Poszła do powstania i tam... nauczyła się modlić. Mimo piekła wokół.
Miała jedynie 17 lat, gdy poszła do powstania. Walczyła jako sanitariuszka oraz łączniczka, a za postawę i odwagę została odznaczona Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Armii Krajowej oraz dwukrotnie Medalem Wojska. Dziś siostra por. Janina Chmielińska, ps. Chmiel, ma 92 lata i nadal wspomina sierpień, wrzesień i październik 1944 r. Dramat tamtych dni wywołuje ogromne wzruszenie. Mówić jednak trzeba: dla przyszłych pokoleń. By młodzi wiedzieli. Otoczona opieką i miłością współsióstr – urszulanek Serca Jezusa Konającego – w warszawskim domu przy ul. Wiślanej przeżywa dobrą jesień barwnego życia. A gdy stan zdrowia pozwala, przyjmuje gości, uśmiecha się ciepło, proponuje herbatę. I opowiada...
Słaba Janeczka
Janina Chmielińska urodziła się 8 sierpnia 1927 r. w Warszawie. Przyszła na świat w 7. miesiącu ciąży i jako dziecko wciąż słyszała, że jest słaba. Życie pokazało, że owa słabość fizyczna nijak się miała do działania i aktywności dorastającej dziewczyny.
Wcześnie straciła matkę, więc opiekę nad nią i jej siostrą przejął ojciec – radca prawny Zarządu Miejskiego przy prezydencie Stefanie Starzyńskim. Po 5-letniej żałobie ożenił się ponownie, z wieloletnią sekretarką prezydenta Starzyńskiego, Stefanią Witkowską-Chmielińską. – Jesienią 1939 r., ponieważ represje niemieckie się wzmagały, tatuś zabrał mnie z tajnych kompletów i dał do szkoły handlowej. Uczyłam się tam dwa lata i wtedy z koleżanką poszłyśmy do Czerwonego Krzyża, żeby dali nam pracę – wspominała po latach. Dziewczęta zatrudniono przy roznoszeniu poczty. Potem wpadły na pomysł, by wstąpić do jednej z organizacji konspiracyjnych. Nie udało się jednak.
Janina robi tzw. małą maturę. Poznaje też harcerstwo konspiracyjne i zostaje do niego przyjęta. – Moją harcmistrzynią była Hanka Zawadzka, siostra Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”. Bardzo nam imponowała: potrafiła, mając Niemców dookoła, w mieszkaniu swojej ciotki urządzić zbiórkę dla setki dziewczyn. Ojciec Tomasz Rostworowski przychodził i uczył nas piosenek, a Hanka w mundurze instruktorskim przyjmowała przyrzeczenia harcerskie – wspomina s. Janina.
Okupacja zbiera straszliwe żniwo. Łapanki, rewizje, rozstrzeliwania. Kilkunastoletnia Janina wzrasta w poczuciu niesprawiedliwości i chęci odwetu. Gdy zjawia się na miejscu publicznej egzekucji, składa kwiaty, nie bacząc na niebezpieczeństwo. Widzący to Niemiec, zamiast aresztować dziewczynę, każe jej uciekać. W torebce przewozi potajemnie pierwsze wydanie „Kamieni na szaniec”. Gdy patrol niemiecki zarządza rewizję, bez mrugnięcia okiem pokazuje książkę do nauki... niemieckiego. Zakazana książka leży pod spodem.
Przed powstaniem Janina składa przysięgę wojskową. Mówi ojcu, że będzie walczyć. Ojciec jest bardzo poruszony decyzją córki, ale nie zabrania...
Walka
Skąd pseudonim „Chmiel”? Tak po prostu – od nazwiska Chmielińska.
Do powstania „Chmiel” idzie z koleżankami harcerkami: Zofią Rusiecką, pseudonim Zocha, Janiną Bem, pseudonim Nina, Danutą Remiszewską, pseudonim Remi. Zgrupowanie „Kryska”, do którego należały, walczyło na górnym Czerniakowie. – Ledwie zaczęło się powstanie, już trzeba było ratować rannych. Wynosiłyśmy ich pod ostrzałem niemieckim, opatrywałyśmy, brałyśmy do szpitala polowego. Kiedyś znalazłyśmy rannego Niemca i wzięłyśmy go ze sobą – wspomina s. Janina.
Świst kul, opatrywanie rannych, krótki sen i znów walka... A między tym wszystkim wydarzenia, które na długo pozostaną w sercu. I które kształtowały młodą duszę. – Kapelanem u nas był ks. Józef Stanek. Któregoś razu przyszedł do nas, do piwnicy, i spytał, czy chciałybyśmy się wyspowiadać. Danka Remiszewska mówi do mnie: „Wiesz co, ja przeszło rok się nie spowiadałam”. I ja przeszło rok nie byłam u spowiedzi. Wyspowiadałyśmy się obie. To było 14 sierpnia wieczorem, a 16 sierpnia Danka zginęła – dostała prosto w serce...
Siostra Janina wspomina, że to był dla niej szok: bliska jej osoba, przyjaciółka, nagle ginie. Toczyły się walki, a dziewczyna musiała przeżyć żałobę. „Remi” jako jedyna ze zgrupowania miała zresztą prawdziwy pogrzeb: z trumną i goździkami, które z narażeniem życia spod siedziby gestapo przyniosły jej przyjaciółki. Kolejne ofiary miały szybkie pogrzeby albo nie miały ich wcale.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.