By zobaczyć o co chodzi Franciszkowi nie wystarczy parę cytatów.
Bardzo byłem ciekaw całości przemówienia papieża Franciszka do przedstawicieli diecezji rzymskiej. Tych parę zdań, jakie przedstawiła w swojej informacji Polska Agencja Prasowa, w które niektórych zelektryzowały, wydawało mi się... No, powiedzmy: dość dziwne. Franciszek nie stroni od barwnych i ostrych sformułowań, ale w żadnym z jego przemówień nie słyszałem jeszcze tak mocnej krytyki ludzi Kościoła. Całości przemówienia nie znalazłem, ale Radio Watykańskie zrobiło informację, w której znajdują się nie tylko poszczególne zdania, ale szersze fragmenty papieskich wypowiedzi. Przeczucie mnie nie myliło. Tak przedstawiona wypowiedź Papieża może i nie była mniej ostra, ale widać w niej było autentyczną miłość i troskę o Kościół. Czego w złożonej z kilku barwnych cytatów notatce widać nie było.
Czy to ważne? Ten Papież dość często jest krytykowany za... krytykowanie. Ludzi Kościoła (bo przecież nie Kościoła), pewnych zjawisk w Kościele. Chętnie podchwytują to ci, którzy mają z Kościołem luźny związek albo wręcz są jego wrogami, znajdując w tym pretekst dla swojej postawy: „no proszę, jesteście źli, nawet wasz papież to mówi; to dlatego ja z Kościołem nie chcę mieć nic wspólnego”. Dość żałosna to próba usprawiedliwiania się, bo nie sądzę, by ludzie ci zaczęli chodzić do Kościoła nawet gdyby wszystkim identyfikującym się z Kościołem podczas Mszy na znak prawości wyrastały anielskie skrzydła niewinności, no ale pretekst jest....
W tym kontekście przedstawienie prawdy o tym co i jak mówi wydaje mi się niezwykle istotne. Pozwala bazować na faktach, nie domysłach. Stąd zresztą staramy się w naszym portalu zamieszczać najczęściej jak tylko się da cała papieskie przemówienia, nie tylko ich fragmenty. Wydaje mi się, że takie podejście do papieskiego nauczania pozwala lepiej wychwycić, o co naprawdę Franciszkowi chodzi. A mając świadomość że jest nie burzycielem, ale prawdziwym pasterzem Kościoła można zamiast nadstawiać obronnie kolce uczciwie zastanowić się nad tym, co mówi.
W tej jego wypowiedzi najmocniej uderzyła mnie krytyka przesadnej troski o uporządkowanie wszystkiego, co się da. Zacytuję:
I ta diecezja – przez miłość nie powiem, jak się nazywa – z dnia na dzień coraz bardziej oddala się od Jezusa Chrystusa, bo przedmiotem kultu jest w niej porządek. Porządek, nie piękno. Porządek światowego funkcjonalizmu. To są przypadki, w których popada się w dyktaturę funkcjonalizmu. Jest to nowa kolonizacja ideologiczna, która chce nas przekonać, że Ewangelia to tylko jakaś mądrość, jakaś doktryna, a nie orędzie, nie kerygmat. I wielu rezygnuje z kerygmatu. Wymyślają sobie synody i anty-synody. Ale nie mamy tu do czynienia z synodem, lecz z uładzeniem. Dlaczego? Bo, aby był to synod niezbędny jest Duch Święty.
Ha. Myślę sobie, że ja też znam – dość powierzchownie oczywiście – niejedną taką diecezję. Kościół, w którym wszystko tak dobrze udało się poukładać, że zabrakło w nim miejsca dla radości spotkania z żywym Jezusem. Ale tu nie chodzi tylko o struktury, jak zwykło się usprawiedliwiając samych siebie często uważać. Pamiętam jak uderzył mnie przed laty kontrast widoczny na zdjęciach z pierwszej komunii w Afryce i Europie. Na pierwszym roześmiane twarze: na drugim prawie złość, czy aby córka dość dobrze na tle innych wygląda. To także od nas zależy, czy w Kościele będzie na pierwszym miejscu organizacja, czy jednak modlitewna sprawiedliwość, radość i pokój w Duchu Świętym.
Tak, od nas zależy, czy będziemy Kościołem naburmuszonym, wiecznie się o coś spierającym (choć czasem oczywiście trzeba), wiecznie wytykającym innym błędy (także kościelnym hierarchom) czy Kościołem zakochanych, chętnie spotykających się ze Zmartwychwstałym i ciągle wśród nas żyjącym Chrystusem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ciąg dalszy kampanii reżimu prezydenta Daniela Ortegi przeciwko Kościołowi katolickiemu.