Skarbiec wiary Kościoła jest ogromny. Są w nim “nova et vetera” - rzeczy nowe i stare. Te “stare” nie starzeją się nigdy. A “nowe” nie są nowe. Trzeba jedynie najdawniejszą tradycję Kościoła odczytywać na nowo.
99. Cztery prawa dynamiki życia
Co roku obserwuję moich ósmoklasistów. Świat staje się im wyraźnie za ciasny. Niecierpliwie czekają, by wyfrunąć do “ziemi obiecanej” liceum, technikum, zawodówki. Mówię: nie ciesz się na zapas, “tam” też nie będzie miodu. “Ee, proszę księdza, niech ksiądz nie przesadza. Byle nie tu!” Młodemu chłopakowi, młodej dziewczynie świat zawsze za ciasny - i zawsze tak było. I to jest pierwsze prawo życia: Ciągle robi się za ciasno.
“No i jak tam w liceum?” - pytam. “Wie ksiądz, jakoś to idzie, ale…” I tu zaczynają się zwykle “gorzkie żale”. “No to wróć do nas, czekamy” - mówię. Reakcja jest zawsze jednakowa. “Wrócić? Do tej budy? Ksiądz chyba żartuje!” A ja wiem, że to nie o tę czy inną “budę” chodzi. To jest drugie prawo życia: Nie można się cofać. Wobec tego znowu musi zadziałać pierwsze prawo życia - młody, choć o kilka lat doświadczeń starszy człowiek wyrywa się ku nowemu, ku szerszej życiowej przestrzeni. Dla jednych są to studia, dla innych praca. Dla innych małżeństwo, czasem kapłaństwo lub zakon. Życie różne scenariusze pisze. I po jakimś czasie okazuje się, że… znowu zrobiło się w życiu ciasno.
Mieliśmy w życiu jeden szczególny etap, jeden przeskok z ciasnego ku szerszemu. Nie pamiętamy tego. Pierwszych dziewięć miesięcy naszego życia to komfort poczucia pełnego bezpieczeństwa za cenę niewyobrażalnej ciasnoty. Nie pamiętamy… A przecie właśnie ten przeskok, to wyjście w szeroki świat jest największą przemianą w życiu każdego z nas. Ktoś powie: o czym tu pisać? Tak jest i basta. To właśnie jest argumentem. Argumentem na rzecz pierwszego i drugiego prawa dynamiki życia: życiu ciągle za ciasno i życie nigdy się nie wraca.
Zauważ, że idąc naprzód, zgodnie z prawami życia, musimy nieuchronnie przeżywać rozstania. Łezka w oku na koniec podstawówki, dwie łezki po maturze. Ach, będziemy o sobie pamiętać, odwiedzać się, spotykać. Nie wierzcie tym obietnicom - nie dlatego, że nieszczere. Szczere i to bardzo. Ale scena życia pozwala na ich realizację w jakiejś niewielkiej mierze. Także urodziny - ów najważniejszy przeskok, aczkolwiek pozostawia po sobie silny związek dziecka z matką, nieuchronnie prowadzi do rozstania. Dziwny to i dramatycznie ułożony bieg życia, w którym silna wewnętrzna potrzeba wychodzenia ciągle na nowo ku szerszej perspektywie kłóci się z bólem rozstań. To już trzecie prawo życia: Ból rozstań.
Od wieków byli tacy, którym świat był szczególnie ciasny - podróżnicy. Odkrywali nowe lądy. Zdobywają dziewicze szczyty. Przemierzają bezkresne przestrzenie polarnych krain. Jedni ich podziwiają, niektórzy stukają się znacząco w czoło. A oni są nam potrzebni, by przypominać o ciasnocie świata. I koniec końców cały wszechświat okazuje się za ciasny dla człowieka. Aż kiedyś przychodzi ostateczne rozstanie. Podróż, z której się nie wraca. Trzy prawa dynamiki życia: dojmująca ciasnota, nieodwołalne rozstanie, niemożność powrotu.
A co dalej? Czyżby na tym wszystko się kończyło? Czy jest w ogóle jakiekolwiek “dalej”?
...wielkaNOC. Wiem, dziwnie to napisałem. Ale chcę podkreślić, że jest taka NOC w naszym życiu. Noc ostatecznego rozstania, dlatego wielka. I chyba najtrudniej rozstawać się z samym sobą. Ze swoimi tracącymi światło oczyma, z niesłyszącymi już uszami, ze sztywniejącymi rękoma, z przestającym bić sercem i coraz płytszym oddechem. To wszystko byli wierni towarzysze naszego życia. Ale życie to jednak coś więcej niż suma tych wszystkich instrumentów, nieprawdaż? Rozstając się ze znajomym sobą, rozstajemy się z całym światem. Ciasnym światem.
A co dalej? Czyżby na tym wszystko się kończyło? Czy jest w ogóle jakiekolwiek “dalej”?
Jest Wielkanoc. Najpierw - krzyż. Ten dosłowny, drewniany, twardy, szubieniczny. Świat dla Niego na krzyżu stał się bardzo, bardzo ciasny. W tym ciasnym świecie ukrzyżowania Jezus nie mógł ręką czy nogą ruszyć. Przybite. A próbować ruszyć - strasznie bolą. Boli całe życie. I właściwie jedno tylko jest pewne: nie da się wrócić. Choć i tego nie uszanowali ci spod krzyża: “Zejdź! Uwolnij siebie!” Nie zszedł. Praw życia nie można łamać. Zostało już tylko wołanie: “Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił”…
A co dalej? Czyżby na tym wszystko się kończyło? Czy było do pomyślenia jakiekolwiek “dalej”? Nie było. Bo czwarte prawo dynamiki życia pozostawało wtedy jeszcze nie odkryte. Choć od pokoleń było przeczuwane. Bo jest jeszcze czwarte prawo: Życie rozwija się ku nieskończoności. Trzy pierwsze są ukryte w prawie czwartym: Dlatego ciągle nam za ciasno na świecie, bo przed nami nieskończoność. Dlatego w życiu nie ma cofania się, bo rozwój ma sięgnąć nieskończoności. Dlatego ciągle trzeba się rozstawać, bo wszyscy mamy się kiedyś spotkać w obecności Nieskończonego. Jezus podporządkował się - choć Mu łatwo nie było - trzem pierwszym prawom i dlatego nadał ważność i moc prawu czwartemu: otworzył drogę ku nieskończoności.
Wiem o tym pewnością wiary. A mimo to tak trudno mi przychodzi podporządkować się trzem pierwszym prawom dynamiki życia. Nie mam wyjścia. Muszę. Dobrze, że mam wiarę. Cieszę się, że dzielisz ze mną tę samą wiarę. I że na znak tej wiary, i ku jej pokrzepieniu, świętujemy co roku Wielką Noc Jezusowego zmartwychwstania. Dowód prawdziwości czterech praw dynamiki życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).