Podstawowe i średnie szkoły katolickie są wizytówką Kościoła w USA. Niestety, ich liczba od lat się zmniejsza. Biskupi apelują o ich ratowanie.
Momentem największego rozkwitu szkół katolickich był rok 1965. Kształciło się wtedy w nich 6 milionów uczniów (od przedszkola do matury). Potem liczebność uczniów i liczba samych szkół katolickich zaczęły lecieć w dół. Tak jest do dziś. W latach 2000–2009 liczba uczniów szkół katolickich spadła z 2,65 mln do 2,19 mln. Od 1970 roku zamknięto ponad 4000 szkół katolickich. Największy spadek ilości szkół odnotowano w dużych aglomeracjach miejskich.
Dlaczego ilość szkół maleje?
„Opanować kryzys” – to tytuł broszury wydanej przez Narodowe Towarzystwo Edukacji Katolickiej w tym roku. Autorzy porównują troskę o katolickie szkoły do budowania arki. Wyliczają powody zamykania szkół katolickich: spadek ilości dzieci w wieku szkolnym, brak wsparcia ze strony proboszczów lub biskupów, osłabienie tożsamości katolickiej szkół, trudności finansowe rodziny, silna konkurencja (zwłaszcza pojawienie się nowego typu szkół, tzw. charter schools, które są finansowane przez państwo, ale realizują autorski program), rodzice niewidzący potrzeby edukacji katolickiej. W ostatnich latach napłynęło do USA sporo katolickich emigrantów z Ameryki Południowej, którzy nie wyrośli w tradycji szkół katolickich, a poza tym często po prostu ich na nie nie stać. Tradycyjne wspólnoty narodowe, które utrzymywały świątynie i szkoły, przeniosły się często w inne miejsca. Placówki edukacyjne trzeba było zamknąć. Odszkodowania za molestowanie duchownych kosztowały Kościół amerykański 2 mld dolarów, co odbiło się na kondycji finansowej diecezji, ale także na pewnym spadku zaufania do instytucji kościelnych. Do tych problemów dochodzi jeszcze aktualny kryzys ekonomiczny.
– Są także powody głębsze, wynikające z pewnej filozofii – wyjaśnia Marie Powell. – Sobór Watykański II położył nacisk na obecność katolików w świecie, co niektórzy odczytali jako zachętę do tego, by dzieci chodziły do szkoły publicznej. Zapanował taki klimat, w którym szkoły katolickie uznano za symbol przeszłości i jedynym pytaniem było to, kiedy one całkiem padną. Uważano, że należy położyć nacisk na religijną edukację w parafii. Uznano, że już nie potrzebujemy szkół jako sposobu przekazu wiary. Tak myślało wielu duchownych i świeckich. Uważam, że to błąd. Edukacja religijna przy parafii kuleje. Dzieci mają tyle przeróżnych zajęć, że trudno znaleźć dogodny czas, choć raz w tygodniu. Jakość edukacji religijnej otrzymywanej w szkole jest nieporównywalnie wyższa. Wszystkie badania pokazują, że absolwenci szkół katolickich są bardziej praktykujący niż katolicy uczęszczający do innych szkół. Częściej wracają do wiary po okresie odejścia od Kościoła.
Państwo nie daje ani centa
Szkoły finansowane są dziś w większej części z czesnego i w pewnym stopniu przez parafie lub diecezje. Od 1990 otwarto ponad 400 nowych szkół podstawowych, zwłaszcza w stanach południowych i zachodnich, w których rośnie ilość katolików. W 2500 szkołach wciąż więcej jest chętnych niż wolnych miejsc. 96 proc. nauczycieli to ludzie świeccy. W szkołach katolickich 15 proc. uczniów to niekatolicy. W takich przypadkach religia bywa opcjonalna, ale w wielu szkołach rodzice, decydując się posłać dziecko do takiej szkoły, godzą się na to, że będzie ono uczestniczyło w wychowaniu religijnym.
„My, katoliccy biskupi USA, wzywamy usilnie duchowieństwo i świeckich do reklamowania i wspierania tych szkół jako jednej z najważniejszych misji Kościoła. (…) Przed nami wiele wyzwań, ale nasz duch i wola, by zwyciężyć, są silne” – czytamy w specjalnym dokumencie episkopatu USA z roku 2005.
– Naszym stałym wyzwaniem są finanse. Państwo nie daje prawie nic. Gdzieniegdzie są programy stypendialne dla biednych rodzin lub dla określonych grup uczniów. Różne stany mają różne przepisy. Niektóre mają zapisane wprost w konstytucji, że nie mogą wspierać „sekciarskich szkół”. Czasem są możliwe jakieś dotacje od różnych instytucji. Ale zawsze ktoś może podać nas do sądu za naruszenie rozdziału państwa od Kościoła. To jest nieustanna walka – podkreśla Marie Powell. Budżet wciąż jeszcze bogatego państwa, jakim są Stany Zjednoczone, dzięki szkołom katolickim oszczędza rocznie 20 mld dolarów. Tyle bowiem kosztowałaby edukacja w państwowych szkołach. Gdzie tu sprawiedliwość? Przyglądając się z bliska amerykańskim doświadczeniom, zastanawiałem się, czy Kościół w Polsce nie powinien bardziej zaangażować się w tworzenie szkół katolickich. Czy nie przesypiamy najlepszego czasu?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.