzicom odpowiedzialność za życie i wychowanie dzieci. Ze szczególną mocą bronił życia nienarodzonych. Był też opiekunem i duchowym ojcem dla jednego z pierwszych ruchów rodzinnych: Rodziny Rodzin. Uczył wzajemnej troski, pomagał rodzinom wielodzietnym, dofinansowywał wakacje dzieciom z uboższych rodzin.

Jako członkinie Instytutu zwracałyście się do prymasa „ojcze”.  Był dla Pani ojcem?

Wiele osób tak go nazywało, chociaż niektórzy uważali, że jest to nadużywanie tytułu. A prymas nie zabraniał nam tego. Sam zresztą często zwracał się do wiernych: „Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje”. Dla niego ojcostwo wiązało się przede wszystkim z odpowiedzialną miłością. W takim sensie był naszym ojcem. Był nim dla kapłanów i wielu z nich otwarcie mówi, że właśnie dzięki niemu doszli do kapłaństwa i wytrwali w powołaniu. Także dla naszego  Instytutu, od momentu jego powstania w 1942 r., był duchowym ojcem. Znał każdą z nas po imieniu, pomagał w zmaganiu się z różnymi problemami, w razie choroby organizował lekarstwa, które w Polsce były wtedy niedostępne.

Jak nikt inny zna Pani spuściznę prymasa, jego homilie, przemówienia, bo od ponad pół wieku redaguje je Pani. Co jest w nich szczególnie aktualne dla nas, teraz?

Są prawdy, które się nie przedawniają. Zmieniają się okoliczności, systemy filozoficzne, ustroje – niezmienne pozostaje w nas człowieczeństwo. Troska o pełnię człowieczeństwa, która możliwa jest tylko w Bogu, była najważniejsza w całym nauczaniu prymasa Wyszyńskiego. Dlatego prymas mówił: „Chociażbyśmy mieli stracić wszystko w naszej ojczyźnie, musimy zachować wiarę w Boga, w Chrystusa i Jego Matkę (…) Możemy stracić wszystko, byle nie to!”. Zapewne powtórzyłby nam to dzisiaj. Prymas pojmował wiarę nie jako tradycyjny system wartości, ale jako relację z żywym Bogiem, która ma przenikać całą naszą rzeczywistość i aktywność. Mamy nie tylko wierzyć, ale żyć zgodnie z wolą Boga – takie jest najważniejsze przesłanie dla każdego z nas osobiście i w wymiarze narodowym. Kardynał Wyszyński przestrzegał: „Wrogowie wiedzą, co narodowi służy, a co mu szkodzi. Jeśli chcą mu szkodzić, niszczą to, co mu pomaga. Dlatego też najeźdźcy zawsze niszczyli Kościół i chcieli zatrzeć ślady moralności chrześcijańskiej w życiu narodu (…). To są lekcje z niedawnej przeszłości. Obyśmy ich szybko nie zapomnieli”.  W ocaleniu najcenniejszych wartości człowieczeństwa, w obronie wiary i bytu narodu prymas znalazł niezawodną pomoc – Matkę Chrystusową. Jej całkowicie zawierzył, z Nią zwyciężył, Ją pozostawił nam jako nadzieję.

***

Anna Rastawicka
członkini Instytutu Prymasa Wyszyńskiego; w latach 1969–1981 pracowała w Sekretariacie Prymasa Polski i była w gronie najbliższych współpracowników kard. Stefana Wyszyńskiego. Po śmierci prymasa stała się propagatorką jego nauczania, przyczyniając się do wydania m.in. „Dzieł zebranych” kard. S. Wyszyńskiego oraz zbioru jego osobistych zapisków „Pro memoria”. Współpracuje z Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie oraz z Fundacją „Golgota Wschodu”. (instytut prymasowski).

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6