O Bogu, który nie lubi siły, z o. Michałem Zioło, trapistą, rozmawia Marcin Jakimowicz.
Marcin Jakimowicz: „Cieszę się, że matka ma wrażenie, iż stoi w miejscu w swoim życiu duchowym. Cieszyłbym się bardziej, gdyby matka miała uczucie, że się cofa” – pisał benedyktyn o. John Chapman do pewnej zakonnicy. Ojciec Michał prze do przodu, stoi w miejscu, cofa się?
Ojciec Michał Zioło: Ojciec Michał jest pociągany. To cała tajemnica wzrostu duchowego. Gdy mamy wrażenie, że idziemy, to jest to nieprawda; gdy mamy wrażenie, że stoimy w miejscu, to jest to nieprawda; gdy mamy wrażenie, że się cofamy, to też nieprawda. Dlaczego? Bo to są nasze kategorie i odczucia. O. Chapman byłby zadowolony, gdyby ta mniszka zrzuciła te wszelkie kategorie mierzenia i ważenia wzrostu duchowego, i dała się pociągnąć. To traho − pociąganie, noszenie przez Jezusa – jest istotą życia duchowego. Jesteśmy barankami, które On odnalazł i niesie na ramionach, by zanieść z powrotem do stada.
Skoro jesteśmy pociągani, to znaczy, że zapieramy się rękami i nogami?
Jasne. Każdy się opiera. Bo Jezus pociąga nas do światów, które opuściliśmy, uważając, że gdzieś z boku jest lepiej. Uciekamy przed problemem w jakiś mistycyzm, a Jezus przychodzi i mówi: „Nie zwiewaj. Tam jest problem i tam właśnie cię zaprowadzę. Masz się z nim zmierzyć”.
„Rozumiem, że pani przywykła mieć »życie nadprzyrodzone« i »życie duchowe«”– pisał Chapman do innej z duchowych owieczek. „Mam nadzieję, że to się już całkiem skończyło. Musimy stać się jak małe dzieci”.
Proszę zobaczyć, ile definicji dziecka napotykamy w różnych opracowaniach. Dziecko to prostota, zależność, podporządkowanie. A Jezus, przywołując dziecko, nie mówi: „Zobaczcie, jakie jest małe, bezradne, proste”. Rzuca jedynie: „Stańcie się jak ono”. „Przyjmijcie to dziecko w całości”. Również z tym, że bywa nieznośne, obrażalskie, potrafi być agresywne.
Ma focha i potrafi zrobić niezłą awanturę w sklepie.
A ojciec musi to znieść na środku supermarketu. Dlaczego? Bo je akceptuje takim, jakie jest. Z fochem. W Regule św. Benedykta Jezus jest nazwany ojcem. Nie bratem − ojcem! Benedykt ukazuje Jezusa, który podnosi dziecko i szepcze: „Dalej, śmiało. Dasz radę”. Ono „okopuje się”: „Nie! Muszę być grzeczne, byś mnie kochał”. Jezus uśmiecha się: „Nie musisz”.
Mój pięcioletni syn nigdy jeszcze nie wygłosił formułki: „Tato, proszę cię dziś o opiekę nade mną”. Ma świadomość synostwa, wie, że ja – samolubny człowiek – daję mu to „w pakiecie”. Patrzę na moje modlitwy: „Pomóż, zauważ, opiekuj się, zwróć uwagę”. To wołanie najemnika?
Bóg widzi. Jezus bez owijania w bawełnę mówi o ojcach: „Wy, którzy źli jesteście, nie dajecie skorpiona, gdy dziecko prosi o jajko”. A skoro wy – źli – nie dajecie dziecku trucizny, to jaki musi być Ojciec w niebie! Nasze błagania to nic innego jak gaworzenie, przekomarzanie się z Tatą. Chcemy nawiązać z Nim kontakt za pomocą najpiękniejszego środka, jakim jest język. On i tak wszystko wie…
...ale lubi, jak się Mu naprzykrzamy?
Kocha to. Mam wrażenie, że stworzył człowieka po to, by sobie z nim pogadać, podroczyć się. „Tato, pojedziemy na wycieczkę?”. „Przecież mówiłem ci ze sto razy, że tak!” „Na pewno?” A On wchodzi z nami w tę dysputę. Wie, że dziecko prowokuje, wydziera się po to, by tatę zatrzymać przy sobie.
Bartymeusz słyszy od Jezusa: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. „To nie słyszałeś? Za mało się wydzierałem? Wrzeszczę od pół godziny. Zdarłem już głos”.
Zerknijmy na psalmy. Przecież my się w nich wydzieramy. „Ratuj! Krzyczę z głębokości!” A co, On nie wie? Wie.
Często ma Ojciec świadomość, że w psalmach woła o. Michał, a nie król Dawid?
Coraz częściej. Bardzo sobie nie ufam. Gdy zaczynam wołać do Boga, trwa to bardzo krótko. Modlę się psalmami, bo są do bólu prawdziwe. Pełne krzyku, bólu, przemocy. Czytam słowa mszału i widzę, że pasują jak ulał. Naprawdę nie muszę uciekać w spontan. To odtrutka na moją „mojość”. Im jestem starszy, tym bardziej doceniam modlitwy zaproponowane przez Kościół.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.