Do niecodziennej sytuacji doszło w nocy ze środy na czwartek w niemieckiej Kolonii: przechodzący koło katedry mężczyzna wziął nisko wiszące chmury za dym i zaalarmował straż pożarną. Wkrótce pod świątynię przybyło ponad 30 wozów strażackich.
Kolońska katedra jest jednym z symboli nie tylko tego miasta w Nadrenii Północnej-Westfalii, ale również całych Niemiec. Rocznie odwiedza ją około 6 mln turystów i pielgrzymów. Jest to druga co do wysokości gotycka budowla sakralna na świecie (po katedrze w Ulm) i trzecia pod względem powierzchni. Jej budowa trwała z przerwami od 1248 roku ponad 600 lat.
Nic dziwnego, że strażacy potraktowali wiadomość o pożarze wyjątkowo poważnie. Krótko po 1.00 w nocy przed kościołem stanęło 31 wozów, a ponad 100 strażaków szukało źródeł ognia w wieżach i sklepieniu świątyni.
Na szczęście alarm okazał się fałszywy. Przechodzień, który zadzwonił po straż, wziął za dym, chmurę, która otaczała jedną z 157-metrowych wież.
"Chmura zawisła nad północną wieżą i z dołu do złudzenia przypominała kłęby dymu" - powiedział rzecznik straży pożarnej w Kolonii Bernhard Swierzy. Akcja została zakończona po godzinie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).