Wyluzowani księża, zakonnice w glanach i świeccy z tabliczkami: „Chętnie z Tobą pogadam”. Przystanek Jezus – Kościół współczesnych apostołów?
Krótka modlitwa przy drewnianym krzyżu i ewangelizatorzy XIX Przystanku Jezus, który w Kostrzynie nad Odrą trwał od 29 lipca do 5 sierpnia, ruszają na woodstockowe pole. Jest grubo po 22. Upał w końcu zelżał.
Po pierwsze: nie moralizować
Do ewangelizacyjnego wyjścia przygotowały trzydniowe rekolekcje pod hasłem „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1), które dla uczestników PJ wygłosił abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki, przewodniczący Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji. Arcybiskup pozostawił ważne przesłanie, by wychodząc do drugiego człowieka, nie przekazywać idei Boga, ale doświadczenie Jego działania. Nie moralizować, ale mówić, kim jest dla mnie Bóg i co z tego faktu wynika dla mojego życia.
Darek Szabłowski, który na Przystanek Jezus przyjechał ze Scholą Akademicką św. Jakuba z Warszawy, słuchał konferencji z zaciekawieniem. – To jedna z większych akcji ewangelizacyjnych w Polsce, chciałem przyjrzeć się jej z bliska i nauczyć się mówić o Jezusie – mówi.
O tym, jak głosić Dobrą Nowinę, opowiadali na warsztatach doświadczeni praktycy, m.in. Krzysztof Najdowski, przez wiele lat związany z Instytutem Misyjnym ICPE w Niemczech, który swoją działalność misyjną prowadził w 26 krajach.
W tym roku na PJ przybyło blisko 600 osób z całej Polski, a także z Anglii, Szkocji, Francji, Austrii, Niemiec, Malezji i Słowenii. Wśród nich byli księża, siostry zakonne, małżeństwa, pary i single. Przystankowiczom towarzyszyli także biskupi. – Nasza obecność jest tu potrzebna. Kościół nie powinien być tylko w murach świątyni, ale tam, gdzie jest drugi człowiek. To bardzo mocno pokazuje nam papież Franciszek. Nie wychodzimy do innych z pozycji wyższości, ale jako tacy sami grzesznicy, którzy zostali dotknięci Bożym miłosierdziem i chcą o tym mówić – wyjaśnia ks. Mateusz Buczma, rzecznik Przystanku Jezus.
Po drugie: mieć pomysł
Trzydniowe rekolekcje zakończył ewangelizacyjny korowód, który przeszedł głównymi alejami pola. To oficjalne przywitanie przystankowiczów z Woodstockiem. Na jedną z największych imprez muzycznych w Europie – Pol’and’Rock Festival – przyjeżdża kilkaset tysięcy osób. Wśród nich są punki z kolorowymi włosami, heavymetalowcy w glanach, dziewczyny w biustonoszach i homoseksualiści. Ktoś idzie w sutannie z podobizną o. Tadeusza Rydzyka na twarzy, inny z maską gazową i czapką uszatką. Są także studenci, zdarzają się nieraz całe rodziny. Bezdomni i wyznawcy Światowida. Buddyści, lucyferyści i czarownicy.
Od 19 lat, z inicjatywy bp. Edwarda Dajczaka, ówczesnego biskupa pomocniczego diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, towarzyszą woodstockowiczom ewangelizatorzy. Ogólnopolską inicjatywę firmuje Wspólnota św. Tymoteusza – Katolickie Stowarzyszenie w służbie Nowej Ewangelizacji z Gubina pod opieką ks. Artura Godnarskiego.
Chodząc po woodstockowym polu, szukają pretekstu do rozmowy. Konrad Okwieciński MIC, kleryk z Lublina, ma na szyi tabliczkę z napisem: „Zapytaj, o co chcesz”.
– Już miałem zapytania o PIN do karty, czy pingwin ma kolana i numer w totka. Dla mnie to pretekst do rozmowy o Bogu. Wchodzimy ich drzwiami, a wychodzimy naszymi – mówi.
Niektórzy mają „prowokacyjne” koszulki z napisem: „Możesz porozmawiać ze mną o Jezusie”, „Rusz du…szę”, „Ogarnij się, bądź święty”, „Czego szukasz?” czy „Never give up”. Inni – żółte naszywki z napisem: „Jeśli chcesz, mogę się za Ciebie pomodlić”, niekiedy przyszyte do habitu lub namalowane na sutannie: „Jezus może więcej”. W upalne dni sprawdza się rozdawanie kubeczków z napisem: „Woda z…”. Ksiądz z papierową torbą z Lidla na głowie też przyciąga wzrok.
– Jest w tym może pewna przesada i prowokacja. Na Wood- stocku jest wiele przesady, wpisujemy się więc w klimat – mówi jeden z duchownych.
W ciągnącym polami festiwalowymi tłumie wypatrujemy kobietę bardzo niskiego wzrostu. Trzyma w ręku tabliczkę: „Zbieram na wioskę smerfów”, przed sobą ma puszkę. Jej marzeniem jest zorganizowanie zlotu karłów. Przyjechała na Woodstock wraz z mężem, poznali się jako bezdomni na ulicy, teraz mieszkają w mieszkaniu socjalnym we Wrocławiu. Mąż z fotelika dla dzieci i płyty pilśniowej na kółkach zrobił jej wózek inwalidzki. Niedawno wzięli ślub. – Kocham mojego męża. W każdej chwili jestem gotowa oddać za niego życie – mówi bez wahania. I dodaje: – Dwa lata temu ludzie z Przystanku Jezus pomodlili się za mnie i umarła mi mama. Nie chcę modlitwy. Chwilowo obraziłam się na Pana Boga.
W trakcie rozmowy podchodzi młody chłopak i proponuje „coś mocniejszego”…
Po trzecie: słuchać
Szybko okazuje się, że sprawdzonym pretekstem do rozmowy jest sutanna lub habit. Na woodstockowiczów działają jak magnes. Ks. Grzegorz Szczygieł, misjonarz saletyn i duszpasterz akademicki z Rzeszowa, na Przystanku Jezus jest ósmy raz. – To jest mój świat, wychowałem się na takiej muzyce – mówi.
Kiedy po raz pierwszy przyjechał do Kostrzyna, bał się w stroju duchownego wyjść „do nich” na pole. – Z czasem odkryłem, że to nie są „oni”, ale to jesteśmy „my”. Bóg tak o nich myśli: „To są moje dzieci”. Dlaczego ja mam myśleć inaczej? – mówi. I dodaje: – Woodstockowicze bardzo często sami podchodzą. Ja ich nie werbuję, ja się z nimi spotykam. Mam dla nich czas, a oni opowiadają o swoim doświadczeniu Kościoła, często bolesnym. Wiele osób nie identyfikuje się z Kościołem jako instytucją, ale w sercu szuka Boga. To daje mi nadzieję, że Go znajdą.
Z takich rozmów na Woodstocku powstało kilka przyjaźni. Co roku spotykają się w Kostrzynie, rozmawiają i… spowiadają się. – Dla wielu osób Przystanek Jezus to często jedyny kontakt z Kościołem. Tu mogą być sobą, zostaną wysłuchani i przyjęci. W swoich parafiach często czują się odrzuceni – mówi.
Siostra Teresa Pawlak, albertynka z Krakowa, wyróżnia się z tłumu, ma pogodne i ciepłe spojrzenie. Na nogach glany. – Na co dzień pracuję w więzieniu. To mój sposób na przełamanie dystansu. Ludzie, widząc siostrę zakonną w glanach, łatwiej mogą pomyśleć: „Ona jest spoko” – mówi.
