Rozstrzelajcie mnie na końcu

„Jeśli aby wygrać, muszę umrzeć w gwałtowny sposób, przyjmuję śmierć z radością” – pisał z celi ks. Francisco González de Córdova. Niedługo potem padł ofiarą masakry więźniów.

Reklama

Srebrne gody. Spowiedź na dziedzińcu. Wewnę­trzna radość – notował w 25. rocznicę święceń kapłańskich. Proboszcz z miasteczka Santoña wiedział, że zostanie aresztowany, ale nie chciał uciekać, pozostawiając parafię. W więzieniu martwił się, że musi zamienić sutannę na drelich, i pisał, że burmistrz kazał mu zapłacić tysiąc peset kontrybucji wojennej, a on nie ma nic oprócz długów. Nawet w czasie okrutnego pogromu zachował spokój.

Statek Alfonso Pérez stał się więzieniem i miejscem męczeństwa ks. Gonzáleza.   Statek Alfonso Pérez stał się więzieniem i miejscem męczeństwa ks. Gonzáleza.
Proboszcz z prowincji

Matka ks. Gonzáleza, dwa miesiące po jego śmierci, dostała list. „Najdroższa matko, interesuje mnie tylko niebo i chcę je zdobyć za wszelką cenę – pisał więzień. – Jeśli aby wygrać, muszę umrzeć w gwałtowny sposób, przyjmuję śmierć z radością, jako wielki dar od Boga. Modlę się gorąco do Pana, aby wasze cierpienie stało się radością. Myślę, że będzie ono służyć waszemu zbawieniu”.

Francisco González de Córdova urodził się w Viérnoles w Kantabrii na północy Hiszpanii w 1888 r. Jako 11-latek wstąpił do niższego seminarium. Musiał być dobrym studentem, bo w 1914 r., czyli 3 lata po przyjęciu święceń, został wykładowcą. W 1922 r. objął parafię w Santonii, niewielkim nadmorskim miasteczku. Był gorliwym proboszczem. Założył Bractwo Dziewicy z Portu (patronki kościoła) i wspólnie z 40 katechetami prowadził spotkania, przez które przewinęło się 1,2 tys. dzieci.

Sytuacja w całym kraju zaczęła się jednak komplikować. Po obaleniu w 1931 r. monarchii Hiszpania stała się republiką. Lewicowe władze wprowadzały antykościelne ustawy. Usunięto ze szkół lekcje religii, wypędzono z kraju jezuitów, działalność innych zakonów podporządkowano państwu. Coraz częściej też dochodziło do ataków na duchownych i działaczy katolickich oraz do podpaleń kościołów. W 1936 r. w wielu miejscach Hiszpanii wybuchła anarchistyczna rewolucja.

Zatrzymany do wyjaśnienia

Kantabria uchodziła za konserwatywny region. Jednak i tu w 1936 r. władzę przejęła lewica. Gubernatorem został socjalista Juan Ruiz Olazarán, z zawodu kelner, mający za sobą kryminalną przeszłość. Kierownictwo aparatu bezpieczeństwa objął Manuel Neila Martín. Przed wojną sprzedawca w sklepie, a przy tym mistrz strzelecki, jako policjant okazał się miłośnikiem tortur. Dorobił się też pokaźnego majątku na grabieniu aresztantów. Wojskowi popierający gen. Francisco Franco próbowali wzniecić w Kantabrii powstanie, ale ponieśli szybką klęskę.

Natychmiast po zainstalowaniu marksistowskiego reżimu lokalne władze zaczęły prześladowanie Kościoła. Zabroniono publicznego odprawiania modlitw. Dochodziło do profanacji miejsc kultu i ataków na katolików. Niektóre źródła podają, że zniszczono 54 kościoły. W całym okresie swoich rządów lewica z Santander zabiła 1,7 tys. katolików, frankistów i innych osób. Obiektem prześladowań stał się także ks. González. Zakazano mu odprawiania Mszy św., udzielania chrztów, bicia w dzwony i organizowania procesji. W romańskiej świątyni, gdzie posługiwał, zaczęto wyburzać kaplicę. Normą stały się rekwizycje parafialnego majątku. Pewnej nocy nieznani sprawcy wrzucili do zakrystii butelki z łatwopalnym płynem. 2 września zamknięto kościół. Odtąd proboszcz z Santonii mógł odprawiać Eucharystię jedynie w swoim mieszkaniu. Do potrzebujących wypuszczano go tylko w wyjątkowych wypadkach, a w dodatku za każdym razem wymagana była zgoda burmistrza. Tylko raz udało mu się wydostać bez zezwolenia do umierającego.

16 września wieczorem jeden z parafian ostrzegł ks. Gonzáleza, że idzie po niego milicja. Jakiś czas później taką samą wiadomość przyniosło kilku marynarzy. Chcieli zabrać proboszcza na statek i w ten sposób umożliwić mu ucieczkę do Francji. Naciskali, ale ksiądz nie chciał się zgodzić. Stwierdził, że nie może porzucać parafii. Milicjanci przyjechali do niego o północy. Twierdzili, że z powodu jakiegoś donosu muszą go na krótko zatrzymać. Ks. González trafił do aresztu, potem do zakładu karnego w Santander, a wreszcie, pomimo protestów lekarza, na zamieniony w więzienie statek Alfonso Pérez. W zacumowanej w porcie jednostce przetrzymywano kilkaset osób.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7