publikacja 11.10.2006 20:14
Dostałam ją na imieniny. W Kongu, na pograniczu z Rwandą. Łaska ma trzy i pół roku. Była za mała na „adopcję serc”, która dotyczy dzieci szkolnych. Jak to za mała? Za mała, by żyć? Właściwie to Neema mnie znalazła. Neema w języku suahili znaczy „Łaska”.
Nasza córka
Co będzie z moją Neemą? Przecież nie ma środków, brak pieniędzy i możliwości organizacyjnych, na „adopcję” dzieci w wieku przedszkolnym. Marzeniem siostry Krysi z Rutshuru i innych sióstr na terenie Rwandy jest objęcie opieką przedszkolną najmniejszych głodujących dzieci.
Jak mogę jej pomóc? - nękam księży. Nawet ks. Stanisław Filipek w Kigali, stolicy Rwandy, przełożony pallotynów w tym rejonie Afryki, nie ma odpowiedzi. Wyjeżdżając z Konga, zostawiam w kopercie pieniądze dla ks. Piotra. Niech chociaż trochę podkarmią Neemę przez te parę dni.
W dwa miesiące od przyjazdu z Konga i Rwandy przychodzi list. W nim kolorowe zdjęcie roześmianej, tańczącej pulchniutkiej dziewczynki. To moja Neema! Ks. Piotr pisze, że zdecydowano się na uruchomienie przedszkola, objęto Neemę stałą opieką przedszkolną, nic jej już nie grozi.
W Polsce znalazłam dla niej i „adopcyjnego ojca” - dziennikarza z PAP, a potem także „adopcyjnych rodziców” - księgową i pracownika LOT-u. Za 3-4 lata polecimy do Konga, na chrzciny i Pierwszą Komunię. Do naszej córki w tropikalnej dżungli. Tam mieszka nasza Łaska.
![]() |
Autorka wśród wojowników z parafii Rugari. |
Neema, czyli Łaska