Konflikty na łonie Islamu mogą wpłynąć na cały świat.
Dwa główne odłamy Islamu – szyici i sunnici, znalazły się w XXI w. w stanie wojny hybrydowej. Największy szyicki kraj na świecie – Iran, wspiera bliskich pod względem religijnym alawicki rząd w Syrii i zajadyckich rebeliantów w Jemenie. Sunnicką większość w obu krajach wspierają koalicję tworzone przez główną potęgę świata sunnickiego – Arabię Saudyjską. Zakładnikiem w tej rozgrywce jest główny towar eksportowy wielu krajów muzułmańskich – ropa naftowa. Amerykanie chcą wywrzeć nacisk na Iran właśnie ograniczając jego możliwości handlu tym surowcem. W odpowiedzi Irańczycy grożą zablokowaniem kluczowych dla handlu ropą z Arabii Saudyjskiej cieśnin Ormuz i Bab al-Mandab. W tym drugim przypadku kluczowa jest mniej w Polsce znana od wojny syryjskiej wojna domowa w Jemenie.
W 1990 r. Jemeńska Republika Arabska i Ludowo-Demokratyczna Republika Jemenu utworzyły jedno państwo pod nazwą Republiki Jemenu. Zjednoczenie nie zamazało jednak podziału społecznego w kraju. Północna część Jemenu jest zdominowana przez zajadytów, odłam szyizmu. Południowa część kraju i zachodnie wybrzeże zdominowana jest przez sunnitów. Zajadyści, stanowiący prawie połowę ludności kraju, czuli się przez lata dyskryminowani przez władze i na początku XXI w. zawiązali ruch Huti, prowadzący rebelię antyrządową. Huti wykorzystali niepokoje w państwie, wywołane falą Arabskiej Wiosny i opanowali znaczne tereny kraju łącznie z jego stolicą – Saną. Siły rządowe otrzymały wsparcie ze strony koalicji państw arabskich na czele z Arabią Saudyjską, a także ze strony USA. Rebelianci zostali wsparci przez Iran. Zarówno przeciwko siłom rządowym, jak i przeciwko rebeliantom walczy Państwo Islamskie.
Szyicka rebelia w Jemenie jest o tyle dużym problemem dla Arabii Saudyjskiej, że rebelianci stanowią bezpośrednie zagrożenie dla szlaków handlowych, którymi kraj ten eksportuje ropę naftową. W lipcu ofiarami ataku rakietowego z terytorium opanowanego przez Huti stały się saudyjskie tankowce. Arabia Saudyjska ma więc poważny problem. Jeśli jednocześnie Irańczycy zablokują Cieśninę Ormuz, a jemeńscy rebelianci Cieśninę Bab al-Mandab, Arabia Saudyjska zostanie niemal odcięta od świata. I ucierpieć może na tym światowa gospodarka. Sytuacja jest tak poważna, że zaangażowanie w Jemenie, w wypadku blokady morskiej, zapowiedział Izrael. Jeśli tak by się stało, Izraelczycy mogliby walczyć ramię w ramię z dawnymi śmiertelnymi wrogami – Arabami z Egiptu czy Jordanii.
Podobnie jak to wielokrotnie miało miejsce w historii, religia została wykorzystana do politycznych rozgrywek światowych mocarstw. Przewodząca bliskowschodnim sunnitom Arabia Saudyjska jest wspierana przez USA, cześć krajów europejskich, a nawet Izrael. Przewodzący szyitom Iran jest wspierany przez głównych przeciwników amerykańskiej hegemonii na świecie, Rosję i Chiny. Chwiejne stanowisko zajmuje sunnicka i należąca do NATO Turcja. A w tle jest wart miliardy dolarów handel ropą. USA próbują zmusić sankcjami Iran do zaprzestania zagranicznych interwencji. Przeciwko amerykańskim sankcjom mocno wypowiadają się Chiny, którym Waszyngton grozi wojnami handlowymi.
Bliski Wschód jest regionem coraz bardziej niespokojnym. Już nie mamy do czynienia z lokalnym konfliktem żydowsko-palestyńskim. Na krawędzi wojny stoją dwie potęgi militarne – Arabia Saudyjska i Iran. W grę wchodzą różnice religijne w łonie islamu, a to jeszcze zwiększa intensywność konfliktu. A w tle mamy do czynienia z geopolityczną rozgrywką największych światowych mocarstw. Polacy powinni więc wsłuchiwać się w wiadomości z tego regionu, bo mogą one wstrząsnąć całym światem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.