Jan Szkot Eriugena

„To nie człowiek stworzony został dla Pisma, którego by nie potrzebował, gdyby nie zgrzeszył, ile raczej Pismo – wypełnione nauką i symbolami – dane zostało człowiekowi. Dzięki niemu bowiem nasza rozumna natura może być wprowadzona w tajniki prawdziwej czystej kontemplacji Boga”.

Reklama

Również samo Pismo Święte, według Eriugeny, wymaga podejścia do niego przy użyciu takiego samego kryterium rozróżnienia. Pismo bowiem, uważa irlandzki teolog, przywołując refleksję obecną już u Jana Chryzostoma – choć pochodzi od Boga, nie byłoby potrzebne, gdyby człowiek nie zgrzeszył. Należy zatem wnioskować, że Pismo dane zostało przez Boga w celu pedagogicznym i ze względu na wyrozumiałość, aby człowiek mógł zapamiętać to wszystko, co zostało wyryte w jego sercu z chwilą stworzenia go „na obraz i podobieństwo Boga” (por. Rdz 1,26) i o czym zapomniał z powodu pierworodnego upadku. Pisze Eriugena w „Expositiones”: „To nie człowiek stworzony został dla Pisma, którego by nie potrzebował, gdyby nie zgrzeszył, ile raczej Pismo – wypełnione nauką i symbolami – dane zostało człowiekowi. Dzięki niemu bowiem nasza rozumna natura może być wprowadzona w tajniki prawdziwej czystej kontemplacji Boga” (II, PL 122, zb. 146C). Słowo Pisma Świętego oczyszcza nasz nieco ślepy rozum i pomaga nam przywrócić wspomnienie tego, co my, jako obraz Boga, nosimy w swoim sercu, osłabionym niestety przez grzech.

Wynikają stąd pewne skutki hermeneutyczne dotyczące sposobu interpretacji Pisma, które także dziś mogą wskazać właściwą drogę do poprawnej lektury Pisma Świętego. Chodzi bowiem o odkrycie w świętym tekście ukrytego sensu, to zaś zakłada szczególne wewnętrzne ćwiczenie, dzięki któremu rozum otwiera się na niezawodną drogę do prawdy. Ćwiczenie to polega na pielęgnowaniu stałej gotowości do nawrócenia. Albowiem aby osiągnąć wgląd w głąb tekstu, konieczny jest jednoczesny postęp w nawróceniu serca i w konceptualnej analizie strony biblijnej, czy to natury kosmicznej, historycznej czy doktrynalnej, gdyż tylko dzięki stałemu oczyszczeniu zarówno oka serca, jak oka umysłu, można osiągnąć dokładne zrozumienie.

Ta trudna do przebycia droga, wymagająca, ale i napawająca entuzjazmem, na która składają się nieustanne zdobycze i relatywizacja ludzkiej wiedzy, przywodzi rozumne stworzenie na próg Boskiej Tajemnicy, gdzie wszystkie pojęcia ukazują swoją słabość i niemoc i dlatego nakazują, przez zwykłą wolną i łagodną siłę prawdy, by wychodzić zawsze poza to wszystko, co nieustannie nabywamy. Pełne uwielbienia i milczenia uznanie Tajemnicy, które prowadzi do jednoczącej komunii, okazuje się zatem jedyną drogą relacji z prawdą, która jest zarazem jak najbardziej intymna i jak najdokładniej szanuje odmienność. Jan Szkot – używając także tutaj słowa drogiego chrześcijańskiej tradycji języka greckiego – nazwał to doświadczenie, do którego dążymy, „theosis”, czyli przebóstwienie, stwierdzeniem śmiałym do tego stopnia, że można było podejrzewać go o heterodoksyjny panteizm. Pozostaje mimo wszystko silne wrażenie w obliczu tekstów, jak następujący, w którym – uciekając się do prastarej metafory topienia żelaza – pisze: „A zatem jak całe żelazo rozgrzane roztopiło się do tego stopnia, iż ma się wrażenie, że pozostał tylko ogień, a mimo to rozróżnić można jeden składnik od drugiego, tak należy się zgodzić, że po końcu tego świata cała natura, tak cielesna, jak i niecielesna, ukaże tylko Boga, a mimo to pozostanie w całości tak, aby Bóg mógł być w jakimś sensie zrozumiany, choć pozostanie niepojęty, a samo stworzenie przemienione zostanie, ku niewypowiedzianemu zdumieniu, w Boga” (V, PL 122, zb. 451B).

W rzeczywistości cała myśl teologiczna Jana Szkota jest najbardziej oczywistym przykładem próby wyrażenia w sposób wypowiedziany o niewypowiedzianym Bogu, opierając się wyłącznie na tajemnicy Słowa, które stało się ciałem w Jezusie z Nazaretu. Liczne metafory stosowane przez niego w celu ukazania tej niewyrażalnej rzeczywistości pokazują, jak bardzo był on świadom całkowitej nieprzystawalności słownictwa, za pomocą którego mówimy o tych sprawach. A mimo wszystko pozostaje urok i klimat prawdziwego mistycznego przeżycia, które można od czasu do czasu napotkać w jego tekstach. W tym celu wystarczy zacytować jedną stronicę z „De divisione naturae”, która głęboko porusza także serc nas, ludzi wierzących XXI wieku: „Nie należy pragnąć niczego innego – pisze on – jak tylko radości prawdy, którą jest Chrystus, ani niczego innego unikać jak tylko Jego braku. To bowiem należałoby uważać za jedyny powód całkowitego i wiecznego smutku. Zabierz mi Chrystusa, a nie pozostanie mi żadne dobro, nic mnie nie zatrwoży tak, jak Jego nieobecność. Największą udręką stworzenia rozumnego jest pozbawienie i brak Jego” (V, PL 122, zb. 989a). Słowa te możemy uznać za własne, przekładając je na modlitwę do Tego, który stanowi pragnienie także naszego serca.

Tekst za KAI

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama