Środa Popielcowa, samo południe w Krakowie. Na Grodzkiej, przed "Kebabem", ks. Jacek Stryczek z balonikiem przywiązanym do kołnierza kurtki rozdaje chleb posypany popiołem. W sam raz na początek Wielkiego Postu.
Kto to widział, chleb z popiołem? – dziwi się starsza pani, ale kiedy para studentów próbuje go, dziękując za przypomnienie o poście, sama po niego sięga. Każdy częstujący się dostaje od księdza i towarzyszących mu studentów balonik z postanowieniami: „Będę się modlił”, „Będę się dobrze odżywiał”, „Porzucę toksyczne znajomości”. – Post daje lekkość nie tylko w sensie obniżenia wagi ciała – wyjaśnia ks. Jacek. – Przyjemności w nadmiarze zamieniają się w ciężar.
Trzeba dobrowolnie przyjmować ograniczenia, czerpiąc z tego wysiłku radość. O potrzebie pracy nad sobą przypominał też na kazaniu, które w kościele św. Józefa na Podgórskim Rynku zaczął od ćwiczeń na rowerze eliptycznym. Wyznaje zasadę, że każda homilia musi być inna, tak jak każdy happening czy performance. Bo to jego sposób wyrażania siebie, pasja, rodzaj sztuki. W żadnym wypadku wygłup albo udawanie. W Adwencie przed pasażem handlowym Galerii Krakowskiej usiadł w konfesjonale, żeby przypomnieć kupującym, że istnieje inny świat. A w któryś piątek ze studentami nosił krzyże, zaznaczając, że to dzień Męki Pańskiej. Te prezentacje miały wielomilionową widownię, pokazało je kilka kanałów telewizji. A księdzu chodzi o to, żeby ewangelizować za pomocą mediów. Wśród wielu ofert reklamowych pokazać, co innego proponuje Kościół.
Popiół i post
Najlepiej czuje się na ulicy. – A właściwie na krawężniku – śmieje się. Wtedy może porozmawiać z ludźmi, zobaczyć życie z żabiej perspektywy. To łatwe, kiedy zakłada się zerwany łańcuch od roweru. A ks. Jacka nazywają najsłynniejszym księdzem rowerzystą w Krakowie. Codziennie jeździ na rowerze z Podgórza na Starowiślną. Na początku uczył się rozmawiać z żebrakami, bezdomnymi, życiowymi nieudacznikami. Przydało mu się to, kiedy założył Stowarzyszenie „Wiosna”, zachęcające do pomocy potrzebującym. Teraz ksiądz często zmienia podopiecznym życie, bo wierzy, że każdy może stać się kimś. – Szkolny osioł, któremu pomagamy w nauce, stanie się orłem – mówi.
– Przypomina, że szukanie Boga jest związane z pracą nad sobą – dodaje Agnieszka z historii sztuki. (Na początku prowadził duszpasterstwo akademickie u św. Anny, potem w Collegium Medicum, teraz u św. Józefa). – Setka moich studentów jest zdeterminowana do wysiłku, rozwoju – opowiada. – Jemy chleb z popiołem, śpimy na podłodze, pościmy – wylicza. – To, o czym inni opowiadają, my robimy naprawdę – podkreśla. Na koniec postu, w nocy z piątku na sobotę, chce wyruszyć na ekstremalną Drogę Krzyżową – 30 km pieszo, 5 km na godzinę, nocą do Kalwarii Zebrzydowskiej. – Nie wiem, ilu pójdzie, ale ja – tak.
Odkrycie przed kapliczką
Uważa, że ludzie nie lubią się wysilać. Także psychicznie, żeby odbić się od totalnego dna i zobaczyć wszystko z lepszej perspektywy. On to praktykuje, a po drodze znajduje – „radość doskonałą” rodem ze św. Franciszka. Kiedyś wyczynowo grał w siatkówkę, po operacji zerwanych wiązadeł musiał przestać. – Mimo że coś najważniejszego zostało mi odebrane, umiałem zobaczyć, że życie jest piękne – opowiada. Mówią, że ile by mu nie zrobić przykrości, to zawsze się odrodzi i znajdzie radość. Jako 16-latek w rodzinnym Libiążu postanowił szukać szczęścia, ale też prawdy. Sprawdził, że szczęście bywa krótkotrwałe i nie prowadzi do prawdy. Tuż przed maturą w nocy zatrzymał się przed kapliczką z Jezusem i same przyszły mu do głowy słowa: „Niczego nie znajdę bez Ciebie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).