Patronka molestowanych - bł. Karolina Kózkówna

Śmierć tej nastolatki jest krzykiem protestu przeciwko wszelkim formom poniżania godności kobiety na tle seksualnym. Bł. Karolina może być uznana za patronkę wszystkich kobiet nękanych przez niedojrzałych facetów.

„Ubiłem dziewoję”

Do domu pani Marii Kotwy nie prowadzi żadna droga. Trzeba jechać przez pole. W sadzie chata przypominająca dom Kózków. W środku, mimo południa, ciemnawo. Tylko płomyk lampki drży pod obrazem Jezusa z otwartym sercem. - Pali się dzień i noc od 30 lat - mówi 96-letnia gospodyni. - Nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam, ani pieniędzy, ani urody, tylko Karolinie świętości. Tak sobie myślę, dlaczego nie jestem taka pobożna jak ona?

Przez lata była katechetką. Mieszka sama. Na stole leżą jej wiersze o Błogosławionej. Widziała ją tylko raz, kiedy miała 7 lat (w tym roku Karolina miałaby 105 lat): - Chciałam ją poznać, bo słyszałam jej śliczny śpiew. Tego dnia wracała z kościoła waleńskimi polami. Sąsiadka zawołała do mojej mamy: „Karolina idzie, chodźmy ją posłuchać”. Wyrwałam się w żyto, żeby dolecieć pierwsza, ale byłam malucha, to się w nie zawikłałam. Wreszcie dochodzę do miedzy, a tam wyskakują kuropatwy. Z takim krzykiem, że się przelękłam. Wtedy Karolcia mnie zobaczyła: „Nie płacz, mała, to są ptaszki, Pan Bóg je stworzył”. Poszła pod krzyż i po swojemu pięknie zaśpiewała „W krzyżu cierpienie”. Odtąd męczyłam mamę, żeby poszła ze mną do Karolci. Jak już żeśmy się wybrały, to była w kościółku i jej nie zobaczyłam. Lepiej znał ją mój brat, Jan. Robili razem przy żniwach we dworze. Piętnaście kosiarzy i tyluż odbieraczy. Mówił, że Karolcia stale coś szeptała. Jak ją zapytał co, wyznała, że prosi Matkę Boską, żeby pomogła jej odbierać zboże. Bardzo mu się to spodobało. I ona sama też. Mówił, że ma włosy troszku rudawe i delikatne piegi, które ją nie szpeciły, bo była miła na twarzy. Kiedy słyszeli sygnaturkę z kościoła na Anioł Pański, cała ta czereda szła na plac obiadowy. A tu mój brat widzi, że Karolcia klęczy na ściernisku gołymi kolanami. Dawniej nie było spodni, tylko majtusie, sukienka i kolana zawsze w pogotowiu. Odmawiała Anioł Pański. „Miejcie ją za przykład” - pokazywał innym. A potem jadła czarny chleb i kawę, nie chciała wziąć od niego kurzyny. „Mnie wystarczy, co mam” - tłumaczyła. Mama opowiadała, jak jej ojciec w tamten czas strasznie płakał. A to żołnierz rosyjski dostał żądzy, przeszyła go elektryczność. Bidula uciekła w młodnik. Gubiła pantofle, chustkę, kurtkę. Potem kobiety z Otwinowa opowiadały, że widziały takiego. Bił się w piersi i patrzał na las: „Ubiłem dziewoję”. Pojechał w stronę promu na Dunajcu i przepadł.

Byłam na pogrzebie Karolci i przeniesieniu zwłok. Śpiewałam: „Zwiędłaś jak kwiecie kosą ścięte, czysta Twa dusza stanęła przed Boski tron”.

Czemu ma nie być we wsi cudów

W Zabawie, tak jak w innych miejscach, gdzie żyli święci, panuje nastrój uroczysty, jakieś święto. Wszyscy są przekonani o stałej obecności i wstawiennictwie Błogosławionej. Nawet tragiczne wydarzenia układają im się w jakiś widoczny z góry sens. Liczy się tu nowy czas, wyznaczony urodzinami Karoliny. 67-letnia pani Wanda Rzepka wspomina cudowne uzdrowienia z wgłobienia jelita, trzy lata temu:

- Czekałam w szpitalu w Tarnowie na operację i modliłam się w szpitalnej kaplicy, sam na sam z Karoliną. Wypisali mnie ze szpitala bez operacji, po samoczynnym ustąpieniu choroby. Teraz modlę się do niej jeszcze goręcej. Pani Maria co dzień odmawia własną koronkę do Karoliny. Kiedy jej męża kopnął koń, gdy się ocknął, zawołał: „Gdzie Karolina?”. Nawet nie musiał iść do lekarza. Pani Janina tydzień temu wjechała na rowerze pod ciężarówkę.

- Jak po śmierć - opowiada. - Tylko sobie pomyślałam: „O Karolino!”. Obtarła jedynie rękę. - Wszyscy się modlą i tyle cudów się daleko dzieje, to czemu ma ich nie być tu, we wsi, pod jej opieką? - pyta.

Droga Krzyżowa błogosławionej Karoliny rozpoczyna się za rodzinnym domem. Pierwsze stacje prowadzą przez łąkę, koło rozrosłej, wysokiej gruszy. Na skraju lasu, gdzie rozstała się z ojcem, rozpoczyna się ciąg krzyży, znaczący drogę ucieczki. Żółte drewno świeci wśród zieleni. 30 minut szybkim krokiem. Półtora kilometra. Według badań lekarskich, przeprowadzonych przez dr. Zdzisława Marka, profesora medycyny sądowej, ścigający ją żołnierz rosyjski zadał jej szereg ran szablą. Pierwszy cios trafił w czoło. Drugi, w prawe przedramię, spowodował oderwanie mięśni od łokci po puls. Trzeci został zadany w lewą rękę, tak że straciła jeden palec. Czwarty raz uderzył ją pod kolanem. Za piątym - przeciął ciało od szyi aż do piersi. Szóste było pchnięcie w gardło. Miała wtedy 16 lat. Dużo tu dębów, symbolizujących męstwo. Żołędzie chrzęszczą pod stopami. Październikowe, nadgryzione przez jakieś owady liście mają kolor krwi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6