Kawał Drogi

Ich seminaria pękają w szwach, a wielodzietne rodziny ruszają w ciemno na misje do blokowisk byłej NRD.Opisujemy „neonów” poprzez kawały, które sami o sobie opowiadają.

Reklama

W ciemno!
Rodziny pakują manatki i jadą w ciemno, na przykład do blokowisk byłego NRD. Szaleństwo? Racjonalnie rozumując, tak. Pierwsze 100 rodzin rozesłał w 1988 roku Jan Paweł II. Lucyna (psycholog) i Ryszard (redaktor naczelny Radia Lublin) Montusiewiczowie, rodzice dziewięciorga dzieci, wyjechali do Izraela w 1995 roku. – Papież skierował do rodzin apel o wyjście do innych ze słowem o Jezusie Chrystusie – opowiadają. – Odpowiedzią Drogi Neokatechumenalnej była gotowość wyjazdu na misje całych rodzin: wielodzietnych, z małymi brzdącami. Usłyszeliśmy wyraźnie, że jest to zaproszenie skierowane do nas. W Rzymie spotkało się kilkaset takich rodzin, gotowych do wyruszenia w drogę. Nie wiedzieliśmy, gdzie pojedziemy. Praktycznie odbywa się to przez losowanie. Można wylosować Hradec Kralowe, Berlin, Moskwę albo Wołgograd...

Wróciliśmy właśnie z trzyletniej misji we wschodniej Białorusi. Gdy wylosowaliśmy Jaffę, czułam się oszołomiona, ale czułam w sercu taką pieczęć, że to jest dzieło Pana Boga, że On o nas zadba.
Pojechali w ciemno. Mieszkali w Izraelu przez 11 lat. Ryszard, dziś ceniony dziennikarz, zaczynał od pracy jako salowy… Podobna praktyka związana jest również z posługą prezbiterów. Księża losują bilet lotniczy w dwie strony i jadą w ciemno, często na drugi koniec świata. Na miejscu mają skontaktować się z miejscowym biskupem, zakasać rękawy i… ruszyć z Ewangelią na ulice.

Więcej was matka nie miała?
Znakiem rozpoznawczym Drogi są wielodzietne rodziny. – Dlaczego zdecydowaliście się na tyle dzieci? – pytam Lucynę i Ryszarda Montusiewiczów. – Stanęliśmy przed Bogiem i powiedzieliśmy: pozwalamy Ci, aby się pojawiły wszystkie twarze, które przewidziałeś w naszym życiu – odpowiadają. – Dałeś nam je, więc pomóż teraz zapewnić im byt. Gdy się ma jedno, dwójkę dzieci, to jeszcze można mieć jakąś złudną nadzieję, że samemu zapewni się im jakąś przyszłość. Że się na nie zapracuje. I właściwie ten Pan Bóg nie jest ci za bardzo potrzebny. Ale przy ósemce? (śmiech). A jedno z naszych dzieci jest upośledzone. To ustawia bardzo pokornie wobec Boga. To Jego dzieci. My robimy wszystko, co możemy, ale On robi o wiele więcej. Jasne, że myślimy o ich przyszłości. Ale nie planujemy jej za nie. To pokusa, która pokazuje, że w sercu jesteśmy poganami. Ja mam wiedzieć lepiej niż Bóg, kim ma być moje dziecko? A jaką mam gwarancję, że gdy zostanie prawnikiem, będzie szczęśliwe? Modlitwa „Boże, spraw, by moje dziecko było lekarzem”, to jest już kompletne pogaństwo. To nie my rozdajemy karty.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama