Jakie będzie ciało po zmartwychwstaniu?
Pytań pojawia się wiele. Ot, chociażby, czy będziemy w niebie jeść, pić, spać, całować się itd. Może to wydawać się naiwne, ale jeśli poważnie traktujemy obietnicę zmartwychwstania, to takie pytania są jakoś zasadne.
Musimy jednak zachować umiar, inaczej popadniemy w teologiczne science fiction. Ani Biblia, ani teologia nie pozwalają na opis przyszłego życia. „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).
Możemy zaznaczyć dwie sprawy. Po pierwsze zachowana zostanie ciągłość między obecnym życiem i życiem wiecznym (będziemy nadal sobą, zachowamy pamięć wydarzeń, pozostaną więzi nawiązane na ziemi itd.). Po drugie trzeba pamiętać, że zmartwychwstanie nie oznacza zwykłego ożywienia naszego doczesnego ciała (patrz: wskrzeszenie Łazarza). Chodzi o radykalną przemianę, o nowość, która przekracza granice naszej wyobraźni. Zmartwychwstanie ludzi łączy się z odnową całego wszechświata, który stanie się „nowym niebem i nową ziemią”.
Św. Paweł w Liście do Koryntian pisze: „Powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym. Bóg zaś takie daje mu ciało, jakie zechciał; każdemu z nasion właściwe. Nie wszystkie ciała są takie same: inne są ciała ludzi, inne zwierząt, inne wreszcie ptaków i ryb. (...) Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem.
Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało ziemskie, powstanie też ciało niebieskie. (…) Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,35–53). Te słowa św. Pawła muszą nam wystarczyć, bo, jak pisał św. Ignacy Loyola: „Nie obfitość wiedzy, lecz wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę. Odczuwajmy więc, smakujmy, a nawet przeżuwajmy nieliczne, ale wystarczające słowa Objawienia o niebie, wznosząc się wyżej i wyżej”.
Nie! „Amen” oznacza coś więcej. Owszem, to słowo pojawia się na końcu modlitw, pojawia się także na zakończenie Nowego Testamentu (Ap 22,20). „W języku hebrajskim »Amen« pochodzi od tego samego rdzenia, co słowo »wierzyć«. Wyraża ono trwałość, niezawodność, wierność” (KKK 1062).
Końcowe „Amen” w Credo jest więc potwierdzeniem pierwszego słowa: „wierzę”. Pisze pięknie św. Augustyn: „Niech twoje »Wyznanie wiary« będzie dla ciebie jakby zwierciadłem. Przeglądaj się w nim, by zobaczyć, czy wierzysz w to wszystko, co wypowiadasz. I każdego dnia raduj się swoją wiarą”.
Jezus Chrystus jest nazwany w Nowym Testamencie „Amen” (Ap 3,4). „Przez Niego wypowiada się nasze »Amen« Bogu na chwałę (2 Kor 1,20)”. A więc i teraz, na zakończenie naszego przeglądu „Filarów wiary”, oddajmy chwałę Bogu. Temu, który jest nieskończenie większy od tego, co wiemy i rozumiemy, niech będzie chwała.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).