Życie za klauzurą

Anna Burda

publikacja 08.04.2008 11:50

19-letnia Basia zdała egzaminy na studia polonistyczne. Właściwie zrobiła to dla rodziców. Czuła, że woła ją Bóg i nic nie zatrzyma jej na tej drodze. Mimo iż rodzice nie akceptowali jej wyboru, postanowiła wstąpić do klasztoru. Pod nieobecność rodziców spakowała plecak, zabrała ciepłe skarpety taty i uciekła z domu przez okno. Została karmelitanką bosą.

Życie za klauzurą

Jej powołanie zakonne kształtowało się przez lata. Bywa i tak, że przychodzi ono nagle, jak w przypadku siostry Weroniki Sowulewskiej. Miała 33 lata, kiedy wstąpiła do klasztoru Sióstr Kamedułek. Jest muzykologiem. Przed pójściem do klasztoru pracowała na Akademii Teologii Katolickiej. Przygotowywała habilitację. - Bardzo kochałam swoją pracę, ale czułam, że nie robię w życiu tego, co powinnam. Jakbym stała obok siebie. Dlatego zostawiła karierę naukową i została mniszką w klasztorze kontemplacyjnym.

Obecnie we wszystkich zakonach w Polsce jest około 26 tysięcy sióstr. Prowadzą sanktuaria i różnego rodzaju domy rekolekcyjne, pracują w przedszkolach, ochronkach, świetlicach, domach samotnej matki, w szpitalach, z osobami upośledzonymi i ciężko chorymi. Pomagają biednym w schroniskach i przytuliskach oraz prowadzą kuchnie dla ubogich. Pierwszym żeńskim zakonem, który powstał w Polsce, był jednak zakon kontemplacyjny. Dziś w 81 klasztorach tego typu, należących do 15 zgromadzeń, żyje około 1600 zakonnic. Statystyki wykazują, że w ostatnich latach przeżywają one renesans. Rośnie liczba powołań, szczególnie wśród młodzieży wykształconej.

Radonie, niewielka wieś koło Grodziska Mazowieckiego, 40 km od Warszawy. W środku lasu stoi ceglany, piętrowy dom. Otacza go wysoki mur. To on wyznacza granicę klasztornej klauzury. W 1990 roku przyjechały tu siostry dominikanki. Otrzymały 8 hektarów ziemi i zaczęły budować klasztor. Dziś mieszka w nim piętnaście zakonnic. Każda ma swoją celę, a w niej łóżko, biurko, szafkę. Łazienka jest wspólna dla dwóch sióstr.

Dominikanki z Radoni nie narzekają na brak powołań. - Przyjmujemy dziewczyny, które ukończyły 18 lat. Żeby wstąpić do klasztoru, trzeba mieć przynajmniej maturę, ale ta sprawa rozpatrywana jest indywidualnie - mówi matka Dominika Sokołowska, przeorysza klasztoru dominikanek. - Warunkiem przyjęcia jest natomiast zdrowie fizyczne i psychiczne. Przed wojną dziewczyny musiały mieć swoją pościel. Teraz nie ma już takiego wymogu.

Zakonnica serfuje w Internecie
W Radoniach prawie wszystkie siostry mają wyższe wykształcenie. Jest absolwentka fizyki, informatyki, matematyczka, pielęgniarka, anglistka, ukrainistka. Siostry siedem godzin w ciągu dnia spędzają na modlitwie. Poranna rozpoczyna się o 6.00. Potem Msza św. i śniadanie - zazwyczaj dżem i twaróg, dwa razy w tygodniu wędlina. Siostry odmawiają Brewiarz, Różaniec, adorują Najświętszy Sakrament, prowadzą Nieszpory. O 19.30 jest tzw. rekreacja, czyli czas wolny. Wtedy siostry mogą ze sobą porozmawiać. Od 20.30 obowiązuje je już całkowite milczenie.

Dominikanki mogą oglądać jeden z telewizyjnych programów informacyjnych. - Dla nas jest to Panorama, ale mało która z sióstr dotrwa do tej godziny - uśmiecha się matka przełożona. Mamy też Internet. Dzięki temu możemy na przykład sprawdzić nowości wydawnicze. Każda z nas może też odbierać pocztę elektroniczną.

