O drugiej w nocy ksiądz wraca do Dublina ze Mszy na zachodzie wyspy, a o szóstej rano wyrusza na jej południe, by odprawić Mszę żałobną za tragicznie zmarłego Polaka. Duszpasterstwo polskie na Zielonej Wyspie to bardziej szukanie ludzi, wychodzenie im naprzeciw niż czekanie, aż sami przyjdą.
Céad mile fáilte
Każda diecezja w Irlandii wyznaczyła swojego księdza, który koordynuje i wspomaga działalność duszpasterzy obcokrajowców. W archidiecezji dublińskiej odpowiedzialnym za duszpasterstwo emigrantów jest ks. Gerry Kane. Kryzys powołań w Irlandii prowokuje niekiedy opinie, że irlandzki Kościół szuka wsparcia za granicą. – Nie szukamy siły roboczej. To byłoby nieuczciwe wykorzystywanie. Chcemy odpowiadać na wasze potrzeby – mówił ks. Kane „Polskiemu Heraldowi”, 12-stronicowemu polskiemu dodatkowi do największej irlandzkiej popołudniówki „Evening Herald”. Zresztą warto pamiętać, że w czteromilionowej Irlandii wciąż jest ponad 5 tysięcy księży (w Polsce około 30 tysięcy). Pojawiają się także głosy, że to Polacy ożywią Kościół irlandzki, czy też nawet więcej – przyniosą mu na nowo światło Ewangelii.
Ks. Maszkiewicz z dystansem patrzy na takie opinie: – Taka postawa z naszej strony byłaby wyrazem pychy. Irlandczycy mogą tak mówić, ale nam nie wolno. Ja swoich przyjaciół Irlandczyków nie będę oceniał. Będę starał się im pomóc, będę zawsze po ich stronie – mówi. Dodaje nawet więcej: – A czym mielibyśmy im służyć jako przykład? Tym, że spośród 80 tysięcy Polaków w Dublinie na niedzielne Msze polskie przychodzi 4 tysiące? Albo że tak wiele par żyje tu w związkach niesakramentalnych? Duszpasterz Polaków na Zielonej Wyspie nie lubi także, gdy mówi się o zsekularyzowanej Irlandii, zwłaszcza w opozycji do pobożnej Polski. – W tej niby zsekularyzowanej Irlandii chyba w co drugiej parafii jest codzienna, kilkugodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Owszem, w Dublinie statystyki uczęszczających do kościoła są bardzo niskie, ale na prowincji parafie są naprawdę żywymi wspólnotami, w których świeccy są mocno zaangażowani – podkreśla.
Arcybiskup Dublina zaprosił polskich księży do siebie, ale nie chce tworzyć osobnych polskich parafii. To jest model duszpasterstwa, który sprzyja tworzeniu narodowych gett, a tego mała Irlandia chce uniknąć, zwłaszcza wobec deklarowanej przez panią prezydent Mary McAleese woli przyjęcia miliona imigrantów (jedna piąta całej populacji!).
Owszem, wkrótce Polacy otrzymają jeden z dublińskich kościołów (obecnie korzystają z gościnności kapucynów, którzy użyczyli duszpasterstwu polskiemu swojego kościoła filialnego pw. św. Michana), ale będzie to po prostu irlandzkie centrum duszpasterstwa polskiego, otwartego także na Irlandczyków, bo będą tam również Msze po angielsku.
Myślę, że to będzie piękny dzień, kiedy ks. Jarosław Maszkiewicz po raz pierwszy powita w „polskim” kościele Irlandczyków ich tradycyjnym pozdrowieniem: Céad mile fáilte! czyli „sto tysięcy powitań!”.
Ślub z chrztem
Główny problem duszpasterski? – Związki niesakramentalne. Przyjeżdżają tutaj pary, żyją bez ślubu, rodzą się dzieci – odpowiada ks. Maszkiewicz. Rodzice przychodzą, bo chcą ochrzcić dziecko. Ksiądz się zgadza, ale jednocześnie prosi, by uregulować sytuację małżeńską.
– Wielu właśnie tu podejmuje poważne decyzje, i to nie dla papierka, ale z przekonania – wyjaśnia. Kiedy żyjący w konkubinacie przychodzą do spowiedzi, nie daje rozgrzeszenia. – Dziwią się, dlaczego, więc im tłumaczę – mówi życzliwie uśmiechnięty ks. Jarosław.