Nie milknie sprawa oskarżeń wysuniętych wobec Jeana Vaniera, który miał przez wiele lat wykorzystywać seksualnie sześć dorosłych kobiet, będąc ich kierownikiem duchowym.
Jedna z kobiet w swych zeznaniach z roku 2016 „poddała w wątpliwość zachowanie Jeana Vaniera wobec niej w latach 70-tych. To zeznanie stało się przedmiotem pogłębionej analizy. Ze swej strony Jean Vanier potwierdził prawdziwość zaistnienia tej relacji i stwierdził, że był przekonany, iż była to relacja „wzajemna” – czytamy w wyjaśnieniach. Czy to zachowanie, które „poddawała w wątpliwość” było na pewno zachowaniem seksualnym? Być może Vanier okazał tej kobiecie jakąś czułość, może skrócił dystans, ale nie musi to oznaczać, że ją molestował seksualnie. Zresztą, jeśli ta osoba miała wówczas 20 czy 30 lat, to opowiadając tę historię w 2016 roku miała prawo z racji wieku do relacji zdeformowanej, niepełnej.
Jak twierdzi Krzysztof Łączkowski, psycholog „temat przywoływania zdarzeń z przeszłości jest dość dobrze przebadany w ramach psychologii procesów poznawczych i psychoterapii traum z przeszłości pod kątem zniekształceń. W szczególności problem "fałszywych wspomnień" i zaszczepiania tychże przy pomocy odpowiednich technik lub mimowolnych sugestii (np. niewłaściwie formułowanych pytań - nawet drobna sugestia może diametralnie zmienić wyjściową pamięć zdarzenia - tzw. presupozycja). Proces przypominania zdarzeń polega między innymi na uzupełnianiu luk pamięci powstałych w wyniku np. niezwracania uwagi na pewne sytuacje lub ich nie- zauważania (tu pomagają konfabulacje) lub zapożyczaniu przy pomocy pamięci generatywnej elementów z wiedzy zgromadzonej w schematach poznawczych lub skryptach (mogły te zapożyczenia nie mieć miejsca podczas konkretnego zdarzenia i często nie mają). Powodem, dla którego trzeba zachować dystans do wspomnień jest kwestia, że nasz mózg źle sobie radzi z odróżnieniem faktów od fikcji i zmyśleń po latach. Podczas wyobrażania sobie zdarzeń (np. wszelkie fantazje) aktywowane są w części te same obszary mózgu, jakie działają podczas przypominania realnych sytuacji. Tak naprawdę realne traumy bardzo trudno przywołać z pamięci, gdyż strzeże tego silny mechanizm obronny – wyparcie.” A zatem po tylu latach przywoływanie tych rzekomych relacji intymnych może być po prostu obarczone poważnymi błędami, wynikającymi z subiektywnego punktu widzenia.
Nie wiem więc, dlaczego mielibyśmy dawać absolutną wiarę kilku anonimowym kobietom w dość zaawansowanym wieku, o których niewiele wiemy i co do zeznań których zachodzą, w moim odczuciu, poważne wątpliwości - zamiast dać wiarę człowiekowi, za którym przemawiają konkretne czyny i dzieła i który „był jedną z najbardziej szanowanych i kochanych osób”, jak twierdzi sam Posner, z racji swych walorów umysłu i ducha.
Posner wybiera GCPS
W posumowaniu raportu czytamy: „Przeprowadzenie badań zostało powierzone GCPS Consulting z siedzibą w Wielkiej Brytanii. Jest to organizacja specjalizująca się w doradztwie w zakresie ochrony przed wykorzystywaniem i nadużyciami seksualnymi (PSEA) i mająca niekwestionowane doświadczenie w prowadzeniu tego rodzaju dochodzeń oraz w opracowywaniu polityki prewencyjnej dla dużych międzynarodowych organizacji pozarządowych. Zadanie zostało zlecone GCPS w kwietniu 2019 r. i wówczas rozpoczęło się dochodzenie. Prace prowadzili dyrektor, Paul Nolan i starsza konsultantka, Ester Dross. Ponadto Międzynarodowa Federacja Wspólnot L’Arche utworzyła Niezależny Komitet Nadzoru i poprosiła dwóch byłych francuskich wysokich urzędników o ocenę rzetelności i wiarygodności procesu dochodzeniowego oraz jego ustaleń. W dniu 11 lutego 2020 r. wydali oni opinię pozytywną i uznali wnioski z dochodzenia za uzasadnione.”
