Mimo panującego dziś wygodnictwa i medialnego zgiełku pielgrzymi coraz chętniej wybierają grupy pokutne, wyciszone, nastawione na medytację.
Bliźni uwiera
Czy jednak w pielgrzymce nie chodzi o coś innego? Czy nie powinna być ona raczej oderwaniem od zgiełku tego świata, pozwalającym na usłyszenie głosu Pana Boga? Czy wszechobecne komórki nie są właśnie symbolem dzisiejszego zniewolenia mediami; tego, że człowiek nie jest już w stanie wytrzymać sam ze sobą i z tymi uwierającymi bliźnimi, którzy akurat znaleźli się obok? Artur Nowaczewski, poeta i krytyk literacki, tak opisuje swoją pieszą pielgrzymkę do Wilna: – Nieustanna obecność innych ludzi, nieraz tak skrajnie różnych, dla mnie, zamkniętego w sobie indywidualisty, również była wyzwaniem. Obok szli zarówno starsi, słuchacze Radia Maryja, jak i rozkrzyczana gimnazjalna młodzież, studenci, inteligenci i robotnicy, a więc ludzie ze środowisk, które tylko na pielgrzymce mają okazję się lepiej poznać. Pierwsze dni były dla mnie osobistą lekcją pokory. Marsz w grupie kosztował mnie więcej sił niż kilometry połykane na górskich szlakach.
Dzisiejszy człowiek niezbyt chętnie podejmuje takie wyzwania. Komórka, internet, pilot od telewizora pozwalają uciec od niewygodnych elementów rzeczywistości. Wystarczy zmienić kanał lub wykręcić inny numer. Tymczasem pielgrzymka zmusza do zmierzenia się ze światem, odsłania nasze prawdziwe relacje – z Bogiem, samym sobą, innymi ludźmi. – Trud, zmęczenie, niepogoda weryfikują nasze chrześcijaństwo – twierdzi ksiądz Bartołd. Dlatego przed wyruszeniem w drogę warto zastanowić się, czego tak naprawdę oczekujemy: – Jedne pielgrzymki są bardziej otwarte na nowinki, inne mniej – ocenia Krzysztof Piądłowski. – Na przykład na dominikańskich istnieją grupy ciszy. Tam wyłącza się komórki, a uczestnicy narzucają sobie większy rygor. Ale są też grupy bardzo rozśpiewane, niemal imprezowe.
– Młodzież poszukuje radosnego chrześcijaństwa, entuzjazmu, emocji, stąd na pielgrzymkach młodzieżowych więcej jest piosenek i tańców – mówi ks. Bogdan Bartołd. – Studenci zwracają już większą uwagę na słowo. Wiele pielgrzymek akademickich obywa się bez instrumentów muzycznych.
Paradoksalnie, w czasach powszechnego wygodnictwa, coraz większym zainteresowaniem cieszą się grupy o charakterze pokutnym. – Ludzie szukają wyciszenia, dobrych konferencji, medytacji – zauważa ksiądz Bartołd. – Na co dzień bombardowani informacjami, hałasem, krzykiem, nagle odkrywają wartość ciszy. Wreszcie mają czas, by pomyśleć nad własnym życiem, odsłania się przed nimi cała sfera duchowa, której wcześniej nie dostrzegali.