Każdego wieczoru idą na „berzę”. To w slangu bywalców wrocławski dworzec główny. „Ich” dziewczyny wysypują się na niego razem z nocą. Nie tak wyzywające jak w filmach o prostytutkach. Ale siostry potrafią je rozpoznać.
Dworcowe rewiry
Siostry: – Tutejszych mieszkańców łatwo poznać, bo nie mają walizek, pakunków jak podróżni. Każdy ma swój rewir. Po lewej od zegara, gdzie są miejsca siedzące, koczują bezdomni. Ich znak rozpoznawczy to reklamówka. Wychodzą z zakamarków po południu, żeby coś użebrać od wracających z pracy. Jakiś starszy mężczyzna zrywa się, żeby przywitać zakonnice. – Gdzie pan śpi? – dopytują. – Na chmurze, ale się nie boję, od małego odważny jestem. Przy wejściu koło kiosku jest jeden dostępny na dworcu kontakt, gdzie można doładować telefon komórkowy.
Narkomani zaklepują sobie kolejkę. Przed głównym wejściem i u wylotu na dworzec autobusowy wieczorem pojawiają się dziewczyny. – W dzień śpią – mówią siostry. S. Edyta zagaduje dziewczynę w knajpce. – Ale mi się udało, od razu dostałam jej numer telefonu – cieszy się. – Pracuje na dyskotece, poślemy tam naszego wolontariusza. Jest ze Zgorzelca. – To niepokojące. Stamtąd dziewczyny wywożone są do Niemiec i sprzedawane do domów publicznych – martwi się s. Goretti. – One nie wyróżniają się spośród innych. Często są bardzo ładne. – Każda ma coś w sobie – dodaje s. Edyta. – Ale bywają zaniedbane, jakoś rozkojarzone.
Dziewczyny się boją
Siostry – jak mówią – znalazły się na pierwszej linii frontu. Ale mają dobrą bazę. Ich pracę wśród dziewcząt ulicy, patologicznej młodzieży, bezdomnych omadlają wszystkie siostry z wrocławskiej prowincji Sióstr Maryi Niepokalanej. S. Goretti: – I te podpierające się laseczkami, i te młode – każda stanowi potrzebne nam ogniwo. – Niedawno, jak za czasów założyciela, przybiegła do naszego domu macierzystego przy ul. Kominka dziewczyna – opowiada s. Edyta. – Płakała, że nie ma pieniędzy, że wyrzucono ją ze stancji. Siostry wzięły ją do swojego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Pomieszka tam, dopóki się nie usamodzielni. Adres ośrodka jest tajemnicą.
Gdyby mieszkańcy osiedla, gdzie się znajduje, dowiedzieli się, kto tam mieszka, pewnie by protestowali. Więc siostry chronią dziewczyny. Na zmianę przebywa ich tam około dziesięciu. Ze względu na bezpieczeństwo nie chcą pokazywać twarzy. S. Goretti: – Boją się sutenerów. Kiedyś byłam świadkiem, jak jedna z nich chciała zrezygnować, ale bała się iść do sutenera po dowód czy paszport, przewidując, że zostanie zbita. Kiedy któraś „schodzi”, trzeba ją natychmiast wywieźć w inny region Polski, żeby nie znaleźli jej pracodawcy. Zrobią wszystko, żeby do nich wróciła. A potem zamykają w domu publicznym. W procesach sądowych żadna dziewczyna nie zeznaje przeciw swoim dotychczasowym szefom. Boją się o swoje życie. W Polsce nie ma programu ochrony świadków. Siostry też nie dają się fotografować. Na naszych zdjęciach nie mają twarzy. Za to widać ich szare habity, ręce, buty. – To dla dobra misji – tłumaczą. – Musimy być anonimowe. Szum medialny zaszkodziłby ich wymagającej dyskrecji pracy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.