Władze komunistyczne ogłosiły go największym kidnaperem w historii Polski. Powodem było to, że… ratował sieroty z polskiego osiedla w Tengeru, wywożąc je do Kanady.
Ojciec Łucjan otrzymał różne wysokie odznaczenia, ale myślę że Order Uśmiechu, który dostał 4 lata temu, jest dla niego szczególny. Był dla dzieci przyjacielem i autorytetem moralnym – mówi prof. Hubert Chudzio, twórca i dyrektor Centrum Dokumentacji Zsyłek i Wypędzeń Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Instytucja ta zajmuje się dokumentowaniem losów sybiraków. Około 20 tys. spośród nich w latach 1942–1952 znalazło tymczasowy dom w osiedlach rozlokowanych w brytyjskich koloniach i protektoratach na terenie Afryki. W największym z nich, Tengeru (obecna Tanzania, ówczesna Tanganika), liczącym ok. 5 tys. mieszkańców, duszpasterzem był franciszkanin, o. Łucjan Królikowski.
Po opuszczeniu Tengeru o. Królikowski osiedlił się najpierw w Kanadzie, skąd w 1966 r. przeniósł się do USA. Był m.in. redaktorem franciszkańskiego radia w Nowym Jorku. Często powtarzał, wspominając czas zesłania: „Modliliśmy się każdego dnia. Ci, co wierzyli w Boga, przetrwali. Inni stracili sens. Niektórzy popełnili samobójstwo”. Obecnie o. Królikowski mieszka w Enfeld w stanie Connecticut.
Szachy z ojcem Maksymilianem
„Pochodzę spod Zielonej Góry. Kiedy miałem trzy lata, rodzice wyjechali do wolnej Polski. (…) Dorastałem w katolickim domu, bardzo prostym, ale świętym” – zapisał we wspomnieniach opublikowanych w 1983 r. w książce „Skradzione dzieciństwo. Polskie dzieci na tułaczym szlaku”. Drugą publikacją o. Łucjana jest „Pamiętnik sybiraka i tułacza”, opowiadający o zesłaniu do Związku Sowieckiego. „Ojciec był piekarzem, matka pracowała w sklepie spożywczym. Byłem czytelnikiem »Małego Dziennika«, wydawanego w Niepokalanowie przez o. Maksymiliana Kolbego. Czytałem od deski do deski. Od młodości chciałem być kapłanem jak o. Maksymilian” – czytamy.
W 1934 r., mając 15 lat, Łucjan wstąpił do Niższego Seminarium Misyjnego w Niepokalanowie. W tamtym czasie w klasztorze było ponad 800 braci. Ojciec Kolbe przebywał wtedy w Nagasaki, gdzie zakładał filię franciszkanów. Łucjan poznał go dobrze po jego powrocie w 1937 r. „Trzy lata byłem pod jego opieką. Wiele mu zawdzięczam, zawsze go podziwiałem. (…) Chciał, abyśmy wszyscy byli franciszkańskimi misjonarzami”.
– Rozmawiałem z o. Łucjanem po raz pierwszy, gdy przyjechał do Krakowa. Potem spotykaliśmy się kilka razy w USA. Opowiadał historię swego życia. Była bardzo skomplikowana. W 1940 r. wylądował w łagrze. Na Syberii pracował przy ścince drzew po 14 godzin dziennie – mówi prof. Chudzio.
– Dostarczaliśmy drzewo. Potem pracowałem na tzw. wałkach, na składnicy drzew. Potężne kloce po 6, 8 metrów... To też była męka, bo człowiek głodny. Ciągle nam mówili: „Tutaj nie będziecie mieli okazji o niczym myśleć, ani o Kościele, ani o Bogu, ani o rodzinie ani o nauce... Nic, tylko jak swój żołądek zaspokoić”. I tak było, że człowiek chodził jak otumaniony – mówi franciszkanin w nagraniu zrealizowanym przez prof. Chudzio i zespół Centrum Dokumentacji UP.
Mogę pana za to wsadzić do ciupy!
Katorga trwała do czasu porozumienia Sikorski–Majski (Londyn, 30 lipca 1942 r.), na mocy którego Polacy zaczęli opuszczać Związek Sowiecki razem z armią dowodzoną przez gen. Andersa. – Ostatni dzień w łagrze zapamiętam do końca życia. Pracowałem z księdzem Gruzą, wtedy klerykiem. Byliśmy wyrębie. W pewnym momencie widzimy, że jakiś Rosjanin biegnie do nas. Był to jeden z komunistów, który miał rodzinę poza obozem. Nigdy z nami nie rozmawiał. I nagle woła do nas z daleka: „Jesteście wolni!”. Nie wierzyliśmy w to. Podszedł bliżej i wytłumaczył nam, że ogłoszono amnestię. Zabraliśmy piły, siekiery i wróciliśmy do obozu. Tam Polacy już świętowali. Wieczorem przedefilowaliśmy przed biurem komendanta NKWD i śpiewaliśmy: „Jeszcze Polska nie zginęła” – wspominał franciszkanin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.