Bóg patrzy przede wszystkim na serce człowieka i szuka w nim dobra. A dobrem, które jest w sercu Iwetty Markiewicz można by rozdzielić rzeszę osób.
I ona właśnie to robi. Dzieli się dobrem z każdym potrzebującym, bo jak sama mówi, pomaganie ma we krwi. Może właśnie dlatego stała się idealnym narzędziem (choć to brzydkie słowo w tym przypadku) w rękach Pana Boga, a słuchając jej opowieści, nie sposób uciec od myśli, że jej historia jest częścią większego planu. Po 22 latach spędzonych w Niemczech, z tęsknoty za bliskimi, postanowiła wraz z mężem i 13-letnim synem wrócić w swoje rodzinne strony, do Wałbrzycha. Traf chciał, że przeprowadzka, a później sprawy związane z otwarciem rodzinnego interesu, pozwalającego na godny start w nowej rzeczywistości, przypadły na początek pandemii.
– Widocznie miałam tu misję do wykonania, dlatego wróciłam – Iwetta z uśmiechem podsumowuje wydarzenia ostatnich 2 miesięcy. Pandemia pokrzyżowała w pewnym stopniu jej plany zawodowe, ale ona nie załamała rąk i całą energię skierowała na pomoc potrzebującym. Z telewizji dowiedziała się o ogólnopolskiej akcji „Wsparcie dla Szpitala” – to internetowa platforma stworzona przez 30 informatyków, której celem jest dotarcie z pomocą do placówek medycznych. System swoim zasięgiem obejmuje obecnie ok. 700 placówek, potrzebne są więc osoby, które lokalnie będą koordynowały działania pomocowe. – Włączyliśmy się w tę akcję, bo uznaliśmy, że ta platforma jest bardzo wiarygodna i pomoc przekazywana przez nią dotrze tam, gdzie jest najbardziej potrzebna – opowiada Iwetta.
Mówi w liczbie mnogiej, bo choć to ona jest koordynatorem, to w działaniach mocno wspiera ją jej mąż Marcin. To on pierwszy dowiedział się o całej akcji, on też pomaga jej logistycznie w wielu działaniach. – Mój maż stoi w cieniu, ale bez niego wiele szybkich akcji pomocowych by się nie udało. Tak było, kiedy dowiedziałam się, że Dom Pomocy Społecznej sióstr franciszkanek na Sobięcinie pilnie potrzebuje kondensatora tlenu. Mam taki charakter, że jak coś usłyszę, to od razu działam. O godzinie 10 wstawiłam post na Facebooku, w kilku grupach napisałam, że szukamy takiego urządzenia. A pół godziny później znalazło się w Rawiczu. O godzinie 13 tego samego dnia mój mąż już je przywiózł. W ciągu 3 godzin znalazł się kondensator tlenu, który kosztuje 5 tys. złotych. To jest opatrzność Boża – mówi poruszona. Pewne jest to, że Bóg chce, aby przez jej ręce działo się jeszcze więcej dobra.
– Takie mam odczucie, że ludzie mi wierzą. Ufają, że nasza pomoc dotrze tam, gdzie potrzeby są największe. Odzywa się do mnie wiele cudownych osób, które pragną włączyć się w nasze działania – mówi Iwetta. Jako koordynator jest łącznikiem między placówkami zgłaszającymi swoje potrzeby, a osobami, które chcą pomóc. Te pierwsze zapisują się na platformie „Wsparcie dla Szpitala”, drugich trzeba szukać. Na wszelkie sposoby. Pomocne są w tym media społecznościowe, w których Iwetta czuje się jak ryba w wodzie. To tam organizuje licytacje, pisze prywatne wiadomości do osób, które mogłyby być potencjalnymi darczyńcami.
– A jeśli potrzebuję środki chemiczne, które są ogólnie dostępne, to piszę na Facebooku, czy moglibyśmy wspólnie połączyć siły, bo nasze siostry czy inny DPS potrzebuje kremów do rąk, płynów do naczyń czy papieru toaletowego. Często udaje się nam w przeciągu 24 godzin zorganizować auto ciastek, soczków, chemii – wylicza.
Pomagając innym, sama musi prosić o pomoc. – Wirus dał się nam wszystkim we znaki, wszyscy mamy ciężko, ale mam taki charakter, że zawsze pytam. Nie boję się słowa „nie”. Biorę pod uwagę, że ktoś może mi odmówić, ale ja to rozumiem. Nie bać się pytać – taki powinien być każdy koordynator – dodaje. Iwetta potrafi nadzwyczaj skutecznie dotrzeć do osób chcących przekazać swoje fundusze. Właśnie dlatego jest stawiana jako wzór dla innych koordynatorów. Wieści o jej działaniach rozniosły się już na całą Polskę. Jest w stałym kontakcie z wolontariuszami z innych części kraju i chętnie dzieli się swoimi pomysłami. A jeśli trzeba, potrafi nawet znaleźć wolontariuszy na drugim końcu Polski. – Tak było w Sokołowie Podlaskim. Wiedziałam, że jest tam ciężka sytuacja. Zaczęłam szukać na Facebooku osób, które są aktywne na tym terenie. Znalazłam dziewczynę – Karolinę, u której na profilu widziałam, że pomaga i ma do tego dryg. Zaczęłam ją męczyć, bo czułam, że to jest dziewczyna, która totalnie się do tego nadaje. Wpierw powiedziała, że się zastanowi, ale ostatecznie została koordynatorem. Robi niesamowite akcje, a ja jestem dumna – jest moją znalezioną perełką – opowiada Iwetta.
Sama odczuła na własnej skórze skutki pandemii, ale dla niej ten czas jest bardzo dobry, ponieważ zaowocował przede wszystkim nowymi przyjaźniami. Pomaga wielu placówkom w okolicy, ale całe swoje serce zostawiła w Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez siostry franciszkanki w Wałbrzychu. Od pierwszego momentu, kiedy tam weszła, zakochała się w tym miejscu. – W tym domu jest bardzo skromnie, pomieszczenia wymagają remontu, ale jest bardzo czysto, wszędzie pachnie, pacjenci są uśmiechnięci. Tam się czuje wyjątkową atmosferę. Nie mogę się już doczekać, jak pójdę do tych ludzi na górę i wszystkich ich wyściskam, szczególnie tych starszych pacjentów. Jedna z pacjentek namalowała dla mnie obraz. Bardzo się tym wzruszyłam. Jestem bardzo związana z tym domem i po pandemii chcę im nadal pomagać – mówi Iwetta.
Jeśli i ty chcesz pomóc możesz z skontaktować się z Iwettą pod numerem telefonu: 667 871 333 lub wesprzeć jej zbiórki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).