Leon Wyczółkowski, „Brat Albert przytulający dziecko”, olej na płótnie, 1934, Dom Generalny Braci Albertynów, Kraków
Kiedy w 1934 roku rozpoczęto przygotowania do procesu beatyfikacyjnego Adama Chmielowskiego – Brata Alberta, jeden z najwybitniejszych polskich malarzy Leon Wyczółkowski sporządził portret kandy-data na ołtarze. Dla sędziwego już wówczas artysty nie było to kolejne, zwykłe zamówienie, które musiał zrealizować. Leon Wyczółkowski był przyjacielem Brata Alberta.
Adam Chmielowski był człowiekiem niezwykłym. Najpierw był studentem rolnictwa, potem żołnierzem i powstańcem, następnie artystą malarzem, wreszcie zakonnikiem i dobroczyńcą ubogich. We wszystkim, co robił, wybijał się ponad przeciętność. I zawsze wywierał duży wpływ na ludzi, których spotkał na swej życiowej drodze.
Mówiąc o twórczości malarskiej Chmielowskiego, zwykle zapomina się o roli, jaką odgrywał w środowisku polskich malarzy. Był przyjacielem nie tylko Wyczółkowskiego, ale także braci Aleksandra i Maksymiliana Gierymskich, Józefa Chełmońskiego, Stanisława Witkiewicza. Leon Wyczółkowski poznał go w 1879 roku we Lwowie. Tak pisze w swoich wspomnieniach: „Bardzo blisko żyłem z nim we Lwowie przez rok pobytu, byliśmy na ty. Przy pożegnaniu miałem uczucie smutku.
Chmielowski był naszym nauczycielem; wytworny pan, głęboki umysł. Człowiek wykwintny, artysta zapalony z nerwem. Zrobił salto mortale w życiu; nie każdy może to zrobić. Ciekawe życie. Wesoły, dowcipny, gawędziarz nadzwyczajny”. Te wspomnienia zapewne odżyły, gdy w 1934 roku Wyczółkowski przystępował do portretowania zmarłego w 1916 roku przyjaciela. Malując twarz, oparł się na autoportrecie Chmielowskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).