Kto z nas, Polaków, jeśli choć raz w życiu zwiedzał stolicę Czech, nie otarł się o miejsca związane z postacią św. Wacława, takie jak popularny praski deptak Václavské náměstí, z górującym nad nim konnym posągiem Świętego, czy bogato zdobiona klejnotami Kaplica Wacława na Hradczanach?
Znakomity historyk okresu międzywojennego Josef Pekař uważał, że każdy Czech, niezależnie od wyznania, czuje instynktownie, iż w osobie św. Wacława dzieje jego kraju zyskały mocny fundament duchowy, którego znaczenie wykracza poza sferę religijno-kościelną. Warto przypomnieć, że kult św. Wacława żywy był również wśród husytów.
Imię Wacław (ze staroczeskiego Vęceslav, Věnceslav) oznacza dosłownie „więcej sławny”. Czeski książę urodził się około roku 907 i należał do trzeciej chrześcijańskiej generacji rodu Przemyślidów. Był najstarszym synem księcia Wracisława I i Drahomiry, pochodzącej ze Słowian połabskich. Wacław wychowywał się najpierw w kręgu kultury starocerkiewnosłowiańskiej, pod okiem swojej babki św. Ludmiły, pierwszej męczenniczki w dziejach czeskiego Kościoła. Następnie wysłany został do łacińskiej szkoły w Budczy (obecne Czeskie Budziejowice). Swoim wykształceniem i pobożnością górował nad innymi do tego stopnia, że kiedy wrócił na dwór książęcy, niechętni mu wielmoże mówili z przekąsem: „Co my z nim zrobimy; ten, który miał być władcą, został wypaczony przez księży i zachowuje się jak mnich”.
Władca i męczennik
Wbrew opiniom, rozpowszechnianym głównie przez najbliższe otoczenie brata księcia Wacława, Bolesława, w owej tak mocno krytykowanej ascezie nie było przejawów ślepego fanatyzmu. Wacław objąwszy tron w roku 924, zawierał mądre kompromisy z sąsiadami i szukał pokojowych dróg chrystianizacji swej na wpół jeszcze wtedy pogańskiej ojczyzny. W łacińskiej legendzie o św. Wacławie czytamy, że potrafił on godzić ascezę z powinnościami władcy; „pod spodem nosił szorstką włosienicę, z wierzchu jednak ubrany był w królewskie szaty, zaś drużynę swą nie tylko najlepszą zbroją, ale i wytwornym odzieniem ozdabiał”.
Najwcześniejsze biografie św. Wacława prześcigają się w wyliczaniu cnót i zalet księcia. Szczególnie godnym podziwu rysem jego rządów była niechęć do wydawania wyroków śmierci. Przewodnicząc sądom, często powoływał się na ewangeliczny nakaz: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni!”, co miało chronić skazańców przed najwyższym wymiarem kary. Niektóre legendy głoszą nawet, że kazał zburzyć więzienia i porąbać szubienice, ale ten pomysł chyba nie do końca udało mu się zrealizować.
Rządy Wacława nie trwały długo. Największym wrogiem księcia okazał się jego własny brat. W niedzielę, 27 września 929 roku, Bolesław zaprosił Wacława wraz z jego dworem na uroczystą Mszę ku czci świętych Kosmy i Damiana, patronów kościoła w Starej Boleslavi. Kiedy następnego dnia, po całonocnej uczcie, Wacław udał się ponownie do kościoła na poranną liturgię, został napadnięty przez Bolesława i jego ludzi tuż przed bramą świątyni, gdzie zginął od ciosów zadanych mieczami. Pochowano go pospiesznie wewnątrz kościoła, ale już wkrótce na miejscu zbrodni i na grobie księcia zaczęły się dziać dziwne, po ludzku niewytłumaczalne rzeczy. Przez pierwsze trzy dni krew męczennika nie chciała wsiąkać w ziemię, nie można jej też było zetrzeć z murów świątyni. Bolesław czym prędzej odjechał do Pragi, by tam dokonać kolejnych egzekucji na sprzymierzeńcach Wacława, a ich dzieci utopić w Wełtawie. Kult świątobliwego księcia Wacława rósł jednak w takim tempie, że w niecałe trzy lata później, 4 marca 932 roku, Bolesław I kazał otworzyć grób swego brata. I wtedy wyszło na jaw, że jego ciało, z wyjątkiem niezagojonej rany, zadanej bratobójczą ręką, jest prawie nienaruszone. Jeszcze tej samej nocy doczesne szczątki Wacława przeniesione zostały „po cichu” ze Starej Boleslavi do kościoła św. Wita w Pradze, co wedle ówczesnych zwyczajów było równoznaczne z aktem kanonizacyjnym.
Powtórka z historii
Ponad 935 lat później historia ta miała swoją osobliwą powtórkę. Oto w sierpniu 1867 roku rząd austriacki zgodził się, by bezcenna pamiątka, tzw. skarbiec św. Wacława, wywieziony wcześniej do Wiednia, powrócił na swoje dawne miejsce w praskiej katedrze. Pociąg wiozący wówczas owe klejnoty miał jechać przez Czechy i Morawy, podobnie jak niegdyś ciało Świętego - potajemnie i nocą - w celu uniknięcia demonstracyjnych powitań. A jednak, wzdłuż całej trasy przejazdu, na wszystkich stacjach kolejowych, aż do samej Pragi, tłumy ludzi owacyjnie witały narodowy skarb, widząc w nim symboliczny powrót swojego wielkiego patrona.
Z ust wielu obecnych popłynęły wtedy słowa przesławnego chorału:
Pomoci tvé žádámy,
smiluj se nad námi,
uteš smutné,
otžeň vše zlé,
svatý Václave!
Kyrieleison!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).