Siostra z siekierą
Życie klasztoru wyznacza modlitwa i praca. Siostry muszą ugotować obiad, uprać, posprzątać dom i jeszcze zarobić na siebie. Uprawiają zioła i jarzyny. Kwestują, odwiedzając polskie parafie. Zarabiają, szyjąc habity. Rocznie około 150. Zamówienia przychodzą nawet z Berlina. Choć siostry same niewiele mają, potrafią się jeszcze dzielić z innymi. - To tereny popegeerowskie. Ludzie żyją tu biednie. Dzielimy się z nimi jedzeniem, czasem wykupujemy recepty.

Życie we wspólnocie na niewielkiej przestrzeni nie jest łatwe. - Trzeba pokonać swój egoizm, dopuścić rację drugiej osoby - mówi matka Dominika. - Odprężeniem jest praca fizyczna, siekiera do ręki i rąbać drzewo. Siostry mogą też pojeździć na rowerze, a zimą na nartach.

Stare reguły zakonne przewidywały stosowanie kar dla nieposłusznych sióstr. Święty Benedykt mówił nawet o biciu rózgą. Teraz nie stosuje się już kar cielesnych. Wystarcza siostrzane upomnienie.

- Kiedyś robotnicy wykonywali u nas prace remontowe - wspomina sędziwa benedyktynka siostra Anna Kucia, przełożona klasztoru w Staniątkach. - A nam nie wolno było rozmawiać ze świeckimi. Ja chciałam być grzeczna i odpowiedziałam na ich pytanie. Za karę musiałam podczas obiadu klęczeć w refektarzu z palcem na ustach! - śmieje się.

W habicie między studentami
Dziewczyny wstępujące do zgromadzeń klauzurowych na zawsze opuszczają rodzinę, zewnętrzny świat. Żyją jak na pustelni. Z odwiedzającymi je rodzinami czy znajomymi rozmawiają przez kratę rozmównicy. Nawet z sobą, poza wyznaczonymi porami rekreacji, rozmawiają niewiele. Z klasztoru wychodzą tylko wtedy, gdy muszą zasięgnąć porady lekarza lub żeby głosować w wyborach. Mogą też studiować.

Elżbieta z zakonu sióstr klarysek studiuje historię Kościoła na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. - Klauzurę noszę w sercu - mówi. - Kiedy mam tylko chwilę czasu pomiędzy zajęciami, to się modlę. Koleżanki ze studiów nie namawiają mnie na jakieś wyjścia do kawiarni. Rozumieją i szanują to, że jestem zakonnicą klauzurową.

26-letnia siostra Agnieszka od ośmiu lat jest w klasztorze sióstr klarysek. - Chciałam być pielęgniarką, ale szukałam czegoś głębszego - wspomina. - Czułam to wezwanie duszy. W klasztorze z pielęgniarki stałam się organistką. Mam świadomość tego, co zostawiłam za klauzurą, ale i życia, w które weszłam. Było mi żal zostawić rodzinę, pielęgniarstwo, ale oddałam to świadomie Bogu. Jestem tu po to, by przez modlitwę i codzienną ofiarę życia pomóc innym odnaleźć Boga.

Siostra Agnieszka nie ukrywa, że życie klasztorne jest trudne. - Trzeba zostawić wygodę, swobodę i umieć odnaleźć się w posłuszeństwie. Ale teraz nie wyobrażam sobie życia poza klasztorem.

Siostra Anna Kucia jest ksienią klasztoru sióstr benedyktynek w Staniątkach pod Niepołomicami. Podobnie jak biskup ma prawo do noszenia pastorału i pierścienia. Szczupła, drobna kobieta jest w zakonie od 37 lat.

- Dawniej w ogóle nie wolno nam było wyjeżdżać z klasztoru - mówi. - Dziś możemy to zrobić, kiedy na przykład zachorują nasi rodzice. Możemy też pojechać nawet na wypoczynek. Ale siostry zgodnie stwierdziły, że wystarczą na to 3 dni. Potem już tęskni się za klasztorem. Brakuje tego porządku dnia, codziennego rytmu.

Kochałam się w chłopakach
W centrum Krakowa znajduje się klasztor Sióstr Bernardynek. Najstarsza część klasztoru to XVI-wieczny dworek Lanckorońskich. Rusycystka, matka Ludwika Przyborowska długo szukała swojego miejsca w życiu. - Spowiednik powiedział mi kiedyś: na moją odpowiedzialność mówię ci, że nie masz powołania zakonnego, szukaj innego. Kochałam się w wielu chłopakach, ale to była męka. Małżeństwo mnie nie pociągało, a starą panną być nie chciałam. Co mam zrobić. Panie Boże, zabierz mnie - prosiłam. Wtedy usłyszałam wewnętrzny głos: „A kto ci powiedział, że nie masz powołania?”.

