Templariusze bohatersko bronili Ziemi Świętej przed muzułmanami. Ale na stosie spalili ich ludzie, którzy podawali się za chrześcijan.
Zagłada templariuszy przypomina procesy stalinowskie. Na pytanie śledczego: „Czy wszyscy bracia byli przyjmowani do zakonu w ten sposób?” templariusz Hugon z Pairaud odpowiedział, że tak nie uważa. Natychmiast zarządzono przerwę. I za kilka godzin Hugon już grzecznie zeznawał, że źle zrozumiał pytanie, i że wszyscy przyjmowani bracia pluli na krzyż.
Najważniejszych templariuszy chciał osobiście przesłuchać papież Klemens V. Ale kanclerz króla odpisał, że więźniów nie przywiezie, bo... akurat są chorzy. Papież próbował templariuszy ocalić, ale robił to lękliwie i niezdecydowanie. Był uzależniony od króla Francji. Jednego z poprzednich papieży, Bonifacego VIII, ludzie Filipa Pięknego uwięzili i spoliczkowali żelazną rękawicą. Król oskarżał Bonifacego o podobne bzdury, jak później templariuszy, nawet o konszachty z diabłem. Kazał nawet wykopać zwłoki papieża i spalić na stosie jako heretyka – choć jego ciało nie uległo rozkładowi. Klemens V bał się, że podzieli los Bonifacego.
Dawni obrońcy Grobu Świętego gnili więc w paryskich lochach. W 1310 roku 68 templariuszy, którzy upierali się, że są dobrymi chrześcijanami, trafiło na stos. Umarli, wołając, że „ciała ich należą do króla, a dusze do Boga” – jak zapisał świadek. Zakonny brat służebny Emeryk powiedział nazajutrz śledczym, że zarzuty wobec templariuszy są całkiem zmyślone, ale w strachu przed taką śmiercią może zeznać cokolwiek, nawet że zabił samego Pana Boga.
W 1314 roku trzej francuscy kardynałowie, związani z królem Filipem, skazali na dożywocie czterech dostojników zakonu. Dwóch nagle jednak wstało: Jakub de Molay, mistrz templariuszy, i Gotfryd z Plaisians. Zawołali do tłumu paryżan, że złożyli nieprawdziwe zeznania, by ratować życie. I że templariusze są niewinni.
Tego samego dnia obaj trafili na stos. Jakub i Gotfryd poprosili, żeby zwrócono ich twarzami w stronę katedry Notre-Dame. Jeszcze raz krzyknęli, że są niewinni. Umarli odważnie i spokojnie. Paryżanie przyglądali się z przejęciem.
Prześladowca templariuszy Wilhelm z Nogaret już wtedy nie żył. W ciągu kilku miesięcy umarli też papież i rażony apopleksją król Filip Piękny. Choć Filip obłowił się majątkiem templariuszy i tak zaszkodził tym gospodarce – bo bankierzy są potrzebni w każdym państwie. Na nic się też zdała jego troska o dynastię. W ciągu trzynastu następnych lat zmarli trzej synowie Filipa i dynastia Kapetyngów, która rządziła Francją od trzech wieków, wygasła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.