Adrenalina

O chuligańskim życiu i małych gestach mających kolosalne znaczenie mówi Paweł, który poznał kibolski świat z dwóch stron barykady.

Reklama

Szukałeś Boga?

Wiedziałem, że On jest. Miałem w swej wierze wzloty i upadki. Gdy wchodziłem w kibicowanie, Bóg spadał na bardzo dalekie miejsce.

Mój znajomy, były chuligan, czuł się zbyt brudny, by chodzić do kościoła. Sądził, że są tam sami „niepokalanie poczęci”. Kiedyś rozmawiał z kumplem ze stadionu: „Nie wyglądasz na nawróconego” – usłyszał. „Wiesz dlaczego? Bo wcale mnie nie oceniasz”. Czy katolicy naprawdę kojarzą się z ludźmi, którzy krytykują, moralizują, wytykają palcami?

Często niestety robimy wszystko, by mieć taki wizerunek. Zawsze próbowałem szukać u innych akceptacji, potwierdzenia tego, że jestem coś wart. Wchodziłem w subkultury, byłem skinheadem. Ludzie patrzyli na nas nieufnie. Mieli prawo: bali się nas. Gdy szliśmy na mecz, rozbijaliśmy witryny, byliśmy agresywni.

Straty: dwóch zabitych i trzech ciężko przestraszonych…

Dokładnie. Na szczęście w moim życiu pojawiły się osoby, które łamały stereotyp chrześcijanina działającego wedle zasady: „Zbesztać, skrytykować, pouczyć i wyrzucić poza nawias”. Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Spodobała mi się jedna dziewczyna. O zgrozo, chodziła na oazę. Próbowałem do niej podbić, ale nie miałem szans: ogolony na łyso, w glanach, z kibolskim szalikiem. Nie dawałem za wygraną i przychodziłem wieczorem w piątek pod drzwi kościoła, by zaczekać, aż będzie wracać z oazy. Kiedyś przyszedłem podpity (początek weekendu!). Zobaczyli mnie jej kumple i przestraszeni zawiadomili księdza, że kręcę się koło salek. Gdy wypiłem, bywałem agresywny. Ostro trenowałem boks… Wyszedł ksiądz. To był ks. Jarek Ogrodniczak. Podszedł i zagadał. A widząc, że nie jestem do końca trzeźwy… zaprosił mnie na spotkanie. Powiedział: „Paweł, chodź do nas”. Nie moralizował, nie potępił mnie, ale zaprosił do Kościoła. Mały gest, ale po latach widzę: to był kamień milowy w mojej historii. Zacząłem chodzić dla dziewczyny, a skończyło się na tym, że zacząłem karmić się czymś pozytywnym, innym niż dotychczas.

Nie przeżyłeś radykalnego nawrócenia?

Nie. Bóg nie zadziałał jak grom z jasnego nieba. Nawracam się cały czas. Istnieją ludzie, którzy są w stanie podać datę spotkania z Bogiem, ale to nie moja opowieść. O zmianie myślenia decydowały małe gesty, małe kroczki. Szukałem wymówek, by uciec od klimatów kibolskich. Zauważałem, że nakręcam się wówczas agresją. Dwa uczucia, które mi towarzyszyły? Adrenalina i strach. Wszyscy moi kumple mieli tak samo, tylko udawaliśmy przed sobą chojraków. Podobnie było z boksem: przed walką byłem przestraszony, ale gdy wychodziłem na ring, hamulce mi puszczały. Kiedyś na meczu z odwiecznym rywalem doszło do starcia. Wybiegliśmy na murawę i w tym szale skopaliśmy chłopaka tak, że nie mógł się ruszać. Tknęło mnie sumienie, zrozumiałem, co zrobiliśmy. Wziąłem kumpli i zaniosłem go do karetki. Na szczęście nie było większych obrażeń.

Nienawidziłeś policji?

Jak każdy kibic. „Zawsze i wszędzie…” i tak dalej.

Mama musiała wyjechać, ojciec pracował na wieczór, więc miałem luz. Byłem spuszczony z łańcucha. Poza kontrolą. Kiedyś kumpel zaproponował mi pracę w weekendy. W Wiśle, w Beskidach. Przy rąbaniu drzew. Zgodziłem się. Lubiłem góry, poza tym: niezły trening. Pojechałem. Miałem wytłumaczenie przed kumplami: „Mam robotę. Nie mogę jechać na mecz”. Od piątej rano wycinaliśmy las na Soszowie. Przez cały dzień. I przez cały dzień facet, który nas zaprosił… nawijał o Jezusie. Dramat. Ile można! (śmiech) Tyle że Leon, zielonoświątkowiec, opowiadał o Nim z taką pasją, że mimowolnie go słuchałem.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7