Kardynał Krajewski powiedział kiedyś, że nigdy nie planuje kolejnego dnia. Bo każdy przynosi inne wyzwania i trzeba na nie reagować.
Sprawdzając pochodzenie łacińskiej sentencji dokonałem małego odkrycia. Przed jedenastu laty wokół niej osnułem czwartkowy felieton. Uświadamiając sobie przy okazji zmianę, jaka w tym czasie się dokonała. Oczywiście na lepsze. Chcę to z mocą podkreślić na przekór wszechobecnemu czarnowidztwu, próbującemu udowodnić staczanie się świata w otchłanie zła.
Przy okazji też muszę dokonać drobnej korekty. Otóż maksymę: bonum est quod diffusivum sui (dobro jest tym, co rozlewa się samo z siebie) przypisałem świętemu Tomaszowi z Akwinu, gdy tymczasem jej autorem ma być Plotyn.
Zatem fala rozlewającego się dobra. Szczególnie w okresach przedświątecznych. Dawniej nie aż tak widoczna z dwóch powodów. Po pierwsze ewangeliczna zasada: niech nie wie prawica co czyni lewica (nie kojarzyć z obecnymi napięciami na scenie politycznej). Ot, zbierała się grupa ludzi, zapraszała starszych, chorych, samotnych i… Mało kto o tym wiedział, poza samymi zainteresowanymi, z drugiego powodu. Nie było mediów społecznościowych, telefonów komórkowych, towarzyszących niemalże każdej imprezie paparazzi. Obdarowani wracali do domów szczęśliwi szczęściem człowieka zauważonego. Obdarowujący szczęściem człowieka dającego siebie. Poza wewnętrzną satysfakcją, radością, nic więcej. Słudzy nieużytecznie użyteczni.
Oceany dobra. Nie tylko rozlewającego się przy okazji świat. Pomijam statystyki dwóch największych, zajmujących się zbieraniem funduszy, portali. Wystarczy nasze podwórko. Lokalna społeczność. Właściwie nie ma dnia bez choćby drobnego gestu dobroci. Mamy tu lidera, potrafiącego wyzwolić z ludzi to, co w nich najlepsze i najpiękniejsze. Kiedyś nawet umówiliśmy się na wywiad. Jeszcze do tego wrócimy. Przewijam Facebooka i widzę niemalże każdego dnia. Aż trudno to wszystko policzyć, spisać, udokumentować co wyczynia armia Piotra. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. A nawet najlepszym. Ot, dla przykładu… Po wizycie w schronisku dla bezdomnych. Jego pensjonariusze sygnalizują potrzebę ciepłych skarpet. Następnego dnia wyjeżdża samochód z bagażnikiem wypełnionym po brzegi. Marzą dzieciaki z domu dziecka o pięknej fryzurze, znajdą się chętni, by spełnić ich marzenia. Komuś zawaliło się życie? Zawsze znajdzie się sposób, by pomóc je odbudować. Albo wiadomości z ostatniej chwili. Pan Paweł przywiózł czterdzieści słoików miodu. By ktoś nie sądził, że w ten sposób robi reklamę swoje pasieki na etykiecie napisał jedynie: wesołych świąt. Jeden z podopiecznych domu dziecka marzył o rowerze. Po kilku minutach jest. Co prawda używany, ale za to w bardzo dobrym stanie. Albo ta starsza pani. Mimo wiatru i deszczu przyjechała rowerem, zostawiła co miała zostawić i zanim zdumiony Piotr zdążył powiedzieć „dziękuję” już wracała do domu.
Będąc przed kilkunastu laty w Gauting pod Monachium zapoznałem się z systemem działania w tamtejszych parafiach, katolickiej i protestanckiej, zajmującej się działalnością charytatywną diakonii. Trochę im zazdrościłem. Dyżury, grafiki, pracownicy etatowi i wolontariusze. Z perspektywy czasu widzę, że mamy to samo. Może nie tak sformalizowane, ujęte w struktury. Jest w tym wszystkim sporo spontaniczności. Ale może o to właśnie chodzi. Kardynał Krajewski powiedział kiedyś, że nigdy nie planuje kolejnego dnia. Bo każdy przynosi inne wyzwania i trzeba na nie reagować. Nasza lokalna armia kieruje się podobną logiką.
Wczoraj redaktor Macura pisał o Kościele niefajerwerkowym. Zdziwiłem się niskimi ocenami czytelników. Przecież w felietonie nie było cienia przesady. Takie są nasze parafie. Takie są nasze lokalne społeczności. Nie dla fajerwerków. Nie dla autopromocji. Nie dla poklasku. Nie po to, by zdobyć miejsce na liście wyborczej. Z potrzeby serca. By dać upust olbrzymim zasobom dobra, mającego tę właściwość, że nie poddaje się żadnym ograniczeniom. Bo jest wylewne ze swej natury.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).