Od jakiegoś czasu wciąż myślę o tych słowach.
Znaczą tyle, co utrzymanie, zatrzymanie, zachowanie światła w sobie. Światła, czyli wszystkiego tego, co boskie, święte, duchowe.
Mówiła o tym religioznawczyni Barbora Hlaváčová w „Hovorach” – chyba mojej ulubionej audycji Czeskiego Radia (Rozhlasu) Plus. Kontekst jej wypowiedzi był następujący: żyjemy dziś w czasach wielkich przemian. Nie tylko społecznych, ale i duchowych. Ludzie Zachodu odchodzą od tradycyjnych form religijnych. Laicyzacja to już nawet nie tyle słowo-klucz, co wręcz wytrych. A przecież homo sapiens to jednocześnie homo religiosus. Więc „udrženi světla v sobě” powinno być dla niego czymś niezwykle ważnym. Może nawet najważniejszym.
Ale owo „udrženi” można rozumieć chyba jeszcze inaczej, bo kiedy padło to sformułowanie, od razu pomyślałem o wszystkich moich trudnościach w czasie modlitwy, czy medytacji. O rozproszeniach, pojawiających się w myślach przykrościach, problemach. O tym, jak łatwo przychodzi mi zapominanie o pięknie, Świetle, Chrystusie.
Czy jakoś sobie z tym radzę? Próbuję. Od ładnych paru lat sięgam np. po różaniec – także w trakcie „modlitw własnych”, „prywatnych”. Dziękuję Bogu za kolejne cuda, dobra i radości, których doświadczam, a każdy taki cud, to, po prostu, następny, przesunięty paciorek. Łatwiej mi wtedy kontynuować modlitwę, wyliczać kolejne cuda. Wcześniej, bez różańca, po 2-3 minutach zwykle myślałem już o niebieskich migdałach.
Ale zdarza się czasami, że, w czasie modlitwy, akurat nie mam różańca pod ręką. Wtedy zwykle przypomina mi się biblijna scena z cierpiącą na krwotok kobietą, który uchwyciła się (dotknęła) frędzli płaszcza Chrystusa. Więc, z zamkniętymi oczami, przy każdym kolejnym modlitewnym wyznaniu, sam lekko łapię się za własną kurtkę, czy bluzę, oczywiście w myślach wyobrażając sobie Jezusa i chwytanie się Jego płaszcza.
Żadne tam prywatne objawienie. Raczej uchwycenie się…
O czymś podobnym pisał o. Anselm Grün w książeczce "Modlitwa jako spotkanie". Cytuję: "Jeden ze współbraci opowiadał, że czasem wchodził pod kołdrę i mówił Bogu wszystko to, czego nie śmiał powiedzieć inaczej, że odkrywał przed Bogiem uczucia, które dochodziły do głosu tylko wieczorem, pod ciepłą kołdrą, i że czasem przyciskał poduszkę do piersi i tak się modlił, aby pokazać Bogu swoją potrzebę miłości i czułości". W jego przypadku pomocne okazały się... kołdra i poduszka.
Lata temu, na Wiara.pl, o biblijnym rozumieniu gestu uchwycenia się bardzo ciekawie pisał ks. Adam Sekściński. Zachęcam więc do przypomnienia sobie jego tekst zatytułowanego „Chwycić skraj szaty”, a Panu Pawłowi gratulujemy, bo to on tym razem przysłał nam najciekawszego maila i otrzymuje książkę "OD NOWA. 365 duchowych inspiracji na każdy dzień roku".
Jej fragment zatytułowany "Wyczekujesz tego dnia" przeczytają Państwo w naszym serwisie Biblia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.