Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
100. …który jest wichrem i ogniem
Znaki… Nie wystarczy widzieć, trzeba je dostrzegać. To dwie różne sprawy. Byłem z grupą młodzieży w Tatrach. Rozdzieliliśmy się na jednej z wycieczek. Ja z kilkoma osobami wróciłem do schroniska ze dwie godziny później. “Ale się wleczecie!” Może i się wleczemy. A widzieliście po drodze orła? Nie? A kozice? Też nie? A nad potokiem odbite łapy niedźwiedzia? Też nie? Na pewno widzieli - ale nie dostrzegli. Widzieć, dostrzec - i… zrozumieć. To kolejne piętro poznania. Ale nie o niedźwiedzich śladach nam mówić, a o innych śladach-znakach.
Bóg nie tylko pozostawia po sobie znaki-ślady. Bóg z upodobaniem reżyseruje wydarzenia, które są znakami. Bo człowiek musi mieć materialny, zmysłowo uchwytny, doświadczalny, namacalny dostęp do… Tak, do Boga także. A Bóg jest niematerialny, ponadprzestrzenny, ponadczasowy. Człowiek wikła się tu w sprzeczności. Ale nie Bóg. Najpierw zszedł pomiędzy ludzi stawszy się jednym z nich. Osoba Jezusa, jego życie, jego nauczanie - wszystko stało się i do dziś jest znakiem. “Panie, pokaż nam Ojca” - proszą uczniowie. Padła wtedy znamienna odpowiedź: “Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,8n). Kilka tygodni później Jezus “zabrał” uczniom tę formę, ten sposób obecności Boga w świecie. Dotychczasowy znak stał się zbyt ciasny - choć i tak przerastał naturę świata. Bóg miał wkrótce “przekroczyć samego siebie” - a raczej sposób swej obecności wśród ludzi. “Ja zaś będę prosił Ojca - mówi Jezus - a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze: Ducha Prawdy…” (J 14,16).
I znowu znaki: uderzenie jakby wichru gwałtownego, płomyki jakby ognia, dar języków, przemiana wystraszonych rybaków w nieustraszonych apostołów, a wreszcie wiara - odpowiedź tysięcy. Niektórzy kpili: “Upili się młodym winem!” Nie, nie upili się. Kpiarzy i niedowiarków nie brak i dzisiaj. Wywodzą się spośród tych, co to gonią przez życie, jak tamta grupka w Tatrach. Niczego nie potrafią zobaczyć. A świat i dziś jest pełen śladów-znaków niepojętej a dyskretnej Obecności. Mocy, która przenika wszystko - i dlatego tak wielu ludzi jej nie dostrzega. Jak powietrza. A bez powietrza żyć nie można. Bez tej Mocy - też nie.
Patrzę wiosną na budzące się życie. Ty też patrzysz. Widzisz siłę życia? Widzisz, jak skomplikowane rządzą nim mechanizmy? Dostrzegasz ich precyzję? Widzisz kruchość życia, a równocześnie zdolność przetrwania? Zauważasz niepojętą logikę życia? Za tym wszystkim widzę Obecność Ducha - bo przecież materialne życie nie starcza samo sobie.
Patrzę na dzieci, które wychowuję, z którymi się przyjaźnię i od których się uczę. Widzę, jak z rozpieszczonych malców wyrastają świadome swych dobrych i złych czynów osoby. Widzę, jak niektóre z nich przerastają rówieśników i rówieśnice skupieniem, zdyscyplinowaniem, wielkimi życiowymi planami i marzeniami. Nieraz bywałem pod wrażeniem tajemniczej Obecności Kogoś przemieniającego dzieci. I nieraz czułem się skrępowany tą Obecnością. Czy to nie jeden z ważkich i wielkich znaków-śladów Ducha w świecie?
Patrzę na wieki historii. Ile przemocy, wojen, stosów, więzień, rewolucji, obozów śmierci. A w człowieku ciągle na nowo odradza się pragnienie dobra. Odradza się miłość i przebaczenie, miłosierdzie i pokój. Najciemniejsze historyczne zawieruchy rozświetlają się radością budowania nowego ładu. Czy to człowiek w głębi swego jestestwa jest tak dobry, czy to niepojęta Obecność Ducha jest władna z mroku zła wydobyć dobro - wbrew wszystkiemu i wszystkim?
Zdumiony patrzyłem swego czasu, jak nieugięty wódz kubańskiej rewolucji, Fidel Castro, wobec papieża stawał się kimś całkiem innym. Czy to tylko obecność niemłodego i schorowanego człowieka w białej sutannie - czy też niepojęta Obecność Ducha uciszyła na kilka godzin i dni słynnego i chyba już ostatniego rewolucjonistę? Widzieć ślad, a nie dostrzec Osoby? Papież - choć to człowiek nieprzeciętnego ludzkiego formatu - jest “tylko” narzędziem Ducha.
Patrzę na samego siebie. Mogłem być kimś zupełnie innym. Jestem księdzem. Mógłbym i wygodniej żyć, i więcej zarabiać, i wiele innych “i…” Dlaczego jestem tym i takim, jakim jestem? W sobie odpowiedzi nie znajduję. Gdy jej szukam, dostrzegam Obecność i wichru, i ognia, i mocy przemieniającej. Popatrz dobrze na siebie. Nie wierzę, byś tego samego - i Tego samego! - nie dostrzegł w sobie.
Choć… wygodniej czasem nie dostrzegać. Bo Jego Obecność ciągle stawia przed człowiekiem nowe zadania. Każe przerastać samego siebie. Jest wymagająca. Jest światłem, które jak promień słońca wydobywa na jaw piękno naszych dusz, ale i szpetotę grzechu, przyziemności i bylejakości. Może właśnie dlatego tylu ludzi woli nie zauważać Obecności Ducha? Tylko jeśli człowiek miałby pozostać w życiu zamknięty na tę Obecność - czym będzie jego życie? Pustką i słabością? To właśnie dlatego tylu ludzi zatraciło poczucie sensu życia, bo miły im święty spokój i nawet słyszeć nie chcą o Duchu Świętym, który jest wichrem i ogniem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).