19-letnia Basia zdała egzaminy na studia polonistyczne. Właściwie zrobiła to dla rodziców. Czuła, że woła ją Bóg i nic nie zatrzyma jej na tej drodze. Mimo iż rodzice nie akceptowali jej wyboru, postanowiła wstąpić do klasztoru. Pod nieobecność rodziców spakowała plecak, zabrała ciepłe skarpety taty i uciekła z domu przez okno. Została karmelitanką bosą.
Stare reguły zakonne przewidywały stosowanie kar dla nieposłusznych sióstr. Święty Benedykt mówił nawet o biciu rózgą. Teraz nie stosuje się już kar cielesnych. Wystarcza siostrzane upomnienie.
- Kiedyś robotnicy wykonywali u nas prace remontowe - wspomina sędziwa benedyktynka siostra Anna Kucia, przełożona klasztoru w Staniątkach. - A nam nie wolno było rozmawiać ze świeckimi. Ja chciałam być grzeczna i odpowiedziałam na ich pytanie. Za karę musiałam podczas obiadu klęczeć w refektarzu z palcem na ustach! - śmieje się.
W habicie między studentami
Dziewczyny wstępujące do zgromadzeń klauzurowych na zawsze opuszczają rodzinę, zewnętrzny świat. Żyją jak na pustelni. Z odwiedzającymi je rodzinami czy znajomymi rozmawiają przez kratę rozmównicy. Nawet z sobą, poza wyznaczonymi porami rekreacji, rozmawiają niewiele. Z klasztoru wychodzą tylko wtedy, gdy muszą zasięgnąć porady lekarza lub żeby głosować w wyborach. Mogą też studiować.
Elżbieta z zakonu sióstr klarysek studiuje historię Kościoła na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. - Klauzurę noszę w sercu - mówi. - Kiedy mam tylko chwilę czasu pomiędzy zajęciami, to się modlę. Koleżanki ze studiów nie namawiają mnie na jakieś wyjścia do kawiarni. Rozumieją i szanują to, że jestem zakonnicą klauzurową.
26-letnia siostra Agnieszka od ośmiu lat jest w klasztorze sióstr klarysek. - Chciałam być pielęgniarką, ale szukałam czegoś głębszego - wspomina. - Czułam to wezwanie duszy. W klasztorze z pielęgniarki stałam się organistką. Mam świadomość tego, co zostawiłam za klauzurą, ale i życia, w które weszłam. Było mi żal zostawić rodzinę, pielęgniarstwo, ale oddałam to świadomie Bogu. Jestem tu po to, by przez modlitwę i codzienną ofiarę życia pomóc innym odnaleźć Boga.
Siostra Agnieszka nie ukrywa, że życie klasztorne jest trudne. - Trzeba zostawić wygodę, swobodę i umieć odnaleźć się w posłuszeństwie. Ale teraz nie wyobrażam sobie życia poza klasztorem.
Siostra Anna Kucia jest ksienią klasztoru sióstr benedyktynek w Staniątkach pod Niepołomicami. Podobnie jak biskup ma prawo do noszenia pastorału i pierścienia. Szczupła, drobna kobieta jest w zakonie od 37 lat.
- Dawniej w ogóle nie wolno nam było wyjeżdżać z klasztoru - mówi. - Dziś możemy to zrobić, kiedy na przykład zachorują nasi rodzice. Możemy też pojechać nawet na wypoczynek. Ale siostry zgodnie stwierdziły, że wystarczą na to 3 dni. Potem już tęskni się za klasztorem. Brakuje tego porządku dnia, codziennego rytmu.
Kochałam się w chłopakach
W centrum Krakowa znajduje się klasztor Sióstr Bernardynek. Najstarsza część klasztoru to XVI-wieczny dworek Lanckorońskich. Rusycystka, matka Ludwika Przyborowska długo szukała swojego miejsca w życiu. - Spowiednik powiedział mi kiedyś: na moją odpowiedzialność mówię ci, że nie masz powołania zakonnego, szukaj innego. Kochałam się w wielu chłopakach, ale to była męka. Małżeństwo mnie nie pociągało, a starą panną być nie chciałam. Co mam zrobić. Panie Boże, zabierz mnie - prosiłam. Wtedy usłyszałam wewnętrzny głos: „A kto ci powiedział, że nie masz powołania?”.
Dziewczyna przypadkiem dowiedziała się o klasztorze Bernardynek. Kiedy poznała tutejsze życie, stwierdziła: to jest to. I tak jest tu już od 1957 roku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.