Fragment książki "Moc modlitwy" autorstwa Kateriny Lachmanovej. Wydawnictwo: WAM.
Jak już powiedziano, chrześcijaństwo nie jest i nie może być religią indywidualistów. Dlatego modlitwa, której nauczył nas Pan, jest głównie modlitwą wstawienniczą. Co więcej, wypowiadając słowa Ojcze nasz, nigdy nie przystępujemy do Boga tylko sami za siebie; nie jest przypadkiem, że Jezus nauczył nas modlić się w liczbie mnogiej, w jedności z Ciałem Chrystusa - Kościołem, i z całą ludzkością. Zaprawdę krzepiąca jest świadomość, że wszędzie na świecie są orędownicy, którzy go dosłownie skrapiają łaską, i że w każdym momencie na całym świecie wznoszą się ku niebu modlitwy za wszystkich ludzi, zwłaszcza za tych, których życie wystawia na trudne próby.
Następną tajemnicą, której dotykamy, zajmując się tematem modlitwy wstawienniczej, jest TAJEMNICA ZŁA – tajemnica grzechu, bólu i cierpienia wszelkiego rodzaju. W modlitwie wstawienniczej właściwie zawsze występujemy do boju przeciwko jakiejś formie zła lub nędzy, zawsze chodzi w niej o zmaganie między królestwem światła a królestwem ciemności (por. Kol 1,13). Często wypowiadamy ją właśnie w sytuacjach, kiedy pragniemy ulżyć cierpieniom kogoś z naszych bliskich; kiedy indziej prosimy o siłę i błogosławieństwo dla tych, którzy służą cierpiącym.
Jak powiedział ktoś mądry, kto sam doznał cierpienia, w takich sytuacjach pytanie: „dlaczego”, może nas całkowicie paraliżować, gdy tymczasem pytanie: „jak”, otwiera drogę prowadzącą dalej, drogę ku światłu. Innymi słowy, jeśli będę uparcie zadawał sobie pytania typu: „dlaczego dzieje się to czy owo, dlaczego Bóg do tego dopuszcza, dlaczego nie interweniuje”, będzie mi się niepostrzeżenie wkradał do serca skarykaturowany obraz Boga, który jest moim nieprzyjacielem, który chce dla mnie zła (co, notabene, jest znaną taktyką owego Złego – por. Rdz 3,1). Jeśli natomiast zacznę pytać, jakie stanowisko wobec tej sytuacji dyktuje mi wiara w Chrystusa, otwiera się droga błogosławieństwa, ponieważ żadne cierpienie nie może nas oddzielić od miłości Chrystusa, a „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8,28).
To wszakże nie znaczy, że Boże działanie będzie dla nas zawsze zrozumiałe. Wiele usilnych modlitw wstawienniczych dokonuje się w mroku wiary, gdzie nie można oprzeć się na widzialnych znakach Bożej przychylności – jak kiedy w chwili konania Chrystusa na Golgocie zmrok ogarnął ziemię, a On sam, obciążony grzechem świata, przez pewien czas doznawał utraty bliskości Boga. Dlatego modlitwa wstawiennicza jest niekiedy posługą niełatwą.
W modlitwie tej dotykamy także TAJEMNICY NASZEGO WSPÓŁUDZIAŁU W ZBAWIENIU ŚWIATA. „Nie ma nic bardziej tchnącego chłodem, niż chrześcijanin, którego nie obchodzi zbawienie jego bliźnich”, powiedział kiedyś św. Jan Złotousty. Z jednej strony jest prawdą, że dzieło zbawienia „dokonało się” i że do ofiary Chrystusa nie potrzeba nic dodawać, ale z drugiej jest też prawdą, że jesteśmy powołani do uczestnictwa w Jego misji, że mamy być „współpracownikami w Jego dziele”. Możliwe, że choć Pan Bóg mógł uczynić wszystko sam, to jednak najwyraźniej tego nie chciał i postanowił uczynić wiele rzeczy również za naszym pośrednictwem i z nami. I trzeba potraktować to poważnie.
Całej głębi i wszystkich szczegółów Bożych zamysłów nigdy nie pojmiemy, ale wolno nam choć nieco w nie wejrzeć. A wejrzenie to pokazuje nam wyraźnie, że Bóg pragnie mieć z nami relację partnerską: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi”, powiedział Jezus swym uczniom (J 15,15), a właściwie każdemu z nas. Gdyby Boże zamiary realizowały się według logiki „o nas bez nas”, byłoby wprawdzie mniejsze ryzyko ich niepowodzenia, ale oznaczałoby to też, że jesteśmy traktowani jedynie jako bezduszne pionki na Bożej szachownicy.
Ale skąd wiemy, że Bóg w swoim dziele poważnie na nas liczy? Posłannictwem chrześcijanina jest stać się CZŁOWIEKIEM, przy czym dojrzałe człowieczeństwo mierzy się miarą wielkości według Pełni Chrystusa (por. Ef 4,13). Stać się w pełni człowiekiem znaczy zatem tyle, co żyć jak Chrystus dla innych i dla świata, stać się jak On darem dla drugich, dobrym Samarytaninem, a więc BLIŹNIM dla każdego, kto cierpi (por. Łk 10,37). A skoro Pan Jezus Chrystus nieustannie się za nami przyczynia po prawicy Bożej, my zaś jesteśmy wezwani do tego, by mieć udział w Jego misji, to modlitwa wstawiennicza nie może być jedynie ozdobnym dodatkiem do naszej osobistej modlitwy.
W chrześcijaństwie nie jest jednak niezwykłe to, że nam podnosi poprzeczkę, że wymóg miłości akcentuje jeszcze dobitniej, niż to było dawniej; to mogłoby prowadzić tylko do utraty wiary w siebie – przecież już starotestamentowa poprzeczka moralna okazała się zbyt wysoka na ludzkie siły (por. Rz 2-3). Radosna Nowina polega na tym, że za sprawą Chrystusa wraz z nowymi wymaganiami Ewangelii przychodzi też nowa moc pozwalająca nimi żyć. Jest to Duch Święty, Duch Chrystusa, który przemienia serca kamienne w serca cielesne, wkłada w nie prawo Boże i w ten sposób uzdalnia człowieka z zewnątrz, aby mógł sprostać wymaganiom Ewangelii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.