Zajrzałam zatem na stronę tej „niezależnej organizacji”, która, jak się okazało specjalizuje się w tropieniu „nadużyć seksualnych” i wspierała między innymi szereg lewackich podmiotów działających nieetycznie o celach na przykład wyraźnie depopulacyjnych i antynatalistycznych (np. w Afryce). Zresztą sam fakt, że GCPS pisała raporty dla Planned Parenthood, czyli organizacji powołanej przez Margaret Sanger, zwolenniczki eugeniki i rasizmu, która jednoznacznie wypowiadała się pod adresem osób niepełnosprawnych i ciemnoskórych, propagując idee przymusowego ograniczania płodności i dzietności niepożądanych grup społecznych, osób chorych i biednych, a także Żydów, Słowian, Latynosów, Murzynów, Indian i katolików, rodzi uzasadnioną nieufność! Dziś International Planned Parenthood Federation to międzynarodowa federacja, której głównymi ośrodkami są kliniki aborcyjne tworzące sieć, w których prowadzone są praktyki dzieciobójcze. Taka organizacja z całą pewnością nie zgłosiłaby się z prośbą o współpracę do jakiegokolwiek podmiotu, lecz do takiego, co do którego miałaby pełne zaufanie. Dlaczego zatem Posner wybrał GCPS, aby sprawdzać Vaniera? Czy ktoś, kto zna pracę tej organizacji i uczciwie poszukuje prawdy poprosiłby do współpracy tego typu firmę?
A gdyby zarzuty okazały się prawdą?
Wśród głosów krytyki i potępienia w Internecie można jednak odnaleźć pewien blog w obronie Jeana Vaniera pod adresem: https:// blogs.mediapart.fr/aamm/blog/280220/en-defense-de-jean-vanier. Niech fragment tego bloga, z którym zgadzam się, autorstwa André Monnerona, „brata Cathy, która przeżyła czterdzieści szczęśliwych lat w l'Arche i była zapraszana w każdy wtorek na lunch przy stole Jeana Vaniera” będzie podsumowaniem moich uwag:
„Należy założyć, że nowy zespół zarządzający L’Arche – pisze autor - wydał zniesławiającą informację prasową na temat życia założyciela Jean Vaniera. Stephan Posner, następca Jean Vaniera, który jest aktualnie na czele L'Arche International, wspierany przez zespół zarządzający, w tym kapelana Arki, ojca Christiana Maheasa, wydał komunikat prasowy, w którym twierdził, że jego poprzednik, w wieku 42 lat zainicjował relacje, które on zakwalifikował jako napaść seksualną na 6 kobiet w ciągu 35 lat od 1970 roku. Zgodnie z tym, co ujawnił Posner, dochodzenie, które zlecił organizacji specjalizującej się w skandalach seksualnych, wskazuje, że otrzymane wnioski w żaden sposób nie uzasadniają zakwalifikowania tego jako zgłoszonej napaści seksualnej.
Przeciwnie, wskazuje, że kobiety te były wolne, dorosłe, bez niepełnosprawności, nie podlegały jego władzy, że „ogólnie” potrzebowały duchowego towarzyszenia, ale ani nie twierdziły, że zostało im to narzucone, ani nie doznały przemocy fizycznej lub sprzeciwiły się banalnemu związkowi seksualnemu, po intelektualnym zbliżeniu łączącym mężczyznę i kobietę przez pewien czas. Nie narzekały przez dziesięciolecia, aż do pojawienia się w l’Arche nowego zespołu zarządzającego.
Jean Vanier, ani kapłan, ani członek zgromadzenia religijnego, ani żonaty, ale były marynarz, następnie profesor filozofii, nie miał moralnego powodu, by powstrzymywać się od relacji seksualnych. To najwyraźniej zszokowało Posnera, który wypaczył trywialne wnioski, które podaje nam w trakcie dochodzenia, dodając do słów „duchowego towarzyszenia” osobisty komentarz o pejoratywnym wydźwięku „z dewiacyjnym mistycyzmem”, bez sprecyzowania w jakikolwiek sposób, co rozumie przez niejasne określenie „mistycyzm”, ani w odniesieniu do którego byłoby to „zboczenie”. Posner następnie stosuje tę bezsensowną formułę, sztucznie stwarzając wątpliwości, aby powiązać to z pojęciami wykorzystywania seksualnego i agresji seksualnej, które tworzy bez żadnego uzasadnienia, co stanowi skandaliczne zniesławienie.
W końcu podjął próbę połączenia tej sprawy z dawno zmarłym (+1993) ojcem Thomasem, który był zakonnikiem należącym do kongregacji i z tego powodu jego działania mogły dotyczyć wyłącznie jego kompetencji, specyficznych dla religii katolickiej.
W przypadku kobiet, które nie szukały wsparcia, Posner nie daje żadnego uzasadnienia do słów „wykorzystywanie seksualne” i „napaść seksualna”, co jest jeszcze bardziej szokującym zniesławieniem. Posner zadenuncjował/potępił w swoim komunikacie prasowym prywatność życia Jeana Vaniera w chwili, gdy jest ono uważane za święte […]”.
I tu być może dochodzimy do sedna sprawy. Czas i rodzaj zarzutów za bardzo nie dziwią w kontekście głosów mówiących o świętości życia Vaniera. W końcu i o Jezusie mówili, że to pijak i żarłok, przyjaciel celników i grzeszników, aby zdezawuować Jego osobę i dzieło.
Dr hab. Zdzisława Kobylińska, Katedra Badań Mediów, Instytut Dziennikarstwa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).