Jestem w Jerozolimie… Co prawda Jezus nie jedzie na poczciwym osiołku, ale idzie wąską, dziurawą drogą w czerwonym jak krew ornacie. Trzyma w ręku wątłą gałąź palmy, znacznie mniejszą niż otaczający go zewsząd tłum, śpiewający, tańczący, wymachujący na cześć Niewidzialnego Boga, zielonymi przymiotami Matki Natury.
Nie ma apostołów, być może w tym roku bali się przybyć na święto Paschy, a może kryją się gdzieś w tłumie przeczuwając, że tryumfalny wjazd na teren misji, w Wielki Piątek zakończy się ukrzyżowaniem…
Ospale poruszająca się procesja kończy się w holu oratorium. Wielki tydzień, tydzień oczekiwania, przygotowań, ostatnich przymiarek przed Świętami. Ku mojej radości praktykowane jest (i przyznać trzeba, że w przepięknym stylu) Triduum Paschalne, z całym bogactwem form i barw. A to, na czym moje serce zatrzymuje się i zamiera przed nocą zwiastującą radosny poranek to pełna dziwnych zdarzeń Droga Krzyżowa. Przygotowana i poprowadzona z pietyzmem przez Ks. Michała i grupę chłopaków z oratorium. Pozwólcie wiec, że poprowadzę was dzisiaj (mniej lub bardziej udolnie) przez Jerozolimę mieszczącą się w środku Afryki. Przez kolejne stacje Via Dolorosa, tylko po to, by jeszcze raz zachwycić się ciepłem nocy zmartwychwstania.
Ruszamy spod kościoła. Jest 15.00, żar z nieba spływa wartkimi strumieniami po przyciągającej światło skórze. Jest nas dużo....być może tyle, ile prawdziwie towarzyszyło Jezusowi na Golgotę, a może to tylko słonce sprawia, że kolory i dźwięki odbiera się intensywniej niż zwykle. Znów myślę... jestem w Jerozolimie... a tłum, w którym stoję, choć nikt ich o to nie prosił, znakomicie odgrywa swoje role. Na usypanej przed świątynią górce Jezus ubrany w jak zwykle białą szatę gorąco modli się do Ojca. Uczniowie tuż za jego plecami pochrapują przykucnięci i zbici w jedna białą plamę. Przychodzi Judasz. Pod ciężarem słów: JA JESTEM wojsko pada na twarze, a tłum jakby wiedziony przykładem pada pod naporem własnej salwy śmiechu, bo jeden z gwardzistów poturlał się wprost pod nogi reżysera. W mgnieniu oka i jak najbardziej realistycznie milczący skazaniec ulega silnym ramionom oprawców, żeby za chwilę stanąć na schodkach budynku church council. Innocent znakomicie sprawuje się w roli Heroda, Piłat umywa ręce, Barabasz idealnie odgrywa scenę z Pasji wymachując rękoma, udając niepomiernie pomylonego złoczyńcę. Biczowanie sprytnie odbywa się za zamkniętymi drzwiami, słońce praży jak rozgrzany do 180 C piekarnik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).