Jak zostałem księdzem

Pewnej nocy nagle obudziłem się i chodziłem jak czapla po podłodze. Łaziłem z kąta w kąt po pokoju. Przyszła mi do głowy nieoczekiwana myśl, żeby zostać księdzem.

Reklama

Nie ma przypadkowych spotkań
Dużym dla mnie wydarzeniem było pojawienie się w moim życiu Jana Skalskiego, młodszego kolegi, którego matka wyciągnęła na siłę z seminarium duchownego, bo chciała go mieć tylko dla siebie. Nieoczekiwanie przyjechał z Krakowa. Opowiadał mi o kapłaństwie, seminarium, wykładach, modlitwach. Opowiadał mi o swoim życiu w seminarium z wielkim zapałem i wzruszeniem. Żałował, że wystąpił. To były piękne wspomnienia. Przywołał mi myśl o kapłaństwie. Ja sam nigdy nie wpadłbym na pomysł, żeby do seminarium wstąpić. Nie wiedziałem, że istnieją w ogóle jakieś seminaria. Janek zainteresował mnie, wzbudził we mnie tęsknotę za kapłaństwem. Bardzo polubiłem Janka. Był przyjacielem naszego domu.

Potem niespodziewanie spotkałem Stanisława Rostkowskiego, matematyka i psychologa, wierzącego, ale zupełnie niepraktykującego. Stanisław Rostkowski był spokrewniony z rodziną świętego Stanisława Kostki z Rostkowa. Niezwykły człowiek w moim życiu. Uczył mnie tolerancji i wybaczania. Zaczęliśmy rozmawiać o kapłaństwie i o tym, że powinienem być księdzem. Miałem do niego duże zaufanie.

Myśl o kapłaństwie powracała na Powązkach przy grobie Bolesława Prusa. Dzisiaj kojarzę to sobie z wpływem mojego szkolnego kolegi. Z chwilą gdy wstąpiłem do seminarium duchownego, niespodziewanie umarł on w czasie wycieczki do Szwecji. Myślę, że spełnił swoje zadanie przekazane od Boga. Sam umarł, a mnie doprowadził do seminarium. Gdyby nie on, nie zostałbym księdzem. I w tym miejscu mogę powtórzyć, że nie ma przypadkowych spotkań. Ktoś pojawia się niespodziewanie na naszej drodze, a potem okazuje się, że miał w naszym życiu odegrać ważną rolę.

Dłużnik Pana Boga
Na moją decyzję wstąpienia do seminarium – jak już wspomniałem – duży wpływ miało powstanie warszawskie. Zginęli w nim wszyscy moi bliscy koledzy, miałem wyrzuty sumienia, że nie zginąłem razem z nimi. Były to okoliczności sprzyjające innemu spojrzeniu na życie i swoją w nim rolę, ułatwiały otwarcie na taką decyzję, na usłyszenie głosu Boga. Miałem poczucie, że jestem dłużnikiem Pana Boga. Miałem taką potrzebę życia duchowego. Poza tym była wojna, okupacja.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11