Dziewczyna przypadkiem dowiedziała się o klasztorze Bernardynek. Kiedy poznała tutejsze życie, stwierdziła: to jest to. I tak jest tu już od 1957 roku.

- To mój raj, tu czuję się szczęśliwa - mówi. - Dawniej bardzo kochałam muzykę, radio, a tu przestało mi to być potrzebne. Świat nas nie pociąga, a gdyby nawet, to Bóg bardziej. To nie jest nasz wybór: to powołanie. Naszym głównym celem jest kochanie i uwielbianie Boga. Modlimy się za cały świat.

Mamo, będę zakonnicą
Dla zakonnicy najważniejszym dniem w życiu jest złożenie wieczystych ślubów zakonnych. Kamedułki ze Złoczewa pod Sieradzem przyjmują je po pięciu latach. Najpierw jednak jest rok postulatu i rok nowicjatu. Ale zgromadzenia zazwyczaj przedłużają okres poprzedzający złożenie ślubów wieczystych.

- Teraz młodzież jest trudna. Nie jest przygotowana do życia, do odpowiedzialności - uważa ksieni Barbara Bobko. - Dla młodych ludzi wychowanych w większej swobodzie życie klasztorne jest trudne. Muszą dojrzeć do tego, by odnaleźć się w posłuszeństwie.

U kamedułek o złożeniu ślubów wieczystych decyduje cała wspólnota, ale rozstrzygający głos ma przełożona. - Każda wspólnota zakonna ma własny klimat. Bywa, że siostrze nie odpowiada nasz klasztor. Wtedy odsyłamy ją do innego - mówi siostra Weronika Sowulewska.

Imiona zakonne wybierają przełożona i mistrzyni nowicjatu. W Złoczewie dwudziestoczteroletnia Ewa Dudek staje się Marią Gemmą od Jezusa Ukrzyżowanego. Razem z Blanką Tokarczyk - Marią Konstancją od Chrystusa Światłości Świata i Urszulą Pałek - Marią Hiacyntą od Jezusa Hostii, składa uroczyste śluby ubóstwa, posłuszeństwa i czystości.

Trzy dziewczyny leżą krzyżem przed ołtarzem kościoła w Złoczewie. Dawniej siostry przykrywano jeszcze czarnym całunem. Był to znak, że od tej pory umarły dla świata. Dla krewnych sióstr było to tak silne przeżycie, że dziś już zrezygnowano z tego obrzędu.

Rodzicom czasem trudno zaakceptować to, że ich córka wybiera życie za furtą klasztorną. Kiedy Basia została karmelitanką bosą, rodzice przyjechali do zakonu w Gdyni, aby ją stamtąd wyciągnąć. Kiedy zobaczyli, że ich córka jest szczęśliwa, odjechali. Teraz często odwiedzają mniszki.

Ojciec kamedułki Gemmy nie martwi się. - Co mam się smucić - mówi wzruszony Andrzej Dudek. - Ona od początku chciała być zakonnicą. Od podstawówki o tym mówiła. Teraz przynajmniej ma się kto za mnie modlić.

Gemma promienieje szczęściem. - Powołanie zakonne to wielka tajemnica i służba - mówi. - Jeśli Pan Bóg cię wzywa, to wie, co robi.

W Złoczewie śluby wieczyste odbywają się dość często. - Teraz czeka na nie dziesięć sióstr - mówi matka Weronika Sowulewska. - Jest duże zainteresowanie młodych ludzi życiem klauzurowym. Dostaję też dużo listów od ludzi, którzy proszą o możliwość wytchnienia, pomodlenia się w klasztorze. Dlatego powstał tu Dom Rekolekcyjny. Życie w zagonionym świecie i stresy powodują, że ludzie szukają miejsca wyciszenia, ostoi.

- Dla tych, którzy myślą kategoriami nowoczesności, zakonnice ze zgromadzeń kontemplacyjnych to absurd - zauważa biskup kaliski Stanisław Napierała. - Siostry są prowokacją dla tych, którzy wątpią. One całym swoim życiem mówią światu, że jest Bóg.