Tak dzisiejszą wizytę Franciszka relacjonował portal Vatican News.
Na obiad Franciszek udał się do ośrodka: Misja Nadziei i Miłości, nazywanego „miasteczkiem ubogich”. Na co dzień mieszka tam około 1.200 osób będących w potrzebie: zarówno Włochów, jak i obywateli wielu innych krajów świata, ludzi różnych kultur i religii. Z Papieżem do stołu w ogromnej jadalni zasiadło 150 osób, wśród nich także więźniowie, pozostali jedli obiad na zewnątrz.
Ośrodek ten w 1991 r. założył Biagio Conte, bogaty młodzieniec, który zafascynowany postacią św. Franciszka całkowicie zmienił swoje życie, oddając je najuboższym. „Mówią o nich: alkoholicy, bezdomni, prostytutki. Ja odkryłem, że są moim braćmi i siostrami i potrzebują pomocy” – powiedział Biagio wspominając początki Misji Nadziei i Miłości. Dziś jest tam wszystkim, angażując się nieustannie w obronę najsłabszych i najbardziej bezbronnych. W styczniu tego roku pościł przez 10 dni na dworcu kolejowym razem z wyrzuconymi ze swoich domów rodzinami, które nie miały pieniędzy, aby zapłacić za czynsz. Jego protest przyniósł pozytywny efekt, rodziny otrzymały mieszkania socjalne.
O uczuciach, które towarzyszyły oczekiwaniu na wizytę Papieża mówi Riccardo Rossi, odpowiedzialny w ośrodku za media.
"Oprócz wielkiej radości, którą niesie ta wizyta, jest ona także potwierdzeniem sensowności naszej pracy, a przede wszystkim podkreśleniem, jak ważną rzeczą jest przyjmowanie ostatnich, zmarginalizowanych, aby robić wszystko, by nie czuli się odrzuceni, zapomniani, ale przyjęci – stwierdził Rossi. – Podobnie jak zrobił to brat Biagio poszcząc z tymi, których pozbawiono mieszkań, aby być otwartymi na wszystkich, na Włochów i obcokrajowców".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).