Podobno starożytny podróżnik dotarł na Islandię jeszcze przed narodzinami Chrystusa, w drodze na skraj świata. Kiedy więc polskie karmelitanki z Hafnarfjörður śpiewają: „żyję tym życiem, co jest hen, w dali”, słowa o skraju nabierają szczególnego sensu i znaczenia.
Jesienią Islandia przypomina karmelitankę. Porośnięte zielonym mchem wzgórza przechodzą w dojrzały brąz, czarna lawa i biały śnieg dopełniają obraz. Habit, po prostu habit…
Jest punktualnie ósma rano. Dźwięk dzwonka i szelest rozsuwanej zasłony oddzielającej zakonny chór od reszty kaplicy rozlegają się niemal jednocześnie. Rozpoczyna się Msza św. Ksiądz, nieliczni wierni i dwanaście mniszek rozdzieleni są kratą, w którą wbudowane jest tabernakulum. Ołtarz, ambona i tabernakulum – to jedyne trzy punkty, na które zgromadzeni patrzą jednocześnie. Wszystko więc jest na właściwym miejscu we właściwym czasie. Ktoś, kto przeżywa to po raz pierwszy, może się zdziwić. Od pierwszych dźwięków fletu, skrzypiec, bębenka i śpiewu zakonnic nie można oprzeć się wrażeniu, że w klasztorze sióstr karmelitanek na Islandii głównym mieszkańcem jest… pokój. Chce się go czerpać całymi garściami. Chce się nim oddychać.
ROMAN KOSZOWSKI
W trakcie codziennej liturgii brzmią własne kompozycje sióstr – muzyka, której nie chce się przestać słuchać.
Cieśla skuteczny
Wszystko zaczęło się 19 marca 1984 r., czyli w uroczystość św. Józefa. W kościołach całego świata odczytywano wówczas słowa Ewangelii o tym, jak Józef zamierzał potajemnie oddalić Maryję, która okazała się brzemienną wpierw, nim „zamieszkali razem”. W starym opuszczonym klasztorze na Islandii zamieszkała razem grupa przybyłych z Polski karmelitanek. Wierzą, że Oblubieniec Najświętszej Maryi Panny zadbał o to, by w jego uroczystość opuszczony klasztor znów zaczął tętnić modlitewnym życiem. Czy do dzisiaj miejsce to jest – jak chciała św. Teresa od Jezusa – rajem dla osób, które całe swe zadowolenie mają w tym, by podobać się Jezusowi?
Spotykamy się w rozmównicy. Rozdziela nas krata, ale rozmowa jest tak bezpośrednia, że właściwie żadne kraty nie byłyby w stanie dzielić skutecznie. Może to oczywiście przypominać więzienie, ale po kilku chwilach dochodzi się do wniosku, że to siostry są po właściwej stronie – tych… niepozbawionych wolności.
Zza kraty spoglądają Matka Boża Częstochowska i przeorysza, która wraz z innymi opowiada historię klasztoru, sióstr i własną. Burzliwą, bo po 44 latach od założenia klasztoru siostry karmelitanki z Holandii zmuszone były go opuścić. Kryzys powołań w Holandii i trudne warunki życia na Islandii prawdopodobnie przyczyniły się do tego najbardziej. Wielką rolę w sprowadzeniu nowych karmelitanek odegrały siostry józefitki. Jedna z nich zakopała w karmelitańskim ogrodzie medalik św. Józefa i modliła się, by przyprowadził on do opuszczonego klasztoru nowe zakonnice. Święty Cieśla z Nazaretu potraktował sprawę z precyzją. W uroczystość św. Józefa, 19 marca 1984 r., w środku nocy 16-osobowa grupa polskich mniszek stanęła na islandzkiej ziemi. Jak wspomina s. Agnieszka, która przybyła na Islandię wraz z pierwszą grupą karmelitanek z Polski, Józef się „podpisywał” pod wszystkim: paszporty przyniósł nam pan Józef, pytanie o fundację zadał nam również Józef. Glemp – dodaje po chwili. – To on zwrócił się do nas z propozycją. Tak rozpoczął się nowy etap w historii Karmelu – zarówno polskiego, jak i islandzkiego. W krainie „lodu i ognia”, ekstremów, które przypominają duchowość karmelitańską – żaru miłości i ciemnej nocy zarazem.
Roman Koszowski
Święta Matka Teresa pragnęła, by siostry były dla siebie przyjaciółkami.
Czy surowy islandzki klimat nadaje się jedynie dla rosłych wikingów, zahartowanych kobiet i ich potomków? Czy delikatne, jak by się wydawało, kobiety w habitach przybyłe z różnych stron Polski były i są w stanie sprostać wymaganiom wyspy lodu i ognia? Siostry, zamiast „chwalcie łąki umajone”, śpiewają „chwalcie lodowce zmrożone”. Dodając „wulkany wciąż rozognione”. Pełna adaptacja do miejscowych warunków, w których majowe kwilenie ptaków i ciesząca oko zieleń nie mają możliwości się pojawić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).