Na Woodstock przyjechała pierwszy raz sześć lat temu, po tym jak jedna z podopiecznych prowadzonej przez siostry ochronki dla bezdomnych kobiet opowiedziała swoją woodstockową historię. – Jako nastolatka podczas festiwalu w Kostrzynie złamała wszystkie swoje granice. Po tym doświadczeniu nie mogła się pozbierać, wpadła w alkohol i narkotyki. W efekcie została bezdomna – wspomina siostra. I dodaje: – Jestem tu, żeby tak jak nasz założyciel, św. Albert, pokazywać drugiemu człowiekowi, że ma dla mnie wartość, nawet jak jest nagi i idzie przez pole z przewieszoną przez głowę deską klozetową.
Po czwarte: być profesjonalistą
Przystanek Jezus ulokowany jest na skraju woodstockowego pola. To już drugi rok, kiedy inicjatywa przeniosła się spod parafialnego kościoła i pomału wrasta w krajobraz festiwalu. Z daleka widać kilkunastometrowy drewniany krzyż i estradowy namiot. – Przystanek Jezus przez ostatnie kilka lat poszedł do przodu i mocno się unowocześnił – zauważa ks. Mateusz Buczma.
Nowością jest estradowy namiot mogący pomieścić 5 tys. osób, z profesjonalnym nagłośnieniem, oświetleniem i ledowymi ekranami. W ciągu dnia odbywają się tam modlitwy, uwielbienie i spotkania z zaproszonymi gośćmi, wieczorem – koncert. Można zaryzykować stwierdzenie, że na woodstockowym polu powstaje kolejna muzyczna scena, na której prezentują się znane zespoły z nurtu muzyki chrześcijańskiej. W tym roku z publicznością spotkali się m.in. Darek Malejonek z zespołem Maleo Reggae Rockers, raper Tau, Fish Eclectic, Propaganda Dei czy Pancerne Ryby. – Wychodzimy do woodstockowiczów nie tylko z ofertą duchową, ale także kulturalną – wyjaśnia rzecznik.
Informacje o PJ i programie można zaleźć na oficjalnej stronie Pol’and’Rock Festival. Na telebimach przed namiotem wyświetlany jest godzinowy program koncertów i spotkań. Na pytania woodstockowiczów odpowiadał m.in. bp Edward Dajczak, podróżnik Janek Mela, terapeuci zajmujący się kwestiami uzależnień, były więzień czy przedstawicielka IPN.
Profesjonalnie działa także biuro prasowe PJ. Relacje z konferencji, koncertów i ciekawostki z życia przystankowiczów dostępne są na stronie internetowej inicjatywy oraz w mediach społecznościowych. Rekolekcje, Msze św. czy niektóre koncerty można było także śledzić on-line.
Dookoła przystankowego namiotu toczy się życie. Wielu woodstockowiczów, wychodząc z pobliskiego marketu, zatrzymuje się na posiłek. Pod krzyżem trwają spowiedzi. Księża z podkasanymi sutannami siedzący na trawie z woodstockowiczami to normalny widok.
Znów zapada cisza. Wszyscy pomału rozjeżdżają się do domów. Ktoś z tłumu odważnie zapytał biskupa Edwarda Dajczaka, pomysłodawcę ewangelizacyjnej inicjatywy, czy PJ nie jest oszustwem: uśmiechnięci księża, wesołe zakonnice, radośni ewangelizatorzy, głęboka wiara i modlitwa to obrazki, które nie zawsze są obecne w codzienności uczestników festiwalu.
W odpowiedzi biskup opowiedział historię ze swojego życia. Wiele lat temu organizował wakacyjny wyjazd Caritas dla dzieci pochodzących z rodzin, w których jest przemoc. Usłyszał wtedy, że robi tym dzieciom krzywdę, bo one przecież będą musiały wrócić do domów dysfunkcyjnych. Ks. Edward postanowił zapytać dzieci, co o tym myślą. Usłyszał wtedy, że ten wyjazd pokazał, za jakim życiem można tęsknić i jakimi wartościami starać się kierować w życiu. – Z Przystankiem może być podobnie – skomentował.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).