Dzisiaj w Betlejem

Mówi się, że w Betlejem każdego dnia jest Boże Narodzenie. Ale życie w mieście otoczonym zasiekami nie przypomina sielskich obrazków z aniołkami i pastuszkami grającymi na fujarkach.

– Trudno powiedzieć – przyznaje o. Seweryn Lubecki, który kieruje domem pielgrzyma „Casa Nova”, usytuowanym tuż obok Bazyliki Bożego Narodzenia. Polski franciszkanin, który od lat mieszka w Betlejem, potwierdza jednak, że jest tam bardzo bezpiecznie. O pospolitych przestępstwach raczej się nie słyszy, a wojska palestyńskie i izraelskie starają się wzajemnie nie prowokować. Owszem, jeśli Izraelczycy podejrzewają kogoś o działalność zbrojną i uda im się go namierzyć na terytorium Autonomii Palestyńskiej, to armia izraelska bez oporu ze strony wojsk palestyńskich wkracza do Betlejem i aresztuje podejrzanego.

Zemsta i ból

W Betlejem opowiadają o domu, zbudowanym wspólnymi siłami przez kilku arabskich braci. Po jednego z nich przyjechało izraelskie wojsko. Jego ojciec na kolanach prosił syna, by dobrowolnie oddał się w ręce Izraelczyków. W przeciwnym razie dom, wybudowany z wielkim trudem i dający schronienie całej rodzinie, zostałby zrównany z ziemią. Syn się poddał, ale jego dzieci nie mogą odtąd patrzeć na własnego dziadka. Tak rośnie ból i pragnienie zemsty, znane także rodzinom żydowskich ofiar palestyńskich zamachów.

Ale turystów takie problemy nie dotyczą. Korzystają z tego, że w Betlejem hotele są znacznie tańsze niż w żydowskiej części Izraela. Największe grupy pielgrzymów przyjeżdżają z Włoch, Rosji i Polski.

– To dzięki zaangażowaniu Kościołów – mówi burmistrz Betlejem Victor Batarseh. Ten ponad 70-letni pediatra jest chrześcijaninem (łatwo to poznać po europejskim imieniu, muzułmańscy Palestyńczycy noszą zwykle arabskie imiona). Władze Autonomii Palestyńskiej szanują dawny przywilej, wedle którego burmistrzem Betlejem zawsze był chrześcijanin. To ewidentny polityczny ukłon w stronę wyznawców Chrystusa. Stanowią oni dziś zaledwie jedna trzecią obywateli miasta. Dawniej było ich około 90 proc. Zmiana nastąpiła po izraelsko-arabskiej wojnie sześciodniowej w 1967 r. Wtedy wielu muzułmańskich Palestyńczyków osiedliło się w Betlejem. Jednocześnie wielu miejscowych chrześcijan wyemigrowało za granicę – do Europy, obu Ameryk. Mówi się, że się w Ameryce Południowej (prawdopodobnie w Chile) jest miasto, w którym betlejemitów jest więcej niż w samym Betlejem.

To ziemia Jezusa i nasza ziemia

Shibli i jego żona Rania też są chrześcijanami, ale za nic nie chcą opuszczać Ziemi Świętej. – Ta ziemia jest dla nas wszystkim. To ziemia Jezusa i nasza ziemia – mówi Shibli.

Twierdzą, że codzienne relacje arabskich chrześcijan z ich rodakami muzułmanami są dobre. Akty przemocy muzułmanów wobec chrześcijan nie zdarzają się, a gdyby do czegoś takiego doszło, można liczyć na interwencję policji i władz Autonomii Palestyńskiej. Inni mieszkańcy Betlejem zwracają jednak uwagę, że wprawdzie na zewnątrz stosunki muzułmańsko-chrześcijańskie w Betlejem są poprawne, jednak po obu stronach jest jakaś wzajemna, wewnętrzna niechęć. Być może jedną z jej przyczyn jest fakt, że palestyńscy chrześcijanie nie angażowali się w antyizraelskie powstania.

Ranii i Shibliemu bardzo zależy na zachowaniu w dzieciach wiary katolickiej. – Jeśli spytasz naszą 4-letnią córkę Bridget, kogo kocha najbardziej, to nie powie, że mamę albo tatę, ale Jezusa – mówią rodzice. Ich problem polega na tym, że w publicznych szkołach palestyńskich nie ma chrześcijańskiej katechezy, natomiast jest nauka religii muzułmańskiej. Shibli i Rania posyłają więc całą czwórkę swoich dzieci do jednej z trzech katolickich szkół w Betlejem. Nie jest to łatwe, bo nauka jednego dziecka kosztuje miesięcznie około 60 dolarów.

Przedszkolak uczy się trzech języków

Szkoła i połączone z nią przedszkole prowadzone są przez zgromadzenie zakonne braci szkolnych. Placówka jest ładnie urządzona, uczy się w niej ponad 700 dzieci w wieku od 3 do 18 lat. Połowa z nich to muzułmanie, którzy mają w szkole własne zajęcia z religii. Poziom jest wysoki – nawet przedszkolaki uczą się tam trzech języków: arabskiego, angielskiego i francuskiego.

Nawiasem mówiąc, w Autonomii Palestyńskiej przedszkole jest obowiązkowe już dla trzylatków, a do pierwszej klasy idzie się w wieku 6 lat. Jak w Polsce, tak i tu dyskutuje się, czy nie byłoby lepiej, gdyby obowiązkowa edukacja zaczynała się trochę później. – Te dyskusje nie mają końca – przyznaje jedna z nauczycielek Reina Hazboun.

– Nie mamy problemów z dyscypliną. Ale nasze dzieci są z natury głośniejsze i bardziej ruchliwe niż dzieci europejskie – mówi dyrektor szkoły, doktor psychologii Michael Sansur. Dodaje, że z powodu muru uczniom jego szkoły trudno jest jeździć na wycieczki. – Wielu z nich nie zna świętych miejsc w Jerozolimie, choć mieszkają tak blisko nich – mówi dyrektor.
A gdzie będą się uczyć jego podopieczni po maturze? Być może część z nich otrzyma stypendia i wyjedzie na studia za granicę. Inni będą próbowali dostać się na uniwersytet w Betlejem. Nauka w tej uczelni nie jest tania, dostać się jest trudno, a magisterium można zdobyć tylko na wydziale ekonomicznym. Absolwenci pozostałych kierunków mogą uzyskać ten stopień, studiując zaocznie przez Internet.

To nie takie proste

Jadąc do Palestyny, wyobrażałem sobie, że jest to kraj bardzo ubogi. Sytuacja okazała się bardziej skomplikowana. Zdałem sobie sprawę, że współczesna bieda (i w Palestynie, i w Polsce) posiada często i telefon komórkowy, i telewizję satelitarną. Dzisiejsza bieda to raczej poczucie upokorzenia, znękania, braku stabilności i nadziei.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11