Pamiętają tylko ruiny

Ksiądz Józef Tischner pisał: „Każdemu spotkaniu grozi rozstanie. W każdym rozstaniu żyje tłumiona pamięć spotkania”. To nie tani sentymentalizm. Jedną z najbardziej wzruszających scen w Dziejach Apostolskich jest pożegnanie Pawła z przyjaciółmi z Efezu. Takiej parafii nie opuszcza się bez łez.

Reklama

Kiedy czytam opis „wybuchających wielkim płaczem” i „rzucających się Pawłowi na szyję”, a potem „odprowadzających go na okręt” w porcie w Milecie starszych z Efezu, mam przed oczami płótno „Zaokrętowanie królowej Saby” pędzla Claude’a Gellée. To chyba najpiękniejsze studium pożegnania i oczekiwania. Port, załadunek statków, jeden z nich już odpływa. W pozornym chaosie i krzątaninie jest jednak spokój i emocje zarazem – człowiek w porcie stara się dostrzec na horyzoncie, mimo silnego blasku zachodzącego słońca, odpływających lub przypływających. Wypatruje długo oczekiwanych gości albo odprowadza wzrokiem właśnie pożegnanych przyjaciół, ciągle niepogodzony ze stratą. Inni rozmawiają, nie wiadomo – żartują, czy raczej płaczą. Jedni żegnają, drudzy oczekują. Motyw właściwie banalny. Ale poruszający do głębi.

Widziałem ten obraz wiele razy, podobnie, jak inne z cyklu „Zaokrętowanie” Claude’a. I ciągle nie rozumiem, dlaczego spośród tylu biblijnych wątków, artysta pominął ten najbardziej wzruszający opis pożegnania. Ludzi, którzy przez trzy lata przeżywali z Pawłem chwile wyjątkowe, uczyli się od niego gorliwości i odwagi. A Paweł budował się wiernością swojego duszpasterstwa. To jak pożegnanie dobrego wikarego lub proboszcza z dynamiczną i wdzięczną parafią.

Jedno jest pewne – Efez był wyjątkowym punktem w podróżach misyjnych Pawła. Nigdzie nie zatrzymał się tak długo. Tutaj też napisał swoje najważniejsze Listy do innych wspólnot chrześcijańskich. W Efezie zaczął zagrażać kultowi pogańskiej bogini Artemidy i całemu biznesowi z tym związanemu. Spacerując wśród ruin potężnego kiedyś miasta, jednego z siedmiu znanych z Apokalipsy, nie znaleźliśmy jednak „wikariatki” Apostoła.

Chrześcijaństwo? Za toaletami...

I znowu Turcja. Najczęściej zapominamy, że w tym kraju znajdują się tak cenne dla chrześcijaństwa pamiątki. Efez (Ephesus) leży w zachodniej części Turcji, w pobliżu obleganych przez turystów kurortów nad Morzem Egejskim. Na ulicach ponownie rzuca się w oczy, znany nam już ze Stambułu, a jeszcze bardziej z syryjskiego Damaszku – widok mężczyzn trzymających się za ręce. W Europie – skojarzenie oczywiste. W krajach muzułmańskich – naturalny przejaw zdrowej męskiej przyjaźni. Mimo wszystko jednak „tutejsi” giną w tłumie turystów z zagranicy. Większość podziwia fasadę potężnej biblioteki Celsusa. Inni spędzają godziny w mało atrakcyjnych, zrekonstruowanych niedawno, apartamentach arystokratów efeskich.

Dla mnie ważniejszy jest teatr, chyba najpotężniejszy ze znanych w starożytności, mieszczący kiedyś nawet 25 tys. widzów. Tutaj nieraz musiał przemawiać Paweł, zarówno do wierzących już w Chrystusa, jak i ciągle trzymających się pogańskich kultów Efezjan. Tutaj w końcu zebrał się tłum, podburzony przez złotnika Demetriusza, żyjącego z wyrobu figurek Artemidy, bogini czczonej tutaj od wieków jako patronki płodności i małżeństwa. Nauczanie Pawła w oczywisty sposób podważało nie tylko efeskie świętości, ale po prostu byt materialny producenta figurek i amuletów.

Pozostałością po Pawle był przede wszystkim rozwijający się Kościół. Do tego stopnia ważny, że właśnie w Efezie w 431 r. miał miejsce sobór, który ogłosił uroczyście jeden z najważniejszych dogmatów chrześcijaństwa – że Maryja jest Theotokos, czyli Matką Boga. Właśnie tutaj, w pobliżu miejsca, gdzie znajdował się słynny Artemizjon, świątynia „matki bogów”, jeden z siedmiu cudów świata. Przypadkowo, dzięki uprzejmości naszego tureckiego przewodnika, znajdujemy ruiny kościoła, w którym obradowali ojcowie soborowi. Poza szlakiem zwiedzania, bez żadnej tabliczki informacyjnej, przy ścieżce skręcającej niepostrzeżenie za toaletami. Przecież to powinny być jedne z najbardziej obleganych przez chrześcijan miejsc pielgrzymkowych! Gdyby tylko ktoś o to zadbał. Odpowiedni list, wraz z grupą europejskich dziennikarzy, wysłaliśmy do tureckiego ministerstwa kultury. Wiadomo jednak, że sam rząd nie wystarczy. Tutaj po prostu nie ma już prawie chrześcijan, którzy mogliby zorganizować centrum pielgrzymkowe. Ci, którzy zostali, mają ważniejszy problem – jak przetrwać w sytuacji ciągłej dyskryminacji i nierównego traktowania obywateli. W kraju aspirującym przecież do członkostwa w Unii Europejskiej.
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama