"Zaczynając prace nad książką myślałem, że pewne rzeczy charyzmatykom poukładam, powyjaśniam, może nawet skoryguję. Jednak z czasem zobaczyłem, że to ich doświadczenie jest całkiem kompatybilne z tym, co pisze Tomasz" – mówi w rozmowie o charyzmatach, pentekostalizacji i teologii Akwinaty o. dr hab. Tomasz Gałuszka OP, autor książki "Odnowa w łasce. Teologia charyzmatów św. Tomasza z Akwinu. Jak dotknąć Boga i otrzymać charyzmaty".
Dawid Gospodarek (KAI): Ruch charyzmatyczny od dziesięcioleci działa prężnie, a teologowie rzadko podejmują ten temat.
O. Tomasz Gałuszka OP: Zwrócił na to uwagę w swoim podręczniku do dogmatyki katolickiej ks. prof. Czesław Bartnik z KUL. Napisał, że ciągle trwa wstępny namysł teologiczny nad fenomenem i doświadczeniem charyzmatycznym. Użył nawet bardzo mocnego sformułowania, na które ja nigdy bym sobie nie pozwolił, ale najwidoczniej ksiądz profesor mógł, ze względu na wysługę lat i doświadczenie – powiedział, że charyzmatycy nie lubią logiki. To jest bardzo ostre stwierdzenie. Ale również o. Cantalamessa, który traktowany jest teraz jako punkt odniesienia w kwestiach charyzmatycznych, mówi, że ruch charyzmatyczny cierpi z powodu braku namysłu teologicznego.
Czyli sprawa nie dotyczy tylko polskiej teologii...
Przygotowując nową książkę przekonałem się, że teologicznego namysłu jest naprawdę niewiele, a jeśli już jest, to zazwyczaj przy okazji, albo gdy dany teolog sam zaangażowany jest w takie duszpasterstwo. Nikt nie wziął jednak na warsztat tego jako tematu badawczego. W Polsce mamy szczęście, bo zajmują się tym np. bp Andrzej Siemieniewski z ks. Mirosławem Kiwką. Dla mnie to było pierwsze zetknięcie się z tym tematem, które wymagało prześledzenia różnych dziedzin, od biblistyki poczynając, poprzez całą teologię klasyczną, mistyczną, aż do współczesnych wypowiedzi papieży.
Przyznam, że zaczynając prace nad książką myślałem, że pewne rzeczy charyzmatykom poukładam, powyjaśniam, może nawet skoryguję. Jednak z czasem zobaczyłem, że to ich doświadczenie jest całkiem kompatybilne z tym, co pisze Tomasz.
Zajął się Ojciec charyzmatami u św. Tomasza. Czy tomiści wypadają lepiej na tle teologów?
Niestety nie, tu jest kompletna tragedia. Trzeba powiedzieć wprost – najważniejsi tomiści prawie w ogóle nie zajmują się charyzmatami. Ojciec Yves Congar napisał sławne książki na temat Ducha Świętego i tam jest trochę o charyzmatach. Ale tylko przy okazji wielkiego ruchu, który się odbywał przy Soborze Watykańskim II. Natomiast późniejsi teologowie zajmujący się Tomaszem w ogóle pomijają ten temat, co jest wręcz szokujące. Największy żyjący na świecie tomista, o. Jean-Pierre Torrell, w swoich książkach całkowicie pomija kwestię teologii charyzmatycznej Tomasza. Zajmuje się mistyką, dochodzi do pewnego punktu, ale charyzmaty kompletnie pomija.
Skoro tak znamienici tomiści u Tomasza nic godnego opisania o charyzmatach nie znaleźli, może po prostu tego jest bardzo mało albo jest to kompletnie nieistotne?
Skąd! Okazało się, że wcale nie musiałem przeprowadzać jakichś głębokich analiz i wyszukiwać głęboko pod ziemią, niczym złota, jakichś granulek o charyzmatach. Św. Tomasz na temat charyzmatów napisał bardzo dużo. W ogóle jego teologia charyzmatów jest po prostu wpisana fantastycznie cały schemat. Tak więc teolog, który chce się zajmować problemem teologii charyzmatów u św. Tomasza, nie ma żadnego problemu z materiałem źródłowym.
To gdzie jest problem?
W podejściu do tematu. Tu pojawia się pytanie o teologię żywą, w której jest doświadczenie. To jest bardzo mocne. Jako jedno z mott książki podaję ciekawy cytat św. Tomasza, gdzie Akwinata, komentując ewangelię Jana, zastanawia się nad drogą Piotra i Jana do grobu po zmartwychwstaniu. Pisze, że bardzo ciekawe, iż Jan się zatrzymał przy grobie i czekał na Piotra, by wszedł pierwszy. Tomasz komentuje to mówiąc, że bardzo często dzieje się tak, że kontemplatycy dochodzą do poznania tajemnicy Chrystusa, ale nie wchodzą w głąb i doświadczenie przychodzi później, a czasami nigdy. Natomiast człowiek aktywny, bez takiego namysłu intelektualnego, wchodzi od razu w doświadczenie i później przychodzi namysł. To bardzo ciekawe. Mam wrażenie, że Tomasz pokazuje tu dwie drogi, które nie są konkurencyjne.
Wydają się sprzeczne…
Tak się czasami po prostu zdarza, że niektórzy poznają tajemnicę, kontemplują jakieś prawdy, nawet przekazują dalej, ale bez dotknięcia, z zatrzymaniem się na poziomie intelektu. Inni natomiast całym sobą doświadczają, ale wiedzą czego. Podobnie jak większość ludzi ma ze światłem – my siedzimy teraz w klasztornej krypcie, jesteśmy oświetleni, ale ja nie mam zielonego pojęcia, jak to światło działa. Jednak ono działa i my go doświadczamy. Natomiast fizyk potrafi to wszystko doskonale wyjaśnić, jak te fotony latają, co się dzieje w kabelkach i żarówkach. To jest fantastyczne, że ktoś to potrafi, ale dla większości ludzi taka szczegółowa wiedza może nie jest niezbędna. Można powiedzieć, że św. Tomasz jest takim fizykiem, który dokładnie opisuje, jak to wszystko działa.
Ruch charyzmatyczny kojarzy się z XX wiekiem, w Kościele katolickim z drugą połową. Tymczasem musimy sięgać aż do średniowiecza, żeby dowiedzieć się czegoś o tym doświadczeniu.
Nie mamy dziś teologa, który potrafiłby opisać doświadczenie charyzmatyczne od samego początku aż po Maryję. Teolog zasiadający do Tomasza, jeżeli kocha logiczne struktury, naprawdę może się rozkoszować porządkiem, ale również wspaniałym umiejscowieniem charyzmatycznej rzeczywistości w całej Tradycji Kościoła.
Nie wiem, dlaczego teologowie nie zajmują się teologią charyzmatów. Obawiam się, że może wynikać to z tego, że kiedy doświadczasz, wchodzisz w coś, co już ciebie kompletnie przekracza. Intelektualista może zamknąć rzeczywistość w pewne pojęcia, by poczuć się bezpiecznie. Natomiast problem pojawia się wtedy, kiedy nagle nie tylko wymyka się to pojęciom, ale w pewnym momencie pojawia się doświadczenie, że to pojęcie ogarnia i nie daje się ogarnąć. Nie teolog Boga ogarnia, ale Bóg go ogarnia. Tu nagle kończą się słowa. Św. Tomasz, kiedy miał to słynne doświadczenie 6 grudnia 1273 r., w ogóle przestał pisać traktaty, ponieważ doświadczył czegoś, co go przekroczyło i rozwaliło mu wszystkie pojęcia.
Mistrz Eckhart, dominikański mistyk, miał odwrotnie...
Tak, on zaczął pisać właśnie po tym, jak doświadczył. To są różne drogi. Natomiast to jest ta kwestia – obawa przed doświadczeniem, myśl, że lepiej się zatrzymać przed grobem. Zobaczyłem i mi to wystarczy, że Jezus zmartwychwstał. Ale już doświadczyć chłodu grobu, doświadczyć nie tylko intelektem, ale również wolą, zmysłami, całą sferą hylemorficzną - to już coś innego.
A jak do tego podchodzi Tomasz?
To jest fenomenalna rzecz – Tomasz pisze jasno, ma pięknie ułożoną antropologię, z jasnym docenieniem intelektu i woli, sfery intelektualnej człowieka, zmysłowej i cielesnej. On mówi, że byłoby nieporozumieniem, gdybyśmy ograniczyli doświadczenie Boga jedynie do sfery intelektualnej. Cała teologia charyzmatu jest podprowadzeniem człowieka do momentu dotknięcia, doświadczenia. To jest bardzo ciekawe, że u Tomasza dotyk jest z jednej strony najsłabszym z pięciu zmysłów, takim, który nie ma w sobie bogactwa kolorów, dźwięków czy smaków. Jest najsłabszy, ale równocześnie jest jedynym zmysłem, który ma w sobie wzajemność. Bo jeżeli dotykasz, to zarazem jesteś dotykany. Możesz widzieć nie będąc widzianym, słyszeć nie będąc słyszanym, ale nie możesz dotknąć nie będąc dotykanym.
Jak się ma ten dotyk do charyzmatu?
Doświadczenie charyzmatyczne jest momentem, w którym następuje przedziwny dotyk. Ten dotyk to tak naprawdę wejście w rzeczywistość życia w stanie łaski uświęcającej i życia w łasce, ponieważ całość teologii charyzmatów Tomasza jest oparta na teologii łaski. Jeden z redaktorów policzył, że „łaska” pojawia się w mojej książce ponad 300 razy. Tomaszowe życie w łasce jest po prostu życiem normalnym, to jest życie właściwe dla chrześcijanina. Życie w łasce jest do tego stopnia naturalną formą życia chrześcijanina, że Tomasz mówi, że człowiek bez łaski jest niczym. Jednocześnie docenia całą naturę nie twierdząc, że człowiek nie potrzebuje łaski do swojej definicji.
Z jednej strony bez łaski jesteśmy niczym, ale człowiek może żyć bez łaski, tylko później pojawia się problem z jego najgłębszym pragnieniem poznania i kochania, którego niestety nic, co stworzone, nie jest w stanie zaspokoić. Całej rzeczywistości łaski - bez łaski nie zrozumiemy. W ogóle łaska jest punktem wyjścia i punktem dojścia. Wszystko dzieje się tak naprawdę w łasce. Cała teologia charyzmatów jest zanurzona w łasce uświęcającej.
Czyli jest też związana z sakramentami.
Tak, rozpoczyna się od chrztu i do sakramentów prowadzi, jest po prostu całkowicie sakramentalna.
Tu się mogą komplikować ekumeniczne refleksje nad charyzmatami...
Jedna rzecz, która Tomaszowi by się nie spodobała, to pojawiające się w literaturze i wzięte w dużej mierze z literatury zielonoświątkowej i protestanckiej przekonanie, że doświadczenie charyzmatyczne jest doświadczeniem pozasakramentalnym. Takie podejście sugeruje, że istnieją dwie drogi. Część katolików żyje sobie normalnie korzystając z sakramentów, ale oni nie są charyzmatykami. I druga droga równoległa, pozasakramentalna, taki spacer boczną aleją. Dla Tomasza to jest kompletna bzdura, ponieważ wszystko się dzieje, cała działalność charyzmatyczna, nie dzieje się pozasakramentalnie, raczej ponadsakramentalnie, czyli odbywa się w ramach sakramentów. Jednocześnie Tomasz jasno mówi, że oczywiście grzesznik w stanie grzechu ciężkiego również może posługiwać charyzmatami, ale wtedy to jest wręcz bluźnierstwo.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).