Zakonnice z Chin to w Polsce rzadki widok. W Chinach… jeszcze rzadszy.
Płakali jeden dzień
Siostry, z którymi rozmawiamy, podkreślają kluczową rolę rodziny w przekazywaniu wiary w Chinach. Prawie wszystkie mówią, że powołanie zrodziło się w ich katolickich domach. Nie znaczy to, że rodzinom jest łatwo przyjąć decyzję dzieci. – Gdy mój brat poszedł do seminarium, rodzice płakali trzy dni – mówi siostra Aixin. – Gdy ja poszłam do zakonu, płakali jeden dzień – śmieje się. Dodaje, że ma jeszcze jedną siostrę… i ona też chce iść do zakonu. W ogóle wioska, z której pochodzi, jest nadzwyczajna. Mieszka tam 150 katolików i z tego środowiska wyszło trzech kleryków i jedna zakonnica – czyli ona. Jej zgromadzenie liczy 48 sióstr, jest też jedna postulantka. Ponieważ należą do Kościoła oficjalnego, do niedawna mogły prowadzić przedszkole – ale w tym roku władze odebrały im tę możliwość. Na razie prowadzą jeszcze dom starców. Mają tam kaplicę i tylko tam widnieje niewielki krzyż – na tabernakulum. W innych miejscach nie wolno eksponować symboli wiary ani prowadzić „religijnej agitacji”.
Czasem rodzice opierają się, gdy córki chcą pójść do zakonu. Bywa, że boją się, mając w pamięci czasy, gdy katolicy byli bici i zabijani. Siostra Mei musiała długo czekać, aż mama i tata zmiękną. Po kilkunastu latach poszła do zgromadzenia. Łatwo nie było. Często z siostrami zmieniały mieszkania, nie mogły też legalnie ewangelizować. – Ale ludzie wiedzą, że ja żyję dla miłości Jezusa i tę miłość chcę im okazywać – uśmiecha się.
Siostra Xia zapragnęła pójść do zakonu, gdy spotkała siostry mieszkające niedaleko jej wioski. Gdy miała 15 lat, była na pielgrzymce w sanktuarium maryjnym. Tam upadła na kolana i przed figurą Maryi zwierzyła się ze swojego pragnienia. Matka Boża poprowadziła ją do zgromadzenia. Teraz i ona uczestniczy w trudach życia dla Ewangelii. Jej zgromadzenie miało „dom generalny” nad chlewnią dla świń, ale i to lokum straciło. Zakonnice jednak modlą się – a tego nikt im nie zdoła zabronić. Spotykają się też w ramach swojej formacji, słuchają wykładów w wynajmowanych lokalach.
Przebije się
– Religijność chińska jest bardzo tradycyjna w naszym rozumieniu. Dużo recytowanych głośno modlitw, pielgrzymek – zauważa s. Aleksandra. Zaznacza jednak, że nowsze formy religijności też się dobrze przyjmują. Od pewnego czasu rozwija się tam Ruch Światło–Życie. – Namiot spotkania, czytanie Pisma Świętego, dzielenie się nim. To jest dla tamtejszych ludzi ogromnie ważne, są bardzo chłonni – opowiada misjonarka. Dodaje, że ludzie, którzy przeszli formację oazową w Polsce, prowadzą tam w parafiach kursy rekolekcji oazowych dostosowane do ich możliwości.
Czy to wszystko daje nadzieję, że Ewangelia w Chinach się przebije? – Przebije się – mówi stanowczo s. Aleksandra. Zwraca uwagę na statystyki sprzed czasów rewolucji kulturalnej, które wykazywały 3 mln katolików w Chinach. – Później nastał komunizm, który, jak się wydawało, totalnie zniszczył Kościół od strony personalnej i materialnej. Tymczasem okazało się, że teraz katolików jest tam około 14 mln. Wiara przetrwała w sercach ludzi. Chociaż zniszczono struktury, rodziny przechowały skarb wiary. Gdy wróciło trochę wolności, wiara wyszła na jaw – zwraca uwagę. I dodaje: – Kościół w Chinach potrzebuje naszej modlitwy. To ważne. O nią też wszystkich prosimy!
Siostry z Chin również bardzo dziękują za modlitwę i są umocnione faktem, że Kościół w dalekiej Polsce o nich pamięta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na czym polega model francuskiej laïcité i jakie są jego paradoksy?
Jej ponowne otwarcie i rekonsekracja nastąpi w najbliższy weekend.
Następne spotkanie Rady Kardynałów zaplanowano na kwiecień 2025 roku.
„Jedynym grzechem przekazywanym z pokolenia na pokolenie jest grzech pierworodny”.