Cierpiał z Jezusem i tak jak Jezus

Kościół zawsze podchodził z ostrożnością, a nawet nieufnością, do prywatnych objawień i innych nadprzyrodzonych zjawisk, których doświadczali późniejsi święci.

Reklama

Zjawisko niewytłumaczalne?

Czy można wywołać stygmaty, posługując się wyobraźnią albo hipnozą? - takie pytanie od wieków stawiają teolodzy i lekarze. Znane są przecież przypadki fałszerstw i mistyfikacji. Literatura medyczna podaje przykłady wywołania stygmatów przez hipnotyzera. Ciekawą teorię co do natury zjawiska stygmatyzacji podaje Ian Wilson - badacz Całunu Turyńskiego. Podaje on przykład Amerykanki Claretty Robinson, która podczas lekcji matematyki została „koronowana cierniem”. Krew spływała jej po twarzy, a ona uśmiechała się i rozmawiała. Okazało się, że dziewczyna przed lekcją czytała opis Męki Pańskiej. Stygmaty byłyby więc - zdaniem Wilsona - wywołane obrazami w wyobraźni, a więc ich źródło jest całkowicie naturalne. Ta teoria wyjaśnia również fakt, że rany na ciałach stygmatyków często były umiejscowione inaczej niż w ciele Chrystusa. „Taki układ stygmatów wskazywałby na ich »ikonograficzne« pochodzenie, to znaczy, że byłyby podobne nie tyle do ran Jezusa, co raczej do obrazu lub krzyża, przed którym dana osoba modliła się najczęściej. Tak było ze św. Gemmą Galgani - zranienia od biczowania na ciele były identyczne z tymi, które widniały na jej ulubionym krucyfiksie”.

Wierzyć albo nie

Kościół zawsze podchodził z ostrożnością, a nawet nieufnością, do prywatnych objawień i innych nadprzyrodzonych zjawisk, których doświadczali późniejsi święci. Podstawowym kryterium są tutaj słowa Jezusa z Ewangelii: „Po owocach poznacie ich”. Papież Benedykt XIV dawał wiernym następującą radę: „Objawienia, choć zatwierdzone, nie powinny i nie mogą spotykać się z naszą akceptacją jako dotyczące wiary katolickiej, lecz jedynie z ludzką wiarą, pozostającą w zgodzie z rozwagą, wedle której (...) objawienia są prawdopodobne i można w nie pobożnie uwierzyć”. A pewien amerykański autor książek o ojcu Pio dodaje: „Gdy Kościół potwierdza objawienia, oznacza to, że są one prawdopodobne, ale nie stuprocentowo pewne”.
Podobnie rzecz ma się ze stygmatami. To nie one są przyczyną kanonizacji. Decyduje heroiczność cnót, którą osiągnęli stygmatycy, ofiarowując swe cierpienia za nawrócenie grzeszników.

Jeśli wierzyć, to komu?

Stygmaty nie należą do istoty świętości i o niej nie świadczą, ale Kościół ze względu na upodobnienie stygmatyków do Chrystusa traktuje każdy przypadek z rozwagą i szacunkiem. Charakterystyczną cechą stygmatów, odróżniającą je od falsyfikacji na tle neurotycznym, jest to, że nie goją się, a mimo to nie ropieją. Nigdy też nie ulegają infekcjom, nie stwierdzono w nich rozkładu tkanki. Ich leczenie jest bezskuteczne. Często z ran wydziela się przyjemny zapach. Leksykon duchowości katolickiej podaje, iż francuski lekarz neurolog Antoni Imbert-Gourbeyre, zajmujący się stygmatami w końcu XIX wieku, doliczył się 321 autentycznych przypadków stygmatyzacji. W tej liczbie zdecydowaną większość (280) stanowią kobiety. Kościół kanonizował 62 osoby. Najbardziej znanymi stygmatykami, oprócz o. Pio, są: Luiza Lateau (+1883), św. Gemma Galgani (+1903), Teresa Higginson (+1905), Lucia Mangano (+1946), Teresa Neumann (+1962), Teresa Musco (+1976) oraz Marta Robin (+1981). Przy ocenie każdego przypadku stygmatyzacji warto pamiętać radę Karla Rahnera: „Stygmatyzacja jest wyrazem i fizycznym rezultatem miłości mistycznej Chrystusa i krzyża. Można odnosić się do niej z religijnym szacunkiem, o ile nie jest przedmiotem sensacyjnej reklamy”.

W duchowości, oprócz stygmatów fizycznych, mówi się o stygmatach duchowych, które są niewidzialne i polegają na dotkliwych bólach w częściach ciała, którym odpowiadają rany Jezusa. Łaskę duchowych stygmatów otrzymała m.in. św. Faustyna Kowalska.

Między śmiercią a zmartwychwstaniem

Przez 50 lat rany ojca Pio nigdy się nie zabliźniły, nie przestały krwawić i nie zakaziły się - bez względu na to, czy były posmarowane maścią, zakryte bandażem czy wełnianymi rękawiczkami i skarpetkami. Nie poddawały się leczeniu, tak jak rany po operacjach przepukliny i guza na szyi, które przeszedł o. Pio.

Wszelkie wątpliwości co do pochodzenia stygmatów włoskiego kapucyna rozwiał Jan Paweł II podczas beatyfikacji w 1999 r. mówiąc: „Jego ciało, naznaczone stygmatami, było świadectwem głębokiej więzi między śmiercią a zmartwychwstaniem”. A w przemówieniu podczas uroczystości dziękczynnych za beatyfikację (3 maja 1999 r.) podkreślił: „Drodzy bracia i siostry, świadectwo ojca Pio przypomina nam z mocą o istnieniu rzeczywistości nadprzyrodzonej, nie należy go jednak mylić z naiwną wiarą w cuda, bo tego wypaczenia ojciec Pio zawsze zdecydowanie się wystrzegał. Niech wzorują się na nim przede wszystkim kapłani i osoby konsekrowane”.

Alicja Wysocka

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama