Matka była bardzo wesoła, ojciec „miał gadane”. W miłości wychowali ośmioro dzieci. A dziś są kandy-datami na ołtarze. Z prof. Rafaelem Alvira, synem Tomasza i Franciszki Alvira, rozmawia Agata Puścikowska.
Rodzice nigdy się nie kłócili?
– Stosowali radę Josemarii: kłótni jak najmniej, a jeżeli już – to nie w obecności dzieci. Mogli się zgadzać ze sobą lub nie, ale nigdy (!) nie robili wobec siebie jakichś negatywnych komentarzy. I co bardzo ważne – nie krytykowali się wzajemnie.
A Pan i rodzeństwo, byliście posłusznymi dziećmi?
– Czasem dochodziło do domowych sprzeczek, raczej drobnych. Gdy się na rodziców nawet obrażałem, w głębi serca czułem, że mają rację. I dość szybko złość mi przechodziła. Może dlatego, że zawsze czułem ich miłość? W pewnym momencie przechodziłem wewnętrzny bunt wobec ojca. Jednak dość szybko nabrałem dystansu, zobaczyłem, że to, co czuję, nie ma większego znaczenia. Bunt był chyba automatycznie „stłumiony” wielką miłością, którą otrzymywałem od ojca.
Rodzice uczyli was religijności? Wiary?
– Uczyli nas ciągłego dziękczynienia – sami za wszystko wciąż dziękowali Bogu. Dbali o życie religijne, ale to nie były formy wprost. Uczyliśmy się wiary przez obserwację: rodzice żyli prosto, pobożnie, bez fanatyzmu. Mój brat został księdzem, wszystkie siostry i ja jesteśmy numerariuszami Opus Dei.
Ktoś powie: „Pana rodzice to było rzeczywiście święte małżeństwo. My jesteśmy normalni”.
– Oni byli normalni! Każdy człowiek ma swoje dziwactwa, przyzwyczajenia, co utrudnia wzajemne relacje. Moim celem jest dążenie do takiej normalności, jaką widziałem u rodziców. Chcę widzieć dobrą stronę wszystkich rzeczy, wciąż dziękować za życie. Chcę być pozytywnie nastawiony do świata i innych ludzi. Może trudno w to uwierzyć, ale moi rodzice nigdy się narzekali!
Narzekanie to grzech?
– Nie, to nie jest grzech, ale po prostu strata czasu, niczemu pozytywnemu nie służy. Myśleli podobnie św. Jan od Krzyża oraz Nietzsche. Gdy mówię o skarżeniu się, mam raczej na myśli gorycz wewnętrzną, wewnętrzne negatywne nastawienie, bunt i brak akceptacji. Tego chrześcijanin musi się wystrzegać. Trzeba być pokornym. Pokora jest największą mądrością, a osoba pokorna nie może mieć w sobie goryczy. Pokora to maksymalna mądrość chrześcijanina.
Widział Pan na co dzień ich miłość? Musieli być bardzo zapracowani...
– Byli. Miłość widziałem w każdym ich zwykłym geście, słowie. Co ciekawe, i chyba godne polecenia wszystkim małżeństwom, rodzice jedno popołudnie w tygodniu mieli tylko dla siebie. Między 17 a 23 wychodzili z domu: do teatru, restauracji czy na spacer. Ojciec kiedyś powiedział mi, że po wielu latach małżeństwa mieli z matką ten sam zapał co pierwszego dnia po ślubie. Mówił, że kocha matkę bardziej niż w narzeczeństwie. Kiedy ktoś pytał mojego ojca, jak tworzy tak niesamowitą atmosferę miłości i bezpieczeństwa w rodzinie, mówił po prostu, że jeśli się bardzo chce, to można.
Żeby żyć w taki sposób, trzeba mieć szczególną łaskę...
– O łaskę trzeba Boga prosić. To jedyny sposób, żeby ją otrzymać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).