Na Łysej Górze spotykały się czarownice – słyszeliśmy od dziecka. Tysiąc lat temu wśród kamieni i świętokrzyskich puszcz na miejscu pogańskiego kultu stanął ogromny klasztor. Przez wieki największe polskie sanktuarium.
Trwałym jego śladem jest tajemniczy kamienny wał. Długi na dwa kilometry krąg ukryty jest w lesie obok świątyni. O miejscu tym krążą legendy. Sabaty czarownic, magiczne obrzędy. W tych opowieściach jest sporo prawdy. Do dziś polskie środowiska gnostyckie i okultystyczne darzą tę górę specjalnym nabożeństwem.
Niewielu wie, że specjalistyczne warsztaty tarota odbywają się właśnie na Łysicy – opowiada dyrektor warszawskiego muzeum Etnograficznego Jan Wiktor Suliga. Tysiąc lat temu w samym centrum tych praktyk stanął krzyż. „Znak, któremu sprzeciwiać się będą” – podkreślają oblaci. Historia klasztoru pokazuje, że mają rację.
Po kasacie klasztoru w 1819 r. większość z tego, co ocalało wywieźli Rosjanie. Klasztor był sukcesywnie rujnowany, a nawet zamieniony w XIX wieku na więzienie. Skazańcy wchodzili przez bramę z wielkim napisem: „Święty Krzyż. Ciężkie Więzienie”. Wychodząc, czytali inną dewizę „Idź z Bogiem i nie wracaj”. Do dziś do niektórych sal dla oblackich nowicjuszy wchodzi się przez solidne, więzienne drzwi. Jeszcze w ostatnich miesiącach przed II wojną przebywało tu ponad tysiąc skazańców.
„Na zakręcie ślicznej drogi zaskoczył nas widok jakby żywcem wyjęty z amerykańskiego filmu – pisał o tym miejscu Paweł Jasienica. – Kilkudziesięciu nagich do pasa mężczyzn było zatrudnionych przy naprawie nawierzchni drogi.
Jednakie na nich aresztanckie mycki, jednakie kajdany nożne, sczepione długim łańcuchem przytwierdzonym do pasa. Wokół zielone mundury straży i psy”. Na szczęście dziś nie natkniemy się na więźniów, a jedyni strażnicy, jakich możemy spotkać, to funkcjonariusze Parku Narodowego. Na Święty Krzyż znów ściągają pielgrzymki. Wielu wdrapuje się starym kamienistym szlakiem, zwanym drogą królewską. Szczególnie uroczysta jest procesja w Wielki Piątek. Pątnicy wyruszają o 12.00 z kościoła w Nowej Słupi. Na ich czele biskup sandomierski. Ponad tysiąc osób maszeruje na Święty Krzyż po jednej z najstarszych polskich kalwarii. O 15.00 wszyscy modlą się już przy drogocennych relikwiach.
Jarema i cappuccino
Wracamy do kaplicy. Jedna grupa modli się na kolanach, inna znika pod kamienną posadzką. Wchodzą po stromych schodkach do maleńkiej krypty. Na środku trumna w kształcie sarkofagu. Za szybą leżą szczątki Jeremiego Wiśniowieckiego. Ojciec Michała Korybuta, króla polskiego, wojewoda ruski, który wsławił się w wojnie z Kozakami, zmarł w czasie wyprawy na Ukrainę, w 1651 roku na skutek zarazy, która grasowała w jego wojsku. Choć po wielu historycznych zawirowaniach niektórzy sądzili, że ciała podmieniono, analiza radiowęglowa wykonana w Politechnice Śląskiej wykazała, iż w trumience leży mężczyzna, którego aktywność życiowa przypadała na czas życia Jaremy.
– W przyszłości chcemy przenieść tę trumnę do krypty w pobliskim kościele, by ludzie mogli w skupieniu adorować relikwie krzyża – tłumaczy ojciec Karol Lipieński – ekonom klasztoru. W kaplicy rzeczywiście panuje wielki ruch. W czasie, gdy jedni w skupieniu adorują szczątki krzyża, inni sznureczkiem wychodzą z podziemi i maszerują do klasztornej... kawiarenki. To znakomity pomysł ojca Lipieńskiego. Pątnicy piją cappuccino, liżą lody, kupują zakonne zioła i kosztują sekretu klasztoru: świętokrzyskiej nalewki. Wychodzimy na popołudniowy skwar i rozpalone kamienne gołoborza. Na naszych oczach Święty Krzyż odżywa. Zapomniany przez lata klasztor znów tętni życiem. Pod kościołem Jan Ryń, rzeźbiarz ludowy, sprzedaje drewniane figurki czarownic. Kiedyś ta góra kojarzyła się z sabatami wiedźm. Dziś mocny dźwięk dzwonów na nowo przypomina o tym najstarszym polskim sanktuarium.
Dojazd:
Z Kielc autobusem PKS bezpośrednio na Święty Krzyż lub autobusem do Nowej Słupi (kierunek na Ostrowiec Świętokrzyski), a stamtąd piechotą ok. 4 kilometrów. By wjechać za darmo pod klasztor, strażnikom Parku Narodowego należy powiedzieć, że jedziemy odwiedzić miejsce kultu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.