Przyjdziesz do siebie

Człowiek to dusza i ciało. Pozostaje niepełny, gdy jest bezcielesny, i wtedy, gdy jest bezduszny.

Reklama

Scenka przy kościele na wiedeńskim Kahlenbergu. Ktoś z polskich pielgrzymów wskazuje sąsiadowi wychodzącego z kościoła wiekowego zakonnika. – To jest zmartwychwstaniec – mówi. Na to ten drugi: – Taaak? Myślałem, że ciało uwielbione będzie w nieco lepszym stanie.

Nie więzienie

Żart żartem, ale taka świadomość mimo wszystko jest rzadkością. Choć wierni Kościoła katolickiego co niedziela mówią: „wierzę w ciała zmartwychwstanie”, wielu traktuje to jak swoistą metaforę. – Naprawdę? – robią wielkie oczy, słysząc, że chodzi o realne ciało w znaczeniu jak najbardziej dosłownym. Są zaskoczeni na wieść, że „tam” powrócimy do cielesno-duchowej całości.

Pomimo wszelkich deklaracji o docenianiu ciała pokutuje w naszej mentalności grecki model nieśmiertelności, rozumiany jako pozbycie się ciała, które jest więzieniem duszy. Przekonał się o tym już święty Paweł, gdy na ateńskim Areopagu próbował głosić Grekom Ewangelię. Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, wyśmiali go. – Posłuchamy cię innym razem – powiedzieli i poszli.

Taki sceptycyzm wobec doczesnej powłoki musiał być powszechny, bo, jak stwierdził święty Augustyn, „w żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała”.

Trzeba przyznać, że prawda ta jest dla umysłu trudna do przyjęcia. Jak to możliwe, żeby ciało, tak zawodne i w końcu brutalnie zniszczone przez śmierć, mogło powrócić do życia, i to w standardzie o wiele wyższym niż wcześniej?

Do tej pory dla znacznej liczby mieszkańców globu jest to rzecz niezrozumiała. Szczególnie dla osób wychowanych w kręgu religii Dalekiego Wschodu, gdzie wierzy się, iż dusza, wpleciona w cykl wcieleń, zmienia ciała jak lokator mieszkania, a ideałem jest zakończenie tej wędrówki i roztopienie się w bóstwie, pogrążenie w nirwanie, a zatem zanik tożsamości.

Dobra Nowina jest zupełnie inna. Pisma Nowego Testamentu nie pozostawiają co do tego wątpliwości. „W jednym momencie, w mgnieniu oka, na dźwięk ostatniej trąby – zabrzmi bowiem trąba – umarli powstaną nienaruszeni, a my będziemy odmienieni” – przekonuje Koryntian św. Paweł. I to jak odmienieni! „Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, drugi Człowiek – z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy. A jak nosiliśmy obraz ziemskiego [człowieka], tak też nosić będziemy obraz [człowieka] niebieskiego” – zapowiada apostoł.

W niebie będziemy w pełni sobą, nawet jeszcze bardziej niż na ziemi. Tożsamość zbawionych się umocni, bo związek z Jezusem nie pozbawia człowieka osobowości, lecz ją wydobywa. Ostatecznie i nieodwołalnie wolni od oblepiającego śmiertelników grzechu okażemy się ludźmi zachwycającymi, niczym ktoś, z kogo nagle opadło brudne przebranie.

Święty Augustyn uważa, że ciało po zmartwychwstaniu nie będzie już „tylko takie, jakie jest teraz przy najlepszym nawet zdrowiu, lecz i takie, jakie przed grzechem mieli pierwsi ludzie”. Nasze ciała, pisze święty, „pozostaną nadal ciałami o cielesnej treści, ale dzięki ożywiającemu duchowi nie będą się odznaczały żadną właściwą ciału ociężałością i żadnym skażeniem (...) nie dlatego, że ciało z ziemi stworzone przestanie być sobą, lecz dlatego, że (...) stanie się – nie porzucając swej natury, a zmieniając tylko jej cechy – zdatne do zamieszkania także w niebie”.

Może – nie musi

Jakie konkretnie będą właściwości ciała uwielbionego? Coś na ten temat możemy „podglądnąć”, przyglądając się zmartwychwstałemu Jezusowi.

Od momentu zmartwychwstania do chwili wniebowstąpienia upłynęło czterdzieści dni. W tym czasie Jezus przebywał wśród śmiertelników, pojawiając się w różnych miejscach i ukazując różnym grupom ludzi. „Później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli” – pisze Paweł do Koryntian.

Zaskakujące były te spotkania. Czasami ludzie poznawali Go od razu, czasami po chwili, a w przypadku dwóch uczniów zmierzających do Emaus dopiero podczas łamania chleba.

Gdy pokazał się apostołom w Jerozolimie, najwyraźniej wywołał osłupienie.

„Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam” – ośmielał oszołomionych apostołów.

„Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: »Macie tu coś do jedzenia?« Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i jadł wobec nich” – zapisał ewangelista Łukasz (Łk 24,39-42).

Jezus ma więc ciało realne, ale nie podlega ono ograniczeniom. Pojawia się, gdzie chce, także „mimo drzwi zamkniętych”, znika, gdy chce, aby następnie pokazać się zupełnie gdzie indziej. Może dotykać, może podnosić przedmioty, może jeść i pić… Właśnie: może – ale nie musi.

„Wyposażeni w nieśmiertelność, przywilej niezawodny i bezwzględnie nienaruszalny, będą oni jedli tylko wtedy, gdy tego zechcą: będą mieli możność jedzenia, nie zmuszani do tego żadną potrzebą” – pisze o zbawionych Augustyn.

To nie wskrzeszenie

Ciało zmartwychwstałego to nie jest ciało wskrzeszonego. „Zmartwychwstanie Chrystusa jest istotowo różne. W swoim zmartwychwstałym ciele Jezus przechodzi ze stanu śmierci do innego życia poza czasem i przestrzenią. Ciało Jezusa zostaje w zmartwychwstaniu napełnione mocą Ducha Świętego; uczestniczy On w Boskim życiu w stanie chwały, tak że św. Paweł może powiedzieć o Chrystusie, że jest »człowiekiem niebieskim«” – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

Wskrzeszenia, których Jezus dokonał na ziemi, choć objawiły potężną moc Bożą, były przywróceniem ludzi do życia ziemskiego. To życie wciąż jest ograniczone w czasie, obciążone ułomnościami i w dalszym ciągu śmiertelne. Dlatego ponownie musiała umrzeć wskrzeszona córka Jaira, musiał umrzeć młodzieniec z Nain, zmarł też drugi raz nawet Łazarz, poderwany z grobu już w stanie rozkładu.

Nie tak będzie z człowiekiem po zmartwychwstaniu – on już nigdy nie umrze.

„Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność” – tłumaczy św. Paweł (1 Kor 15,53).

Z Jezusem w Jego ludzkiej naturze już stało się to, co ma się stać z nami wszystkimi: zmartwychwstał jako pełny człowiek, z duszą i ciałem. Jezus otwiera zwycięski pochód, prowadząc do życia zbawionych ludzi. „Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia” – powie św. Paweł.

Sobór Laterański IV stwierdza, że „wszyscy zmartwychwstaną we własnych ciałach, które mają teraz”, będzie to jednak „ciało chwalebne”.

Jak Eucharystia

Jak dokona się taka przemiana? „To »w jaki sposób« przekracza naszą wyobraźnię i nasze rozumienie; jest dostępne tylko w wierze” – odpowiada katechizm. I wskazuje na Najświętszy Sakrament.

„Udział w Eucharystii daje nam już zadatek przemienienia naszego ciała przez Chrystusa: Podobnie jak ziemski chleb dzięki wezwaniu Boga nie jest już zwykłym chlebem, ale Eucharystią, a składa się z dwóch elementów, ziemskiego i niebieskiego, tak również my, przyjmując Eucharystię, wyzbywamy się zniszczalności, ponieważ mamy nadzieję zmartwychwstania”.

Stan normalności

Prawda o zmartwychwstaniu ciał każe chrześcijanom poważnie traktować ciało swoje i swoich bliźnich. Ono nie jest więzieniem duszy – razem z nią składa się na całego człowieka. Odnowione i uwielbione będzie uczestniczyło w chwale nieba. A już tu, mimo całej swojej kruchości i ułomności, stanowi sanktuarium. Nie pozostawia co do tego wątpliwości św. Paweł: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?” – pyta. I ostrzega: „Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,16-17).

Nie jest więc obojętne to, co człowiek robi ze swoim ciałem. Rozumieli to już Izraelici, choć w czasach Starego Testamentu przekonanie o zmartwychwstaniu ciał wzrastało stopniowo. „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę” – mówił przygnieciony cierpieniem Hiob (Hi 19,25-26).

Prawda o zmartwychwstaniu ciał skłania chrześcijan do szacunku dla ludzkich zwłok i do dbałości o to, żeby były godnie grzebane. „Twoje ciało było świątynią Ducha Świętego, niech Bóg przyjmie cię do swojej chwały” – mówi kapłan przed złożeniem trumny ze zmarłym do grobu. To przykra chwila dla tych, którzy pozostają, ale jest tak w pewnej mierze z powodu ograniczoności naszego ciała, niezdolnego dojrzeć jasności, w jakiej żyją zbawieni. „Choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności” – brzmi fragment prefacji o zmarłych.

To będzie nieśmiertelność ludzi – pełnych ludzi. Zbawieni dotkną rzeczywistości, którą w wizji ujrzał św. Jan. Tej, w której Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”.

I wreszcie będzie tak, jak miało być. Cudownie, czyli normalnie. Tam jest nasza ojczyzna – więc po prostu wrócimy do siebie.•

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama