Podczas, gdy we Francji decyzje sędziów w sprawie Vincenta Lamberta otwierają na nowo dyskusję na temat końca życia, w Rzymie hospicja katolickie potwierdzają swoją tożsamość i misję: chcą być miejscami, które otwierają na nadzieję.
Czas jaki pozostał choremu w stanie terminalnym, nie jest oczekiwaniem na śmierć, ale czasem napełnienia sensem oraz życiem w obecności osób kochających i kompetentnych. Stanowi to antidotum na żądanie śmierci ze strony tego, który czuje się opuszczony i pogrążony w lęku.
„Opieka nad chorym, który cierpi i wie, że nie wyzdrowieje, oznacza zatroszczenie się o całego człowieka, czuwając i towarzysząc jego życiu, w jego sakralności i nienaruszalności, aż do naturalnego spełnienia. Oznacza liczenie się z jego kruchością i człowieczeństwem, które łączą wszystkich ludzi. Oznacza podarowanie odpowiedzi kompetentnej i pełnej miłości na obawy oraz na sens samotności i niepokoju temu, kto czuje zbliżającą się śmierć” - czytamy w deklaracji katolickich hospicjów.
We Włoszech są 22 placówki tego typu. Stanowią 10 proc. wszystkich hospicjów w tym kraju. Podczas rzymskiego spotkania w sposób syntetyczny określono ich tożsamość: „Wobec zbliżającej się śmierci w sposób szczególny trzeba celebrować życie, które powinno być w pełni szanowane, chronione oraz otoczone opieką, także w przypadku tego, kto nie jest świadomy, że zbliża się ono do naturalnego końca”. Potrzebna jest pomoc, aby nie tyle pogrążać się w śmierci, ale znaleźć nadzieję w możliwości życia aż do ostatniej chwili. Końcowy okres choroby jest często związany z pytaniami o własne życie, o sens tego, co się przeżywa oraz o Pana Boga”. Podczas rzymskiego spotkania przedstawicieli hospicjów podkreślono, że powinny one stanowić miejsce dialogu z lokalną wspólnotą, z parafią oraz wolontariatem.
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.