Nie tylko "alko"

Co to znaczy być trzeźwym? Hasło "Sierpień - miesiąc trzeźwości" kojarzy się przede wszystkim z walką z alkoholizmem. Tymczasem istnieje wiele innych rodzajów uzależnień, nie tylko od używek.

Reklama

Być może, także w Kościele, zbyt rzadko mówimy o uzależnieniach "bezprocentowych". Rzadko też można usłyszeć wezwania modlitewne za osoby, które się z nimi borykają.

Problem uzależnień behawioralnych, bo o nich mowa, jest bowiem wciąż społecznie bagatelizowany. Tego typu problemy uważane są za fanaberie, zwykłe wady, ewentualnie lekką przesadę, niegroźne przyzwyczajenia albo wręcz - jak w przypadku pracoholizmu - za cechę pozytywną, a nawet pożądaną.

Badania CBOS z 2015 r. przeprowadzone na osobach powyżej 15. roku życia są alarmujące. Problem zakupoholizmu może dotyczyć już ponad 4 proc. populacji. U prawie 20 proc. Polaków pracoholizm stanowi rzeczywisty problem. Symptomy zagrożenia uzależnieniem od hazardu występują już u ponad 5 proc. obywateli Rzeczpospolitej. Ponad 6 proc. osób w wieku od 15 do 17 lat przejawia symptomy uzależnienia od Internetu, czyli tzw. siecioholizmu.

Zapraszamy do przeczytania rozmowy ze specjalistą:

Ks. Wojciech Parfianowicz: W sierpniu w Kościele zwracamy uwagę na problem alkoholizmu. Mówimy wiele o trzeźwości. Proponujemy abstynencję. Alkoholizm jest bowiem rzeczywiście poważnym problemem społecznym. Trzeźwość ma jednak niejedno oblicze, bo i człowiek uzależniony to nie tylko alkoholik, narkoman, lekoman, czy palacz.

Henryk Kędzierski: To prawda. Tych "holizmów", i nie tylko, jest znacznie więcej.

Przyznam, że z niektórymi nazwami spotkałem się po raz pierwszy. Bigoreksja, czyli uzależnienie od ćwiczeń fizycznych; tanoreksja, czyli uzależnienie od opalania się; a potem cała gama wspomnianych przez Pana "holizmów", które tłumaczą się same: zakupoholizm, seksoholizm, siecioholizm, fonoholizm, pracoholizm, jedzenioholizm. No i oczywiście hazard.

Są to tzw. uzależnienia behawioralne, czyli od różnego rodzaju czynności, a nie od dostarczanej do organizmu substancji chemicznej. Okazuje się, że nasz mózg może uzależnić się od substancji chemicznej, jeżeli będziemy ją regularnie przyjmować, ale także od różnego rodzaju czynności powtarzanych często.

Jak można uzależnić się od zakupów? Przecież wszyscy je robimy, nieraz po kilka razy dziennie.

Mechanizm jest tu bardzo podobny do tego, jaki działa przy uzależnieniu od alkoholu. Chodzi o osiągnięcie określonego dobrostanu emocjonalnego. Może być tak, że to chemia dostarczona z zewnątrz pobudza mózg do wytwarzania substancji powodujących odczuwanie satysfakcji, spełnienia, ale tym czynnikiem pobudzającym może być także określona czynność.

To znaczy, że pójście na zakupy, czy na siłownię, dla czystej przyjemności, to coś złego?

Nie. Nie ma w tym nic złego, jeżeli to nie jest jedyna metoda osiągania przyjemności. W mechanizmie uzależnienia człowiek odczuwa przyjemność z wykonywania danej czynności, ale wyłącza niejako inne sposoby osiągania satysfakcji, dobrostanu emocjonalnego. Mózg zaczyna się uczyć, że to i to się dzieje i następuje gratyfikacja.

Czyli dana czynność po prostu zaspokaja moją potrzebę przyjemności, ulgi, odprężenia, a już nie służy do tego, do czego w istocie służy?

Ta celowość jest bardzo ważna. Osoba wolna, która idzie na zakupy, ma określony cel. Chce uzupełnić braki w lodówce albo w szafie. Natomiast osoba uzależniona nie wchodzi do sklepu po coś konkretnego. Jej celem jest kupowanie. Gdy akt nabywania trwa, dzieje się coś, jak w przypadku alkoholu, kiedy alkoholik wlewa go sobie do gardła i, jak to określa, czuje ciepło i przyjemne palenie. Ten zakup tworzy swego rodzaju emocjonalną aurę postrzeganą w kategoriach ogromnej przyjemności. Świat wtedy przestaje istnieć. Dlatego zakupoholicy kupują mnóstwo rzeczy, których potem nawet nie rozpakowują.

Podsumowując, dana czynność, powtarzana często, wyizolowana, wykonywana bez określonego celu, któremu w istocie służy, podobnie jak substancja chemiczna, działa jak bodziec do wprowadzenia się w stan emocjonalnej przyjemności. Wtedy może nastąpić uzależnienie. Zastanawiam się, dlaczego nikt nie uzależnia się np. od lepienia pierogów, albo od czyszczenia toalety. W tym drugim przypadku może trudniej mówić o przyjemności?

Jest coś jeszcze. Niedokończoność. Lepienie pierogów to konkretne, skończone zadanie do wykonania. Mam zrobić pierogi, które potem ktoś ma zjeść. I koniec. Jeśli jakaś czynność nie jest zamkniętym zadaniem do wykonania, tylko jest czynnością ciągle otwartą, wtedy może uruchomić się mechanizm uzależnienia. Człowiek funkcjonuje tak, że musi dokończyć to, co robi. Np. zaopatrzeniowiec może w sumie robić zakupy częściej niż zakupoholik, ale u niego jest to konkretna praca. On ma listę, zadania: kupić, zawieźć i koniec. W uzależnieniu czynność się nie zamyka. Jest ewentualnie przerwana np. z powodu fizycznej niemożliwości jej kontynuacji. Alkoholik przerywa picie, a nie kończy, bo po prostu fizycznie jego organizm nie jest w danym momencie w stanie więcej przyjąć w siebie.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7