Upraszczając trzeba uważać, by nie zacząć wspierać prostactwa.
Chyba pierwszy w tym roku taki piękny weekend. A Franciszek w Maroko. Co się wydarzyło? Z kim się spotkał? Co powiedział? Myślę, że często nie obchodzi to także tych, którzy uważając się za gorliwie wierzących, dawno już w każdej sprawie wyrobili sobie jakąś opinię. Łatwiej zaufać własnym stereotypom niż zasiać w sercu ziarenko niepokoju, czy aby dotąd nie błądziłem. Nawet jeśli to ziarno czystej Ewangelii. No cóż...
Cztery papieskie wystąpienia. Ciekawe. Pomijam to wygłoszone do władz Maroka. W przemówieniu do migrantów moją uwagę przykuło parę myśli. „(...) Postęp naszych narodów nie może być mierzony jedynie rozwojem technologicznym lub gospodarczym. Zależy on przede wszystkim od zdolności do tego, by dać się poruszyć i wzruszyć tym ludziom, którzy pukają do drzwi i swoim spojrzeniem dyskredytują i pozbawiają władzy wszystkie fałszywe bożki obciążające i zniewalające życie” - mówił papież i przypomniał o czterech zasadach Paktu Globalnego dla migrantów: przyjmować, chronić, promować i integrować. Zgadzam się. Imigrant to nie tylko ryzyko, ale też bogactwo. Polska bywa oskarżana, że zamknęła drzwi przed uchodźcami, ale chodząc ulicami naszych miast, nawet tak mało w świecie znanego jak moja Ruda Śląska widzę, że jest inaczej. Coraz częściej słyszę obce języki, widzę ludzi o całkowicie odmiennej od naszej karnacji. Nie ma wielkich obozów dla uchodźców, ale ludzie są. Przez to, że gdzieś tu pracują chyba lepiej się integrujący....
A jednocześnie nie sposób było nie usłyszeć innych słów papieża: „Ale nie zapominajmy, że ludzka promocja migrantów i ich rodzin zaczyna się również od wspólnot, z których pochodzą, w których należy zagwarantować prawo do emigracji, a także prawo, by nie emigrować, czyli prawo do znalezienia w ojczyźnie warunków, pozwalających na godne życie. Warto o tym pamiętać. Bo w tej dziedzinie Polacy sporo robią...
W przemówieniu do duchowieństwa moją szczególna uwagę zwróciły słowa papieża o obrazie Kościoła marokańskich ziem. (... ) Do czego podobny jest chrześcijanin na tych ziemiach? Do czego mogę go przyrównać? Jest podobny do odrobiny zaczynu, który Matka-Kościół chce wymieszać z dużą ilością mąki, aż całe ciasto zacznie fermentować. Istotnie, Jezus nas nie wybrał i nie posłał, abyśmy byli najliczniejsi! Powołał nas na misję. Postawił nas w społeczeństwie jak tę małą ilość zakwasu: zaczynu błogosławieństw i miłości braterskiej, w której jako chrześcijanie wszyscy możemy się odnaleźć, aby uobecniać Jego królestwo”.
Lepiej wszystko wiedzący zarzucają często Franciszkowi i współczesnemu Kościołowi, że zrezygnował z ewangelizowania na rzecz dialogowania. Bzdura. Te słowa Franciszka najlepiej ujmują w czym rzecz. Nie przyciąga się do Jezusa wielką ilością wypowiadanych słów. Gdyby tak było, wystarczyłoby radio czy internet. Przyciąga autentycznie chrześcijańskie życie. To ono, będąc preewangelizacją, z czasem sprawia, że ludzie przychodzą do Jezusa. Warto podkreślić: to nie muszą być masy. Wielkość Kościoła – to też zauważył papież Franciszek – mierzy się wielkością jego oddziaływania, nie liczbą członków. Widać to choćby w krajach zamieszkałych w zdecydowanej większości przez nominalnych chrześcijan, w których, o dziwo, Ewangelia ma niewielki wpływ na codzienność.
Na koniec, podczas Eucharystii, Franciszek odniósł się do dzisiejszej Ewangelii, do przypowieści o marnotrawnym synu. Padły tam między innymi słowa: „Zawsze grozi nam pokusa, by uwierzyć w nienawiść i zemstę jako uprawione sposoby szybkiego i skutecznego osiągnięcia sprawiedliwości. Ale doświadczenie nam mówi, że nienawiść, podział i zemsta jednie zabijają duszę naszego ludu, zatruwają nadzieję naszych dzieci, niszczą i odbierają wszystko, co kochamy”.
Pomyślałem zaraz o internautach „naprawiających świat” przez ciągłe bezlitosne wytykanie innym ich błędów. Zwłaszcza odwołujące się ciągle do tych samych, dawno przebrzmiałych spraw. Czymże to jest, jak nie wzniecaniem nienawiści i podziału? Czy nie jest to kierowanie się pragnieniem zemsty, w której używa się ostrzejszych od noży słów?
I na koniec jeszcze jedna, piękna myśl z papieskiej homilii, pokusie zacytowania której nie mogę się oprzeć. Zwracając uwagę, że z przypowieści nie wynika, czy starszy syn zdecydował się na wejście do domu ojciec święty wysnuł przypuszczenie: „Możemy pomyśleć, że to otwarte zakończenie ma na celu, by każda wspólnota, każdy z nas, mógł je napisać swoim życiem, swoim spojrzeniem i postawą wobec innych. Chrześcijanin wie, że w domu Ojca jest mieszkań wiele i pozostają na zewnątrz tylko ci, którzy nie chcą uczestniczyć w Jego radości”.
Wiele pięknych, przypominających Ewangelię słów. Szkoda, że tak często my wiemy lepiej. Od papieża. I od samego Boga też.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.