Ponad tysiąc pątników wyruszyło z Płocka na szlak ku Jasnej Górze. Trwają ich duchowe dojrzewanie, walka i rekolekcje w drodze.
Naprawdę, pielgrzymka wyciska duchowy stygmat na tych, którzy w nią wchodzą fizycznie i duchowo. Pewna starsza kobieta po wyjściu pielgrzymki z płockiego Radziwia zatrzymała się przy figurze na rozstaju dróg, i z modlitewnika duchowego pielgrzyma, głośno zaczęła śpiewać Godzinki. W tym samym czasie ci, którzy szli pieszo, czynili to samo. W Gostyninie ktoś inny, w czasie postoju odprawiał w kościele Drogę Krzyżową, inni wreszcie odmawiali dodatkowy Różaniec. Młodzież zaś, mimo zmęczenia, tańczyła przed kościołem. Bo pielgrzymka to przekraczanie miary, to sięganie w życiu duchowym po coś więcej...
- Wierzyłam, jak wszyscy, i modliłam się podobnie do innych, ale czasami też nie dowierzałam Bogu. Teraz sięgam po więcej: po częstszą spowiedź i Mszę św., po Dzienniczek św. siostry Faustyny i modlitwę do świętych. Wraz z emeryturą przyszły na mnie choroby i problemy w rodzinie. Idę po raz drugi do Matki Bożej ze szczególną prośbą za moje dzieci, aby zawarły sakramentalny związek małżeński w kościele - mówi pani Irena, która pielgrzymuje w grupie srebrnej. - Idę, bo wierzę, że jest dla mnie pomoc, że jest światło i łaska, że jest Jezus i Maryja blisko mnie, że przez pielgrzymkę w jakimś sensie dotykam nieba. Proszę, aby moje dzieci oparły swe życie na Bogu - dodaje.
- Na pielgrzymce trzyma mnie łaska Boża, której tyle otrzymałam na tym szlaku oraz serdeczność ludzi. Teraz więcej dziękuję, niż proszę - mówi pani Bożena, która wędruje w grupie brązowej. To jej 22. pielgrzymka. - Moim nałogiem było palenie papierosów, ale gdy za pierwszym razem doszłam na Jasną Górę, oddałam ten nałóg Maryi, i postanowiłam przez rok nie palić. Dziękuję Bogu, że tyle już lat minęło, a ja trwam w postanowieniu, i nikt z mojej rodziny nie pali papierosów. Dzięki pielgrzymce wchodzę coraz bardziej w wiarę - wyznaje pani Bożena. Po raz 29. idzie do Częstochowy pani Barbara ze Skrwilna, również w grupie brązowej. - Gdy miałam 12 lat, na pielgrzymkę zabrała mnie ciocia, i tak to się zaczęło. Później to ja zabierałam moje dzieci w drogę: córkę, gdy miała 12 lat, i syna, gdy miał 10 - opowiada pani Barbara.
Niektórzy idą na pielgrzymkę na tyle, na ile mogą, choćby na dzień, ale zawsze z nadzieją, że kiedyś dojdą pieszo z Płocka do Częstochowy. Anna, Justyna i Iza z Bodzanowa k. Płocka mogą wziąć udział tylko w pierwszym i ostatnim dniu pielgrzymki, a Agnieszka i Ewa z Sokołowa k. Gostynina idą tylko dzień, bo jak same mówią, "każdy z nas idzie tyle, ile może". - Gdy jest mi trudno na szlaku, to patrzę na osoby starsze albo młodsze, na słabszych ode mnie. Skoro oni idą, to i ja mogę. W ten sposób jeden ciągnie drugiego - mówi Anna z Bodzanowa. - Tu znajduję ciszę, której mi brakuje w życiu codziennym - dodaje Justyna.
Według danych pielgrzymkowej informacji, w połowie pierwszego dnia pielgrzymki było zapisanych 1065 osób, najwięcej w grupie biało-czerwonej z Płocka i okolic (165 osób), srebrnej z Pułtuska i okolic (138 osób), błękitnej z Nasielska i Zakroczymia oraz okolic (129 osób) i białej z Ciechanowa i okolic (126 osób).
- Coraz częściej idą z naszą pielgrzymką osoby spoza diecezji płockiej, notujemy także pielgrzymów spoza Polski. Cieszę się, że na pielgrzymce rośnie liczba księży i sióstr zakonnych - mówi ks. Jacek Prusiński, główny przewodnik pielgrzymki. Wśród jej uczestników można było dostrzec m.in. księży pochodzących z naszej diecezji: Andrzeja Wychuckiego z Kanady i Janusza Ługowskiego z Irlandii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.