Braterstwo, solidarność i pokój zdają się dziś być najbardziej deficytowym towarem. Bez nich świat nie ma przyszłości.
W Republice Środkowoafrykańskiej podpisano właśnie porozumienie pokojowe – szóste w ciągu pięciu lat trwania tego krwawego konfliktu. Jest jednak nadzieja, że tym razem będzie to decydujący krok w kierunku trwałego pokoju. Po raz pierwszy przy stole dialogu - obok strony rządowej - usiedli ze sobą przedstawiciele wszystkich czternastu ugrupowań rebelianckich, które kontrolują aż 75 proc. powierzchni kraju. W negocjacje aktywnie zaangażowany był katolicki arcybiskup Bangi, tamtejszy wielki imam oraz szef wspólnoty protestanckiej. Od momentu wybuchu konfliktu ramię w ramię pracowali oni nad przywróceniem pokoju. Ktoś może stwierdzić, że robili to nieudolnie skoro wojna tak długo trwa. Bez wątpienia ich wspólne działania pozwoliły uniknąć jednak jeszcze większych masakr i sprawiły, że mimo nacisków „panów wojny”, którym zależy na kontynuowaniu konfliktu, by móc spokojnie grabić bogactwa tego kraju nie zaniechano prowadzenia dialogu. Jednym z jego ważnych elementów było stworzenie Międzyreligijnej Platformy Dialogu. Jej gorącym orędownikiem jest polski biskup misyjny Mirosław Gucwa, który w najtrudniejszych chwilach starał się podtrzymywać nikły płomyk dialogu, często z narażeniem własnego życia. Świadczy on, że bez tego wzajemnego tkania nici porozumienia wojna w tym afrykańskim kraju miałaby jeszcze bardziej krwawe oblicze, choć naprawdę trudno sobie wyobrazić, że mogło być jeszcze gorzej.
Kiedy patrzymy na to, co się wokół nas dzieje wyraźnie widać, że braterstwo, solidarność i pokój zdają się dziś być najbardziej deficytowym towarem. Bez nich świat nie ma jednak przyszłości. Stąd tak bardzo potrzebny jest mu zastrzyk człowieczeństwa i chrześcijańskiej logiki. Potrzeba odważnych proroków, którzy dadzą odpór tym, którzy dolewają oliwy do ognia wojen i podsycają starcie cywilizacji. Promowanie kultury spotkania nie jest utopią, ale warunkiem koniecznym do życia w pokoju i pozostawienia przyszłym pokoleniom lepszego świata niż ten, w którym żyjemy. To przesłanie poszło w świat z kolebki islamu dzięki Franciszkowi i wielkiemu imamowi Ahmedowi al-Tayebowi, którzy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wspólnie postawili odważny krok na drodze braterstwa. Podpisanie przez nich katolicko-muzułmańskiej deklaracji o ludzkim braterstwie jest wyrazem realizmu, ale i dalekowzroczności. Konsekwentnie próbują przestawić świat z torów starcia, na tory braterstwa, którego owocem jest pokój. Nikt nie może przewidzieć czy to zadziała, ale próbować trzeba.
Najbardziej historyczne pielgrzymki, prorocze gesty i przekonywujące deklaracje nie są jednak w stanie same zmienić rzeczywistości. Trzeba pracy u podstaw. Przekładania tego, co się wydarzyło na codzienne życie. Jak mówił Franciszek w Abu Zabi „trzeba siać ziarna pokoju” i się nie zniechęcać. Nie można pozwolić, by ten historyczny dokument o ludzkim braterstwie pozostał martwą literą i porastał kurzem. Jego proroczego ducha należy teraz przekazać dalej. Odnosi się to nie tylko do muzułmanów, ale i chrześcijan. Dobrym krokiem na tej drodze jest fakt, że dokument ten będzie częścią programu nauki w szkołach i na uniwersytetach w ZEA. Edukacja, jak przypomniał Franciszek, jest jednym z podstawowych elementów budowania braterstwa. Takie gesty jak Środkowoafrykańskich przywódców religijnych, papieża czy imama dodają odwagi i wbrew wszystkiemu pozwalają mieć nadzieję, że podążamy ku przyszłości pokoju. Nie ma innej alternatywy dla świata pogrążonego w trzeciej wojnie światowej w kawałkach. Albo wspólnie zbudujemy przyszłość, albo nie będzie przyszłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.