Ich seminaria pękają w szwach, a wielodzietne rodziny ruszają w ciemno na misje do blokowisk byłej NRD.Opisujemy „neonów” poprzez kawały, które sami o sobie opowiadają.
Napięcia
Święty Piotr oprowadza Kowalskiego po niebie. Tu, w tym pokoju, siedzą muzułmanie, tu żydzi. A teraz cisza, ciiii. Tu siedzą ludzie z neokatechumenatu, ale oni myślą, że są tutaj sami. Od lat spotykając jednego z nawróconych muzyków, słyszę na „dzień dobry” pytanie: Czy jesteś już na Drodze? Tak jakby nie było innych wspólnot. Tak jakby do nieba prowadziła tylko jedna droga. Pisana dużą literą. Emocje budzi też często obecność Drogi w parafiach. Obok siebie zaczynają funkcjonować dwie silne struktury, a to musi rodzić napięcia. Przed trzema laty kard. Francis Arinze, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, w specjalnym liście do inicjatorów Drogi przypomniał, że to niedziela jest „Dies Domini”, więc przynajmniej w jedną niedzielę w miesiącu wspólnoty Drogi Neokatechumenalnej muszą uczestniczyć w Mszy św. wspólnoty parafialnej. Dwukrotnie uczestniczyłem w spotkaniu ojców duchownych polskich seminariów. Za każdym razem rozmowa o neokatechumenacie wywoływała gorącą dyskusję. – Mówię klerykowi, zrób to czy tamto, a on odpowiada: nie mogę, katechiści mi nie pozwolili – żalił się jeden z ojców duchownych. Pojawia się też często zarzut, że ruch, idąc własnym liturgicznym rytmem, nie włącza się w życie parafii. Temat ten powracał tuż przed zatwierdzeniem w ubiegłym roku statutu Drogi. Liturgiczne innowacje neokatechumenatu są nie do przyjęcia dla tradycjonalistów. Największa walka wre od lat na internetowym forum „Frondy” (redagowanym zresztą przez ludzi z Drogi).
Gorączka sobotniej nocy
Wielu proboszczów boi się neokatechumenatu. Niesłusznie. To najdynamiczniej rozwijający się ruch współczesnego Kościoła. „Poznacie ich po owocach” – zapowiadał Jezus. A owoce modlącej się kilkadziesiąt lat Drogi są ogromne. Wystarczy zacytować statystyki: neokatechumenat jest obecny w 120 krajach świata. W 5,5 tys. parafii działa już ponad 20 tys. wspólnot. W Polsce jest ich ponad tysiąc. Przed miesiącem Droga świętowała 40-lecie powstania pierwszej rzymskiej wspólnoty. Z tej okazji Benedykt XVI wysłał 14 wspólnot rzymskich do parafii położonych w najbardziej zsekularyzowanych dzielnicach miasta. Rozesłał też 15 ekip w misję „ad gentes” oraz 212 rodzin, które pojadą na misje w różne części świata, głównie do zdechrystianizowanych stref wielkich miast.– Wierzę, że wspólnoty, do których tworzenia natchnęła nas Dziewica Maryja, mogą uratować współczesną rodzinę – opowiada Kiko Argüello, autor słynnej ikony Bogurodzicy. Napisał na niej: „Trzeba tworzyć wspólnoty takie jak Święta Rodzina z Nazaretu, które żyłyby w pokorze, prostocie i uwielbieniu i w których drugi jest Chrystusem”. Byłem kilkukrotnie na „neońskich” ślubach. Zauważyłem, że najważniejszym prezentem, jaki dostają świeżo upieczeni małżonkowie, jest kopia tej pięknej ikony. Co sobotę w warszawskim klasztorze na Długiej wrze jak w ulu. Ponad tysiąc osób spotyka się na Eucharystiach wspólnot neokatechumenalnych. Cały kościół pulsuje gromkim śpiewem. – Dlaczego przychodzą? Przecież mamy bardzo skromne salki. Żadnych luksusów. Znajduję tylko jedną odpowiedź: przychodzą, bo doświadczają żywego Boga – opowiada paulin o. Dariusz Cichor. Wspólnoty spotykają się na swych Eucharystiach w sobotnie wieczory. „Przynajmniej nie można o nas powiedzieć, że jesteśmy niedzielnymi katolikami” – śmieje się Grzegorz Górny, szef „Frondy”. I co tu dużo mówić, ma rację.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»